Czkawka po jesieni

Wyjazdowe porażki z bezpośrednimi rywalami są problemem „Białej gwiazdy”. Bolą bardziej, bo Wisła zbyt wiele punktów straciła jesienią.


Po przegranej z ŁKS-em 2:3 wydawało się, że szansa na bezpośredni awans ostatecznie „odjechała” Wiślakom. Dzień później niespodziewanie punkty stracił Ruch Chorzów i strata do śląskiej drużyny pozostała dwupunktowa. Sytuacja krakowian zmieniła się o tyle, że spadli z miejsca trzeciego na piąte, bo wyprzedziły ją dwa zespoły z Małopolski – Bruk-Bet i Puszcza. Różnice między czterema drużynami plasującymi się za liderem są jednak tak niewielkie, że każda z nich nadal ma prawo wierzyć, że zajmie drugą pozycję.

Wiele straconych punktów

Jeszcze przed wpadką „Niebieskich”, która przywróciła nadzieję w krakowskim zespole, do kibiców zwrócił się Jarosław Królewski. Większościowy właściciel i prezes krakowskiego klubu życzyłby sobie, by Wisła nie tłumaczyła swoich słabości przeszłością, ale była kupiona wyłącznie na przyszłości.

– Tylko na to mamy wpływ. Nie interesuje mnie już na tym etapie, jaka była sytuacja w tamtej rundzie, jak dużo punktów odrobiliśmy. Mamy w tym momencie zarówno odpowiednią jakość w zespole, aby awansować do ekstraklasy, a także wszystko w swoich nogach i głowach – napisał w mediach społecznościowych.


Czytaj więcej o Fortuna 1 lidze:


Z Królewskim można się zgodzić co do jednego – przeszłości nie da się zmienić. Nie da się wymazać wielu błędów, które popełniły wówczas osoby zarządzające, trenerzy i piłkarze. Wielu z nich nie ma już żadnego wpływu na to, co dzieje się w gabinetach, szatni i na boisku, ale wraz z ich odejściem nie zniknęły problemy, do których doprowadzili. Zimą przy Reymonta zaczęli pisać nowy rozdział, jednak powstawanie tej „książki” zaczęło się w lipcu i na jej całościową ocenę – w tym przypadku pozytywny odbiór nastąpi tylko po awansie – będą miały wpływ także środkowe stronice.

Nie można zapominać, że przez dwa miesiące – od końca sierpnia do października – drużyna nie wygrała ośmiu meczów z rzędu, a w samej końcówce łatwo oddała punkty Podbeskidziu Bielsko-Biała, Górnikowi Łęczna i Sandecji Nowy Sącz. Gdyby wówczas zdobyła pięć-sześć więcej „oczek” dziś byłaby w dużo lepszej sytuacji. A ostatnie wyjazdowe porażki – z Puszczą, Ruchem i ŁKS-em – tak bardzo by nie bolały. W sporcie bardzo rzadko udaje się wygrać wszystko od A do Z. Raków Częstochowa świętuje już zdobycie mistrzostwa kraju, bo grał równo przez cały sezon. Na wiosnę punktował bardzo dobrze. Jednak taki sam dorobek ma Piast Gliwice, a nieco gorszy Legia Warszawa, z którą „Medaliki” przegrały w rewanżu. Wisła pozostaje najlepszą drużyną I ligi w tym roku, ale czkawką odbija się jej to, co wydarzyło się jesienią.

Czas pokazać klasę

Z niepowodzeń z drużynami z czołówki krakowianie muszą wyciągnąć wnioski. Zbyt dużo było w nich błędów indywidualnych, które klasowi rywale potrafią do bólu wykorzystać. W piątek na Reymonta przyjedzie Bruk-Bet Termalica Nieciecza, z którą będą mogli udowodnić, że mogą ogrywać nie tylko średniaków i słabeuszy. Ich atutem może być stadion i wsparcie kibiców.

– Nie ma co owijać w bawełnę, tylko powiedzieć prawdę: przegraliśmy kolejny ważny mecz i to nas po prostu boli. Nie możemy jednak zwieszać głów, tylko jeszcze mocniej trenować, bo nadal wszystko jest w naszych rękach. Jeżeli myślimy o awansie, to czas najwyższy pokazać klasę i zacząć wygrywać z najsilniejszymi zespołami. Tylko tyle i aż tyle – stwierdził Igor Łasicki, którego w piątek zabraknie na boisku z powodu pauza za kartki.


Na zdjęciu: Na wiosnę Wisła musi odrabiać straty z jesieni.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.