Wisła Kraków. Kolejny krok ku normalności

Nie bezpodstawnie wiele osób nazywało uratowanie Wisły cudem. Na początku roku sytuacja 13-krotnych mistrzów Polski była fatalna i choć nikt nie ogłosił upadłości, w praktyce struktury klubu nie istniały. Piłkarze odchodzili, licencja na grę w ekstraklasie została zawieszona, a osoby zarządzające klubem uciekały, by uniknąć odpowiedzialności prawnej za nielegalną działalność związaną z udziałem w grupie przestępczej „Wisła Sharks”, która – niestety – w wielkim stopniu wsiąknęła w środowisko kibiców krakowskiego klubu.

W rękach mafii

Dla osób śledzących temat nazwisko Szymon Jadczaka z TVN 24 nie jest obce. Jest to człowiek, którego bez względu na podziały należy szanować za to, że dokładnie rok temu swoim reportażem o powiązaniach gangstersko-futbolowych w Wiśle otwarł oczy wielu ludziom w Polsce. Często można było słyszeć nieprecyzyjne informacje na temat tego, że „Sharksi” mają udziały w klubie, był to rodzaj pewnej tajemnicy poliszynela, a Jadczak jako pierwszy podał mnóstwo konkretów na tak wielką skalę. Okazało się, że macki bandytów sięgają prawie każdego aspektu funkcjonowania klubu – poczynając od osób w zarządzie, przez wynajmowaną „Sharksom” siłownię przy stadionie, a na partnerkach gangsterów pracujących w kasach biletowych kończąc.

Grupa przestępcza wykorzystywała jeden z najstarszych klubów w Polsce do wyprowadzania z niego pieniędzy, które później służyły m.in. do zakupu narkotyków. Wszystko było robione w bardzo sprytny sposób. Podpisywano fikcyjne umowy, które formalnie dotyczyły różnego rodzaju doradztwa czy pośrednictwa, a tak naprawdę były zwykłymi szwindlami mającymi na celu przelewanie pieniędzy na konta złodziei. Nie było to trudne, chociażby z racji tego, że „Sharksi” zajmowali wysokie stanowiska w klubie. Jak poinformował we wtorek Jadczak, zatrzymano, chociażby jedną z „twarzy” tej afery, doskonale wszystkim znaną Marzenę S., niedawną prezes Wisły, która zrezygnowała z tej funkcji 28 grudnia. Centralne Biuro Śledcze zatrzymało również Tadeusza C., byłego prezesa klubu, Roberta S., byłego wiceprezesa i Annę M.-Z., żonę jednego z gangsterów, ps. „Zielak”, który do niedawna kontrolował „Białą Gwiazdę”.

Zatrzymania były możliwe m.in. dzięki zeznaniom Pawła M., ps. „Misiek”, który stał na czele „Sharksów” i w głównej mierze odpowiadał za działalność grupy. W maju 2018 roku zatrzymany został wspomniany „Zielak”, czyli Grzegorz Z. z kolei „Misiek” wpadł w ręce stróżów prawa na krótko po wyemitowaniu reportażu Jadczaka i dość szybko poszedł na współpracę z policją. Z jego zeznań można było dowiedzieć się nawet tego, że przestępcy mieli wpływ również… na transfery piłkarzy.

Wyprowadzone miliony

Kiedy w Wiśle wszystko zaczęło się sypać? Najprościej wskazać chyba lato 2016 roku, kiedy wieloletni właściciel „Białej Gwiazdy”, Bogusław Cupiał, po wielu zapowiedziach sprzedał klub Jakubowi Meresińskiemu. Cupiał zrobił dla Wisły dużo dobrego, ale styl, w jakim zarządzał tak dużą marką, z czasem zaczął powodować coraz większe straty, co nie było biznesmenowi na rękę. Właściciel Tele-Foniki wiele dokładał z własnej kieszeni, ale nikt nie przypuszczał, że po jego odejściu będzie jeszcze gorzej. Meresiński bowiem okazał się zwykłym oszustem, za którym ciągnęło się mnóstwo afer gospodarczych oraz słynna sprawa… podrobionego świadectwa maturalnego. Co ciekawe, od strony sportowej pomagać mu miał Marek Citko, były piłkarz i reprezentant Polski, który – z tego co sam mówił – został przez Meresińskiego „wykiwany”. Zresztą nie on jeden…

W każdym razie nowy właściciel długo w Wiśle nie zabawił, ponieważ jeszcze w sierpniu ta trafiła w ręce Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków, mocno powiązanego ze Stowarzyszeniem Kibiców WK. Dzisiaj można na spokojnie prześledzić stare artykuły z wypowiedziami nowych wówczas włodarzy „Białej Gwiazdy” i tylko się uśmiechać – wielu z nich jest obecnie zatrzymanych/skazanych w związku z działalnością w „Sharksach”.

Anrdaż Kirm. Urodzinowe życzenie [WYWIAD]

Z Wisły ulatywało coraz więcej pieniędzy. Nic dziwnego, skoro w 2017 roku prezes Marzena S. oraz wiceprezes Damian D. wręczyli sobie podwyżkę wynagrodzenia z 10 do 45 tysięcy złotych. Jak informuje Jadczak, dokument został podpisany z naruszeniem prawa i nie powinien obowiązywać, ponieważ była to działalność na szkodę spółki. Łącznie ta dwójka miała otrzymać 1,3 mln złotych. Wspomniana Anna M.-Z. usłyszała zarzut przywłaszczenia 824 tysięcy złotych, a w sumie gangsterzy – jak twierdzi prokuratura – mieli wyprowadzić z klubowej kasy nawet 10 milionów złotych.

Kambodżański kabaret

Nielegalne interesy to jedno, ale druga sprawa dotyczy codziennego funkcjonowania klubu, który z czasem zaczął zalegać z wypłatami dla piłkarzy. Zresztą kuriozalność całej tej sytuacji najlepiej oddaje słynne zamieszanie z kambodżańskim inwestorem Vanna Ly, o którym nikt nigdy nie słyszał i o którym nikt nigdzie nie był w stanie nic powiedzieć – nawet w Kambodży. Sprawa była podejrzana od samego początku, a nawet mimo oczywistego przekrętu Wisła została przejęta przez Ly i jego wspólnika Matsa Hartlinga – w którego przypadku odkryto później podobne przekręty na grube kwoty za granicą. 18 grudnia oficjalnie wszystkie akcje Wisły Kraków SA zostały sprzedane „luksembursko-brytyjskiemu konsorcjum funduszy inwestycyjnych”, a szczegóły umowy zostały objęte ścisłą tajemnicą.

Kolejne dni mijały a przelew na 12 milionów złotych, który miał oznaczać formalne przejęcie i uratowanie tonącej wówczas Wisły, nie przychodził. Miotający się coraz bardziej w swoich istniejących jeszcze strukturach klub, będący w złej sytuacji finansowej, wydał kuriozalne oświadczenie, wedle którego Ly podczas lotu przez Ocean Atlantycki zachorował, przez co nie dało się z nim skontaktować. Nikt normalny w te bajki nie uwierzył, zresztą kilka dni wcześniej, w Krakowie, ten sam „biznesmen” zasłaniał swoją twarz przed fotografami… otwartym parasolem, tłumacząc się chorobą na światłowstręt.

Na całe szczęście dla „Białej Gwiazdy” przelew nie przyszedł, oszuści zniknęli, a klub trafił z powrotem w ręce Towarzystwa Sportowego WK, który na szczęście zabezpieczył się na taką ewentualność.

Grupka bohaterów

Dalszą część historii można określić jako filmowy happy end. W Wisłę zaangażowały się takie postacie jak Jarosław Królewski, Tomasz Jażdżyński i Jakub Błaszczykowski, które pożyczyły klubowi potrzebne do przetrwania pieniądze. Na czoło Towarzystwa wyszedł Rafał Wisłocki, w szeregach zarządu Wisły pojawił się także Piotr Obidziński, obecny prezes klubu, który zastąpił na tym stanowisku Wisłockiego. W ratowanie „Białej Gwiazdy” zaangażował się również Bogusław Leśnodorski, a nie można zapomnieć o wielkim zaangażowaniu prawdziwych kibiców Wisły, którzy w lutym kupowali akcje klubu, dzięki czemu wzmocnili jego budżet o kilka milionów złotych. 13-krotni mistrzowie Polski nadal są w grze, ale do pełnej normalności jeszcze daleka droga i całe mnóstwo pracy.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem