Wisła Kraków. Końcowe sprzątanie

Imaz i Kort złożyli wezwanie do zapłaty zaległych pensji. To wstęp do próby rozwiązania kontraktu. Jeśli zaległości są większe niż dwa miesiące, piłkarz ma możliwość rozwiązać umowę z winy klubu. Wcześniej musi jednak napisać wezwanie do zapłaty. Jeśli w ciągu 14 dni klub nie ureguluje rozliczeń z piłkarzem, ten może złożyć wniosek o rozwiązanie kontraktu i odejść za darmo.

Rozłam w szatni?

Dla klubu to podwójna strata. Po pierwsze – traci piłkarza. Po drugie – pieniądze, bo klub jest zobowiązany do zapłaty całości kontraktu. Sytuację może zmienić jedynie… bankructwo klubu. W takim wypadku piłkarze czy inni wierzyciele mogą stracić swoje pieniądze. To też pokazuje, że piłkarze Wisły dziś nie mogą być pewni, że zobaczą należne im pieniądze. Tym bardziej warto docenić ich poświęcenie.

Pytanie, czy ruch Korta i Imaza nie sprawi, że w zespole dojdzie do rozłamu. Wedle naszych informacji, wcześniej piłkarze umawiali się, że do końca roku nie wykonują nerwowych ruchów. Imaz i Kort zaryzykowali, a w efekcie otrzymali zaległe pensje. Stało się tak tylko dzięki pożyczce, ale przebieg tych spraw może podziałać na wyobraźnię pozostałych piłkarzy. Oni, dzięki tej samej pożyczce, otrzymali tylko niewielką część zaległości.
Coraz więcej wskazuje na to, że zimą zespół Macieja Stolarczyka rozpadnie się w większym lub mniejszym stopniu. Spłacenie Imaza można traktować jako przygotowanie pod sprzedaż. Hiszpanem interesuje się Lech Poznań.

Nowy chętny

Po części to końcowe sprzątanie przed sprzedażą klubu, ale nadal nie wiadomo, kto będzie nowym właścicielem i czy do przejęcia klubu faktycznie dojdzie. Chińczycy, których do Polski chce sprowadzić Paweł Gricuk, nadal nie przysłali do Krakowa oferty. Firma Noble Capital Partners wciąż nie uwiarygodniła swojej pozycji, a wątpliwości nie zostały rozwiane. Pojawiają się głosy z mocnych źródeł, że jest kolejny chętny (a raczej kilku chętnych działających razem), a sprawa jest zaawansowana. Na razie za wcześnie jednak na szczegóły.

Na wyprostowanie spraw w klubie czekają… Meksykanie. Powstał tam projekt, który ma zbliżyć do siebie tamtejszy biznes z polskim, a pierwszy krok postawiła Arka Gdynia, mając promować region Puebla. – Wierzymy, że możemy sporo nauczyć się od Polaków, a oni od nas, szczególnie w kwestii marketingu sportowego. Kochacie futbol, a polskie kluby nie potrafią sprawić, by kibic był konsumentem. My wiemy, jak to robić, dlatego meksykańska liga jest jedną z najbogatszych na świecie – mówi Alberto Pacheco, który reprezentuje meksykańskie interesy w Polsce.

Dla Wisły też mają ofertę. – Niedawno w Gdyni doszło do spontanicznego spotkania z przedstawicielami klubu. W tym momencie czekamy, aż zarząd klubu poradzi sobie z obecnymi problemami. Spytałem prezes Marzenę Sarapatę czy jest ryzyko, że zabraknie ich w ekstraklasie. Odpowiedziała, że zrobią wszystko, by do tego nie doszło, a odebrałem ją jako szczerą i profesjonalną osobę – dodaje Pacheco. Pierwsza propozycja dla Wisły polegała na sponsoringu za kwotę 1,5 mln złotych rocznie.