Wisła Kraków. Cztery powody

Mierzący 167 centymetry Grzegorz Tomasiewicz główkując z 3. metra zamknął rozdział porażek Stali na stadionie przy ulicy Reymonta.


Zawodnicy Stali Mielec, którzy do Krakowa jechali ze świadomością, że ostatnie zwycięstwo na stadionie przy ulicy Reymonta biało-niebiescy odnieśli 11 maja 1983 roku zamknęli niechlubny rozdział w historii swojego klubu. Drużyna Adama Majewskiego potrzebowała do tego jednego gola i w 11 minucie jego autorem został Grzegorz Tomasiewicz. Mierzący 167 centymetrów pomocnik gości przy dużo wyższych obrońcach Wisły wykazał się instynktem strzeleckim i ustalił wynik spotkania. Po płaskim dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę na linii bocznej pola bramkowego podbił bowiem Marcin Flis, a 3 metry przed bramką wychowanek Szczakowianki główkując pokonał Mikołaja Biegańskiego.

W ten sposób Tomasiewicz za jednym zamachem upiekł cztery pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze wymazał z pamięci kibiców i swojej niewykorzystany rzut karny w ostatnich sekundach spotkania z Górnikiem Zabrze sprzed tygodnia. Po drugie uczcił 23. urodziny Rafała Strączka. Po trzecie w najlepszy z możliwych sposobów, jakie znane są w piłkarskiej rodzinie, pocieszył Mateusza Matrasa, którego ojciec zmarł w środę i dlatego mielczanie grali z czarnymi opaskami na ramionach. A po czwarte zapewnił mielczanom zwycięstwo.

Dodajmy, w pełni zasłużone zwycięstwo, które mogło być wyższe, ale bramkarz krakowian, jako jedyny w zespole Adriana Guli zasłużył na pochwały. Już 11 minucie obronił groźny strzał Tomasiewicza z 20. metra. W 14 minucie Mateusz Żyro nie zdołał podwyższyć prowadzenia choć główkował z bliska po wrzutce Krystiana Getingera, który jeszcze w 54 minucie huknął celnie z 14 metra, ale znowu 19-latek by czujny między słupkami.

Po stronie atutów krakowianom nic zapisać się nie da. Przeliczyli się nie tylko specjaliści od barometru, który miał dokładnie wyliczyć ilu będzie widzów, ale przeszacował o 730. Najgorsze dla sympatyków „Białej gwiazdy” jest jednak to, że nie zgadza się im bilans planowanych punktów, bo przecież wszyscy zgodnie przed sobotą twierdzili, że mecz ze Stalą Wisła musi wygrać.


Wisła Kraków – Stal Mielec 0:1 (0:1)

0:1 – Tomasiewicz, 11 min (głową, asysta Flis).

WISŁA: Biegański – Szot (46. Gruszkowski), Frydrych, Colley, Ring – Savić (59. Ondrasek), Kuveljić (46. Fernadez), Fazlagić, Skvarka (78. Starzyński), Hugi (59. Młyński) – Kliment. Trener Adrian GULA.

STAL: Strączek – Żyro, Kasperkiewicz (71. Granlund), Czorbadżijski, Flis, Getinger – Hinokio, Tomasiewicz (78. Wrzesiński), Urbańczyk, Domański (71. Matras) – Sitek (82. Szczutowski). Trener Adam MAJEWSKI.

Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 11484. Żółte kartki: Fazlagić (37, faul), Gruszkowski (84, faul) – Kasperkiewicz (30, faul), Hinokio (55, faul).


Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus