Wisła Kraków. Teraz to procentuje

Podstawowy obrońca krakowskiej Wisły rozegrał w rundzie wiosennej 13 spotkań w tyskich barwach.


Krystian Wachowiak rundę wiosenną spędził jako zawodnik wypożyczony. Zna tyski stadion najlepiej spośród wszystkich piłkarzy Wisły. 20-letni wychowanek Zawiszy B„Białą gwiazdę”.

– Jestem pewien, że zdobędziemy z chłopakami awans do ekstraklasy, a moim głównym celem jest wywalczenie sobie miejsca w pierwszym składzie – mówił pół roku temu witając się z klubem wicemistrzów Polski z 1976 roku.

Boiskowa pewność siebie

Ani jedno, ani drugie zadanie nie zostało wykonane, bo w koszulce z trójkolorowym herbem na piersi Wachowiak wystąpił w sumie 13 razy, a tyskiej drużynie do awansu z 12. miejsca było bardzo daleko. Na pewno więc ambitny piłkarz nie zaliczy tego okresu do najlepszych momentów w swojej karierze, ale jego obecna gra w zespole Jerzego Brzęczka świadczy o tym, że nie zmarnował pierwszego półrocza.

– W GKS-ie byłem ustawiany na lewym skrzydle i zrozumiałem, że to nie jest do końca moja pozycja – przypomina obrońca Wisły.

– Ponadto wiedziałem, że po powrocie do Krakowa będę przymierzany do gry na lewej obronie. Z tą myślą ściągano mnie pod Wawel z Chojniczanki, bo tam właśnie ustawiony zostałem jako lewy obrońca i na tej pozycji czuję się najlepiej. Zdaję sobie sprawę, że w GKS-ie Tychy nie pokazałem w pełni swoich możliwości, ale najważniejsze było to, że mogłem grać. To na pewno wpłynęło na moją boiskową pewność siebie i teraz to procentuje.

Cel jest jasny

Wprawdzie młody obrońca nie zakładał, że po powrocie do Krakowa będzie musiał grać w I lidze, ale po spadku Wisły z ekstraklasy dostał swoją szansę i chce ją w pełni wykorzystać.

– Spadek dla takiego klub jak Wisła, bo to jest niesamowity klub z niezwykłą historią, to był ciosDo końca łudziłem się, że jednak się utrzymamy i byłem smutny, gdy po meczu z Radomiakiem klamka zapadła, ale teraz cel jest jasny – wracamy do ekstraklasy i nie widzę innego wyjścia. – dodaje zawodnik mający na koncie 2 występy w ekstraklasie.

– Nic więc dziwnego, że Wachowiak solidnie przykładał się do pracy w okresie przygotowawczy pod wodzą Jerzego Brzęczka i efekty widać na murawie.

– Wydaje mi się, że w był to mój najcięższy okres przygotowawczy – zapewnia obrońca „Białej gwiazdy”.

– Wykonaliśmy ogromną pracę jako drużyna i ja też indywidualnie wkładałem w zajęcia 101 procent. Ale gdyby nie to, choć w trakcie zajęć nie brakowało narzekań na upał i zmęczenie, nie byłoby teraz tej formy jaką mamy. Leszek Dyja, który w sztabie Jerzego Brzęczka odpowiada za przygotowanie fizyczne, też ma w tym sporo zasług, ale najważniejsze, że czuję się świetnie pod względem fizycznym na boisku.

Pod wodzą selekcjonera

– Super jest także to, że trenujemy z Jerzym Brzęczkiem, który prowadził reprezentację Polski. Treningi mega mi się podobają. To są zajęcia piłkarskie, w których stawiamy na szybkość gry i na technikę. Próbujemy „tiki-taki” w budowaniu sytuacji od tyłu i naprawdę to jest coś wspaniałego, że można korzystać z doświadczenia i umiejętności trenera, który prowadził drużynę narodową, bo bycie w niej to jest najwyższy zaszczyt dla każdego Polaka grającego w piłkę. Ja też o tym marzę, ale teraz najważniejsza jest Wisła i nadchodzący mecz z GKS-em Tychy oraz walka o ekstraklasę, bo w niej można się tak naprawdę pokazać i myśleć o kolejnych krokach w piłkarskiej karierze, w której patrząc w przyszłość, widzę siebie grającego w Wiśle w ekstraklasie.


Fot. Mateusz Porzucek PressFocus