Wisła Kraków. Stoper wyręczył napastników

Kapitan „Białej gwiazdy” zapewnił drużynie optymizm przed meczem z liderem.


Czwarta pozycja Wisły Kraków po siedmiu kolejkach rundy jesiennej dla niektórych jest zaskoczeniem, a dla innych dowodem na to, że trener Adrian Gula prowadzi zespół dobrą drogą. Słowacki szkoleniowiec, mający już za sobą 100 dni pracy w podwawelskim klubie, może się pochwalić tym, ze „Biała gwiazda” odzyskuje blask. Dowodem na to był także finisz w niedzielnym spotkaniu z Lechią Gdańsk. Krakowianie, choć do 71 minut przegrywali 0:2 zdołali zremisować, a strzelec obydwu goli kapitan Michal Frydrych zapewnił całej drużynie optymizm na tydzień przygotowań do starcia z liderem.

– Muszę powiedzieć, że od początku meczu z Lechią graliśmy bardzo dobrze, ale w pierwszej połowie zabrakło nam wykończenia akcji – mówi 31-letni stoper z Czech. – Natomiast, rywale do przerwy wykazali się niemal stuprocentową skutecznością. Swoje dwie szanse zamienili na dwa gole, a trafieniem z wolnego w doliczonym czasie gry mocno nas zmotywowali. W szatni powiedzieliśmy sobie, że możemy zdobyć dwie, a nawet trzy bramki i po wznowieniu gry atakowaliśmy z pasją. Jednak napastnicy nie mieli szczęścia więc postanowiłem im pomóc i cieszę się, że dwa razy wpakowałem piłkę do siatki. Na polskich boiskach, na których gram od roku, taka sztuka udała mi się pierwszy raz. W poprzednim sezonie miałem w sumie trzy gole, z czego dwa z karnych, a w tym zacząłem od gola samobójczego więc tym bardziej mam się z czego cieszyć. Dwie bramki w jednym meczu strzeliłem też w czeskiej lidze, jakieś osiem lat temu, więc można powiedzieć, że to historia.

Do samego końca

W piłce nożnej najważniejsze jest to co przed nami, a Michał Frydrych przed spotkaniem z Lechem najmocniej podkreśla to, że Wisła Kraków zaczyna tworzyć monolit.

– Po meczu z Lechią najbardziej byłem zadowolony z tego, że pokazaliśmy charakter – dodaje trzykrotny mistrz Czech. – Walczyliśmy do samego końca. Nawet gdy w 3 minucie doliczonego czasu gry Serafin Szota po drugiej żółtej kartce musiał opuścić boisko wierzyliśmy, że jesteśmy jeszcze w stanie strzelić wyrównującego gola i z tą myślą pobiegłem w pole karne gdańszczan przy naszym rzucie rożnym w 97 minucie gry. Moja główka, dająca wyrównującą bramkę i dała także moc na cały tydzień, który zakończymy w Poznaniu. Lech jest liderem i może się pochwalić tym, że nie przegrał meczu, ale my już w tym sezonie wygraliśmy z mistrzem Polski Legią Warszawa więc wybiegniemy na poznańskie boisko żeby zagrać najlepiej jak potrafimy.



Na dobrej drodze

– Chcemy grać „swoją piłkę”, ale musimy też pilnować się przed tym, żeby przeciwnik nie rozwinął skrzydeł. W meczu z Lechią bilans strzałów był 21:12, ale do tabeli wpisany został wynik 2:2. Dlatego musimy z tego wyciągnąć wnioski i nadal pokazując to, że jesteśmy na dobrej drodze jeżeli chodzi o grę, osiągać lepsze rezultaty. Uważam, że mamy wszystkie argumenty, żebyśmy nadal byli groźni w ataku, a jednocześnie bronili się tak, żeby przeciwnik nie strzelił nam gola. Z takim nastawieniem wyjechaliśmy do Poznania, gdzie na pewno czeka nas trudny mecz, ale jesteśmy na to przygotowani. W każdej formacji mamy swoje atuty i postaramy się je wykorzystać – kończy Michal Frydrych.

Strzelec i asystenci

Wszystko wskazuje więc na to, że kibice mogą się w Poznaniu spodziewać ciekawego widowiska. Przemawiają też za tym statystyki, bo Wisła i Lech z 13 zdobytymi bramkami są najlepiej strzelającymi drużynami ekstraklasy. W krakowskiej drużynie najlepiej strzela Yaw Yeboah, który ma 3 trafienia ma na swoim koncie, a w roli asystentów prym wiodą Matej Hanousek, Michal Skvarka oraz Dor Hugi, mający po 3 podania otwierające drogę do bramki rywali. Potencjał „Białej gwiazdy” jest więc spory.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus