Emocje, piękne bramki i… porażka. Wisła Kraków już bez złudzeń?

Najpierw był strach, czy klub przetrwa. Udało się – Wisła przystąpiła do wiosennych rozgrywek ekstraklasy. Był entuzjazm wywołany powrotem Jakuba Błaszczykowskiego. Było pospolite ruszenie, był powiew nowego, ale teraz przed krakowianami bardzo trudny czas. Dobrze wie o tym Błaszczykowski, który jest nie tylko piłkarzem Wisły, ale jednym z trzech głównych udziałowców. – Wiem o pewnych sprawach, dlatego wiem też, jak długa droga jeszcze przed nami. To będzie ciężka, codzienna praca – przekonuje kapitan Białej Gwiazdy.

 

Drygas do kadry?

Trudne czasu nie tylko w gabinetach, ale też na boisku. Mecz Wisła Kraków – Pogoń Szczecin miał intensywną końcówkę. Wisła zdobyła dwie bramki, ale wcześniej w Krakowie na boisku niepodzielnie rządzili Portowcy.

Przed meczem trener krakowian Maciej Stolarczyk stwierdził, że Kamil Drygas w ostatnich meczach grał na poziomie reprezentacyjnym i pod Wawelem pomocnik Pogoni potwierdził te słowa.

W pierwszej połowie szczecinianie nie byli jakoś specjalnie aktywni w ofensywie, ale potrafili być bardzo konkretni. W 22. minucie Drygas odważnie prowadził piłkę, nic nie robiąc sobie z towarzystwa wiślaków. Ograł Vullneta Bashę, a wreszcie wyłożył piłkę Radosławowi Majewskiemu. Doświadczony pomocnik Portowców długo się nie zastanawiał – uderzył bardzo szybko i bardzo celnie, wprost pod poprzeczkę.

 

Takich właśnie argumentów brakuje wiślakom. W Krakowie coraz mocniej tęsknią za Zdenkiem Ondraszkiem, który nawet nie najlepsze dośrodkowania potrafił zamieniać na bramki. W ataku Maciej Stolarczyk konsekwentnie stawia na Marko Kolara, ale Chorwat na razie nie odpłaca się golami. Inna sprawa, że tych sytuacji jest jak na lekarstwo. Od początku wiosny krakowianie nie stworzyli sobie żadnej stuprocentowej okazji, a pierwsze w tym roku bramki z akcji zdobyli w niedzielę, w końcówce meczu z Pogonią.

 

Basha strzela w domu

Ale oba trafienia Bashy były efektem rozluźnienia w szeregach gości. Jeszcze przed przerwą Drygas podwyższył prowadzenie po kontrowersyjnym rzucie karnym. Na przebudzenie gospodarzy trzeba było czekać bardzo długo, wcześniej Pogoń zadała cios numer trzy. Drygas wypatrzył Ikera Guarrotxenę, a ten – choć był na wprost bramki Wisły – musiał wytężać wzrok, by zobaczyć jakiegoś rywala. Zamiast tego podciągnął z piłką jeszcze kilkanaście metrów i strzelił z dystansu obok słupka. Efektownie, ale Mateusz Lis chyba mógł to obronić.

– Drygas ma bardzo dobry sezon, dobrze czuł się w swoją rolę. Cieszę się, że ustabilizował formę na tak wysokim poziomie – mówi Kosta Runjaić. Trener Pogoni denerwował się w końcówce, ale wcześniej mógł z przyjemnością patrzeć na grę swojego zespołu. Czasem jednak i w Lotto Ekstraklasie triumfuje logika. Wczoraj w Krakowie grał zespół po przejściach złożony w dużej mierze z zawodników niechcianych w innych klubach z zespołem budowanym konsekwentnie od roku. I bardzo dobrze było to widać na murawie.

 

– Bramki Bashy mają dla nas lekki posmak goryczy, bo nie dały nam punktów – mówi Stolarczyk. – Zaskoczył nas tymi uderzeniami, chyba ćwiczy je w domu – dodaje z charakterystyczną dla siebie swadą. On najlepiej wie, jak rozmontowana jest teraz jego drużyna, jak wiele pracy, by choć przypominała ekipę z jesieni.

 

Świetna publiczność

Zryw Wisły w końcówce zamazuje nieco ten obraz, ale pokazuje też, że Biała Gwiazda to wciąż drużyna z charakterem. To ważny sygnał do kibiców. Do wejścia na wczorajszy mecz uprawnione było 22591 osób, ale na trybunach pojawiło się 17775. To wciąż świetna frekwencja, ale trzeba na nią chuchać i dmuchać. Wczoraj 2 tysiące osób pojawiło się na meczu Wisły po raz pierwszy i tylko ta końcówka może zachęcić ich do przyjścia raz jeszcze.

Warto dodać, że w trakcie meczu nie był prowadzony zorganizowany doping, co jest efektem protestu grup kibicowskich. Ale na stadionie nie było cicho, a kibice spontanicznie potrafili porwać drużynę gospodarzy do lepszej gry. – Kibice byli dwunastym zawodnikiem Wisły. Gra przy takiej publiczności to przyjemność – ocenia Runjaić.

Krakowianie mają jeszcze matematyczne szanse na grupę mistrzowską, ale o to będzie już bardzo trudno.

 

Wisła Kraków – Pogoń Szczecin 2:3 (0:2)

0:1 Radosław Majewski, 22 min
0:2 Kamil Drygas, 32 min (karny)
0:3 Iker Guarrotxena, 49 min
1:3 Vullnet Basha, 86 min
2:3 Vullnet Basha, 89 min.

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 17 775.

Wisła Kraków: Mateusz Lis – Matej Palcic (59. Łukasz Burliga), Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak – Jakub Błaszczykowski, Patryk Plewka (60. Vukan Savicevic), Vullnet Basha, Kamil Wojtkowski, Sławomir Peszko – Marko Kolar (59. Krzysztof Drzazga).

Pogoń Szczecin: Łukasz Załuska – Jakub Bartkowski, Sebastian Walukiewicz, Mariusz Malec, Ricardo Nunes – Iker Guarrotxena (84. Spas Delew), Tomas Podstawski (90+6. Jarosław Fojut), Kamil Drygas, Zvonimir Kozulj (87. Santeri Hostikka), Radosław Majewski – Adam Buksa.

Żółta kartka – Wisła Kraków: Łukasz Burliga, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok. Pogoń Szczecin: Jarosław Fojut.