Wisła Kraków. Przede wszystkim cierpliwość

Yaw Yeboah na początku sezonu wyrósł na snajpera „Białej gwiazdy”.


Na starcie sezonu najlepszym strzelcem Wisły Kraków jest Yaw Yeobah. 24-letni skrzydłowy, który w swoim bogatym piłkarskim CV ma występy w Ligue 1 w barwach LOSC Lille czy Eredivisie w koszulce Twente Enschede otwierał wynik w spotkaniach „Białej gwiazdy” z Zagłębiem Lubin i Rakowem Częstochowa. Po tym ostatnim nie był jednak w pełni zadowolony.

To była lekcja

– Porażka z wicemistrzem Polski jest bardzo bolesna – mówi piłkarz pochodzący z Ghany. – Prowadziliśmy przecież do 61 minuty, a w dodatku od 51 minuty graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Ale właśnie wtedy, kiedy rywale, po czerwonej kartce, mieli na boisku tylko dziesięciu zawodników straciliśmy kontrolę nad przebiegiem gry. W pierwszej połowie wszystko układało się po naszej myśli. Graliśmy naprawdę bardzo dobrze.



Po przerwie natomiast za bardzo się nam spieszyło do zdobycia zdobycia kolejnych bramek, a pośpiech jest złym doradcą. Zaczęliśmy więc popełniać błędy, a one w piłce nożnej błyskawicznie się mszczą. Taki jest futbol. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że stare piłkarskie reguły są zawsze aktualne. One mówią, a mecz z Rakowem to potwierdził, że gdy przeciwnik dostaje czerwoną kartkę i grasz w jedenastu na dziesięciu to musisz być przede wszystkim cierpliwy.

Dostaliśmy lekcję, z której musimy wyciągnąć wnioski, bo za nami dopiero trzy mecze w tym sezonie, a przed nami jeszcze bardzo dużo spotkań, w których chcemy grać lepiej i wygrywać.

Na wyciągnięcie ręki

Piłkarz, który w poprzednim sezonie w 24 występach zdobył w ekstraklasie 4 bramki, w obecnych rozgrywkach już na starcie ma 2 trafienia. Nic więc dziwnego, że krakowscy kibice liczą na dalsze trafienia zawodnika ukształtowanego w Akademii Manchesteru City.

– Gram już w polskiej ekstraklasie drugi rok więc mogę powiedzieć, że poznałem już tajniki tej ligi – dodaje skrzydłowy Wisły Kraków. – Cieszę się, że ten sezon zacząłem od strzelenia gola w meczu z Zagłębiem Lubin i że trafiłem też w drugim ligowym spotkaniu na naszym boisku, ale ta bramka z meczu z Rakowem nie dała mi pełnej satysfakcji.

Byłbym na pewno szczęśliwszy gdybyśmy jako drużyna w tym meczu osiągnęli sukces, który przecież był na wyciągnięcie ręki. Niestety tak się nie stało i dlatego to wszystko co za nami, razem z towarzyskim meczem z SSC Napoli, już musimy zostawić za sobą, a patrzeć na to co jest przed nami.

Dobrze się kojarzy

A przed Wisłą już jutro o godzinie 20.30 kolejny występy, czyli wyjazdowy mecz ze Stalą Mielec.

– Mielecki stadion bardzo dobrze mi się kojarzy – wyjaśnia snajper „Białej gwiazdy”. – Na nim rok dziesięć miesięcy temu strzeliłem swojego pierwszego gola dla Wisły, a w sumie schodziłem z boiska z dwoma trafieniami i trzema punktami, bo wygraliśmy 6:0. Teraz też jedziemy po zwycięstwo. Takie nastawienie jest najważniejsze. Nie chodzi o to, że Stal jest w tabeli dużo niżej od nas tylko o to, że my musimy jeszcze ciężej pracować i starać się unikać błędów, które popełniliśmy w poprzednich spotkaniach.

Pewność siebie

– Wyciąganie wniosków z tego co się nie udało to najlepszy sposób na rozwój, a mamy w drużynie taki potencjał, że możemy w każdym meczu myśleć grać o pełną pulę. Bez względu na to czy przyjdzie nam grać jedenastu na jedenastu czy jedenastu na dziesięciu to musimy zachować pewność siebie od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego.

Do tego musimy dołożyć radość z gry i to jest recepta na to, żeby wszystko poukładało się po naszej myśli i zgodnie z życzeniami naszych kibiców, którzy i na naszym stadionie, i na boiskach rywali są naszym dwunastym zawodnikiem.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus