Dostali po głowie

Wisła Kraków szykuje się do jutrzejszego meczu w Łęcznej, ale jednocześnie sporo uwagi poświęca niemal pewnym występom w barażach.


Od niedzielnego popołudnia atmosfera wokół klubu i drużyny „Białej gwiazdy” jest zgoła inna niż przez większość rundy wiosennej. Bolesna porażka z Zagłębiem wciąż jest rozpamiętywana przez wiele osób. Najszybciej muszą o niej zapomnieć piłkarze, bo wyjazdowe zwycięstwo z Górnikiem, który w tym roku jest u siebie niepokonany, może im przywrócić równowagę i poprawić pozycję w tabeli.

Zmiany w obronie

W składzie szykuje się kilka roszad, w tym dwie w linii defensywnej. Etatowy prawy obrońca Bartosz Jaroch uszkodził więzadła stawu kolanowego i w piątek po obiedzie nie pojechał z drużyną na Lubelszczyznę. Trener Radosław Sobolewski uważa, że piłkarz powinien być do dyspozycji we wtorek, gdy zostały zaplanowane pierwsze spotkania barażowe. 28-latka zastąpi Dawid Szot, który w ostatnich tygodniach łatał dziurę na lewej stronie. W Łęcznej zabraknie także pauzującego za żółte kartki Borisa Moltenisa, a w jego miejsce powinien wystąpić Joseph Colley. Możliwy jest także powrót do wyjściowego składu Mateusza Młyńskiego.

Z lewym skrzydłem, na którym ostatnio grał Momo Cisse, krakowianie mają kłopoty z powodu niedyspozycji Aleksa Muli. Hiszpan już trenuje, ale w sobotę jeszcze nie znajdzie się w kadrze meczowej.

– Od dłuższego czasu zmagamy się z problemami na lewej stronie, natomiast przed Zagłębiem dawaliśmy radę. Zmiany personalne lub w ustawieniu dawały pozytywny rezultat. Będziemy musieli się poważnie nad tym zastanowić – mówi szkoleniowiec.

Zasłużona krytyka

Po koncertowym zmarnowaniu szansy w ostatnim spotkaniu, Sobolewski przekazał swoje wnioski zespołowi i zaproponował poprawę szwankujących elementów. Sugerował, by skupić się na małych rzeczach, które trzeba wykonać doskonale, by przyszedł oczekiwany efekt. Pierwszą w tym roku porażkę przed własną publicznością tłumaczy przede wszystkim nieskutecznością.

– Oddaliśmy prawie 20 strzałów i strzeliliśmy tylko jednego gola. Przeciwnik wykonał ich o wiele mniej, strzelił dwa i wygrał. To jest tak naprawdę przyczyna tego, że nie chwyciliśmy szansy – uważa.


Czytaj więc o: Wisła Kraków


Pytany o bardzo słabą grę Luisa Fernandeza, nie pastwi się nad liderem drużyny. – Każdemu z nas zasłużenie dostało się po głowie. Krytyka jest jednym z elementów naszego zawodu. Jeżeli dowieźlibyśmy prowadzenie 1:0, to każdy uważałby, że zagraliśmy dobre lub przynajmniej przyzwoite spotkanie. Zawiedliśmy jako zespół, nie skupiamy się na jednej osobie.

Myślami w barażach

Trzy punkty zdobyte w Łęcznej i aż trzy korzystne wyniki w meczach z udziałem rywali (porażka Ruchu oraz remisy Bruk-Betu i Puszczy) dadzą Wiśle bezpośredni awans. Trzeba go jednak rozpatrywać w kategoriach cudu. Dopóki piłkarze w grze, wszystko jest możliwe, natomiast przy Reymonta muszą poważnie myśleć o walce w barażach. Pierwsza odsłona już we wtorek, a więc trzy dni po jutrzejszym spotkaniu. Podopieczni Sobolewskiego mają dodatkowy problem, bo jako jedyni z czołowej szóstki zagrają na wyjeździe i będzie ich czekała długa podróż. Do tego „grozi” im także wyjazd na baraż. W klubie rozważali różne scenariusze dotyczące powrotu z Łęcznej. Zdecydowali, że jak najszybciej wrócą do Krakowa, by w niedzielę przeprowadzić odnowę i trening.

– Zespół, który będzie najlepiej przygotowany fizycznie do ewentualnych dodatkowych meczów, będzie miał większe szanse na zwycięstwo. Bierzemy pod uwagę każdą ewentualność, nie chcemy zadbać ani jednego elementu – zapowiada Sobolewski.


Na zdjęciu: Wisła Kraków zawiodła w meczu z Zagłębiem. Czy piłkarze podniosą się na decydujące spotkania?
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.