Wisła Kraków. Europejskie marzenia

Mecz z SSC Napoli uświetni jubileusz 115-lecia Wisły Kraków.


Oczy kibiców Wisły Kraków zwrócone będą dzisiaj na stadion przy Reymonta. Tu bowiem o godzinie 18.00 rozpocznie się wielki mecz uświetniający 115-tą rocznicę powstania klubu, a rywalem 13-krotnego mistrza Polski będzie 2-krotny mistrz Włoch, SSC Napoli. Zawodnicy nowego trenera – Luciano Spallettiego, który w ostatnich 12 sezonach 11 razy wprowadzał prowadzone przez siebie zespoły do Ligi Mistrzów, przyjechali do Krakowa opromieni zwycięstwem 3:0 w towarzyski meczu z Bayernem Monachium. Przed Napoli, z Piotrem Zielińskim w składzie, jest jasno sprecyzowany cel na ten sezon – miejsce na podium.

– Taki mecz jest dla nas czymś ważnym – mówi Maciej Sadlok. – Nie co dzień gra się z taką drużyną i na pewno będzie to duże wydarzenie na 115-lecie klubu. Fajnie, że będziemy się mogli zmierzyć z takim przeciwnikiem, który dużo znaczy w świecie piłki i sami jesteśmy ciekawi, jak to na boisku wypadnie. Mieliśmy ostatnio ciężkie czasy, ale myślę, że to już jest za nami.

Wszystko w klubie idzie w dobrą stronę. Jest dobra atmosfera wokół klubu, są kibice, którzy licznie – co pokazał pierwszy mecz w tym sezonie – przychodzą żeby nas wspierać, a my staramy się grać najlepiej jak potrafimy. Gdy będziemy dalej tak pracować i realizować ten plan, który mamy nakreślony i pokornie cały czas podchodzić do swoich obowiązków, to na pewno będzie lepiej niż w poprzednim sezonie.

Charakter drużyny

Sympatycy „Białej gwiazdy” wiedzą doskonale, że od ostatniego występu Wisły w europejskich pucharach minęło już 9 lat. Dokładnie 23 lutego 2012 roku, na remisie 0:0 w wyjazdowym meczu ze Standardem Liege, kończy się na razie lista, której wydłużenie jest nie tylko jubileuszowym marzeniem, ale także celem drużyny budowanej przez Adriana Gulę.

– Trochę za wcześnie, żeby składać jakiekolwiek deklaracje – dodaje kapitan krakowian. – Jesteśmy dopiero po starcie sezonu, ale patrząc na nasz skład uważam, że śmiało możemy powalczyć o miejsce w górnej połowie tabeli. A jeżeli wszystko się będzie dobrze układało, to dlaczego mamy nie myśleć o powrocie Wisły na europejskie stadiony? Na razie jednak twardo stąpamy po ziemi.

W Niecieczy przekonaliśmy się, że czeka nas jeszcze dużo pracy. Nie ma co ukrywać, że I połowa nie była zbyt dobra w naszym wykonaniu. Termalica przeważała i wyszła na prowadzenie, a mieliśmy też sporo szczęścia, bo straconych bramek mogło być więcej. Taka jest jednak piłka, bo nie wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Po tym się jednak poznaje charakter drużyny i uważam, że należy się jej szacunek, bo mimo niekorzystnego rezultatu uparcie dążyliśmy do odrobienia strat. Pokazaliśmy, że jesteśmy jednością, dwukrotnie potrafiliśmy doprowadzić do wyrównania i dopisujemy do swojego konta jeden punkt, który trzeba szanować.

Wszyscy razem

Dodajmy, że to właśnie grający z kapitańską opaską obrońca Wisły był tym zawodnikiem, który w 90 minucie spotkania zdobył bramkę ustalając wynik spotkania w Niecieczy na 2:2. – Cieszę się z tej bramki, bo to zawsze przyjemne uczucie, a szczególnie wtedy, kiedy trafienie zapewnia zdobycz punktową – zapewnia wychowanek Pasjonata Dankowice.

– Jest to jednak zasługa całej drużyny, która do końca wierzyła w to, że możemy odrobić straty. Strzelony gol to dla obrońcy dodatkowy bonus, na który złożyło się wiele czynników, począwszy od idealnego dośrodkowania Dora Hugiego, a skończywszy na dobrym zachowaniu kolegów z zespołu, dzięki czemu miałem miejsce i czas, żeby celnie uderzyć.

Wszyscy razem sięgnęliśmy po ten punkt, od debiutanta Mikołaja Biegańskiego w bramce zaczynając, a kończąc na kolejnym debiutancie Hubercie Sobolu, który wszedł na boisko na ostatnie minuty. Mikołaj, choć ma dopiero 19 lat, a w bramce doświadczenie odgrywa bardzo ważną rolę, wyglądał jakby grał bez stresu, ale wiem, że każdy przeżywa pierwsze minuty na ekstraklasowych boiskach. Myślę jednak, że zaprezentował się z naprawdę dobrej strony i pokazał kilka fajnych interwencji, co z pewnością pomogło nam w wywalczeniu tego remisu.

Z nowym bramkarzem

Wiele wskazuje jednak na to, że pozyskany ze Skry Częstochowa młody bramkarz już niedługo będzie miał mocnego konkurenta. Na miejsce Mateusza Lisa, którego transfer do tureckiego Altay SK jest na etapie finalizacji, przymierzany jest bowiem Paweł Kieszek. 37-letni wychowanek Polonii Warszawa praktycznie od 15 lat gra poza granicami Polski, a ostatni sezon spędził w Rio Ave FC. Jego zespół po barażach spadł z portugalskiej ekstraklasy. Rozegrał w niej 34 spotkania, w których 11 razy zachował czyste konto. Można go pozyskać za darmo, ponieważ jego dotychczasowy klub nie przedłużył z nim kontraktu.

Czy doświadczenie zdobyte w 198 meczach w portugalskiej, 25 w holenderskiej i 25 w polskiej ekstraklasach, a także w 81 spotkaniach w LaLiga2 zaprocentuje w Wiśle? Dodajmy jeszcze, że ma też w swoim dorobku 5 występów w reprezentacji Polski U-21, a także 7 gier w europejskich rozgrywkach od Pucharu UEFA w 2008 roku zaczynając, na ubiegłorocznych kwalifikacjach Ligi Europy kończąc. Ten ostatni występ zapamięta jednak na dłużej, bo Rio Ave FC po wyeliminowaniu Besiktasu 1 października 2020 roku po remisem 2:2 zakończonym meczu z AC Milan przegrał w karnych 10:11. Sprawa transferu Kieszka powinna się wyjaśnić w najbliższych godzinach.


Na zdjęciu: Kapitan „Białej gwiazdy” Maciej Sadlok (z prawej) ostrzy sobie zęby na środowy mecz z Napoli.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus