Wisła Kraków. Wstyd i najgorszy moment

Łzy Kazimierza Kmiecika zrobiły wrażenie nie tylko na kibicach Wisły Kraków.


Po 26 latach gry w najwyższej klasie rozgrywkowej Wisła Kraków spadła na zaplecze ekstraklasy. Widmo degradacji, które już od kilku miesięcy krążyło nad stadionem przy ulicy Reymonta stało się faktem po porażce „Białej gwiazdy” w Radomiu, a spadek zespołu Jerzego Brzęczka przypieczętowała bramka byłego zawodnika krakowian Dawida Abramowicza.

– Jeżeli w tak ważnym dla nas meczu prowadzimy 2:0, kontrolujemy spotkanie, a ostatecznie przegrywamy 2:4 to są rzeczy, które trudno wytłumaczyć – stwierdził załamany trener „Białej gwiazdy”. – Nie wykluczam, że zostanę na następny sezon. Musimy jednak po tym meczu zachować trochę chłodnej głowy. To jeszcze zbyt wczesne i to są za bardzo emocjonalne momenty, żeby o tym mówić. Na pewno będziemy jednak rozmawiać.

Przeprosiny

Włodarze 13-krotnego mistrza Polski od razu natomiast zwrócili się do kibiców. Jarosław Królewski na Twitterze przeprosił fanów pisząc: „Nie ma zbyt wielu pojemnych słów, które pomieszczą uczucia w tej chwili. Po prostu przepraszam wszystkich, którzy dziś muszą tego wszystkiego doświadczyć”.

Natomiast Tomasz Jażdżyński stwierdził: „Bardzo przepraszam. Zawiodłem. Stało się coś, co nie miało prawa się stać. Zrobiliśmy zbyt wiele błędów, podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji. Teraz konieczne będą poważne zmiany. Ja osobiście jestem na nie gotowy”.

Oklaski i mocne słowa

Fani zespołu spod Wawelu nie kryli wściekłości. Najbardziej zagorzali czekali na przyjazd trenerów i zawodników na stadionie, gdzie oklaskami przywitali Kazimierza Kmiecika. Legenda „Białej gwiazdy” zapisała się w sercach kibiców łzami, które wylewał po ostatnim gwizdku długo siedząc w Radomiu na trenerskiej ławce po ostatnim gwizdku sędziego. Na jednym z transparentów widniał napis „Kuba, Kaziu, Sobol z nami kibicami. Reszta won”. Natomiast z ust padały mocne słowa, które wywołały u zawodników poczucie winy.

– Kibicom chcę powiedzieć dwie rzeczy – zaczął kapitan Michal Frydrych. – Po pierwsze wielkie dzięki za wsparcie, które zawsze od nich mamy. Są naszym dwunastym zawodnikiem i tym większy dla nas wstyd, że nawet w dwunastu nie potrafiliśmy wygrywać. Do końca stali przy nas, a my nie daliśmy im żadnej radości w tym sezonie. Wiem, że dla nich Wisła to całe życie. Nie wiem, co więcej mógłbym dodać. To nasza wina. Drugą rzecz, którą chcę im powiedzieć, to po prostu przepraszam… Po pięciu kolejkach byliśmy bodaj na trzecim miejscu i chyba wszyscy myśleliśmy, że będziemy w tym sezonie walczyć o czołowe lokaty.

A później wszystko zaczęło się sypać. Nie wiem czego nam brakowało. Charakteru? Umiejętności? Skuteczności? Nie wiem. Były przecież dobre mecze, ale nie było zwycięstw. Za dużo było remisów, a rywale wygrywali. Jeśli nie wygrywasz, trudno się utrzymać. Nie przypuszczałem, że spotka mnie coś takiego. To najgorszy moment w mojej karierze. Jak kapitan na pewno czuję się odpowiedzialny za to, co się stało i nie wiem co będzie dalej.

Pomóc w powrocie do ekstraklasy

Bardziej dosadnie na temat tego co się stało wypowiadał się Zdenek Ondrasek. – To jest wstyd – oświadczył 33-letni napastnik. – Wstyd dla każdego z nas! Bez walki, bez charakteru w polskiej lidze nie da się grać. Nie wiem, co się będzie działo, ale wiem, że trzeba zrobić wszystko, żeby Wisła wróciła tam, gdzie jest jej miejsce, czyli do ekstraklasy.

Wiem, że to będzie bardzo trudna droga, ale jeśli mnie nikt z Krakowa nie wyrzuci, to ja się nigdzie nie wybieram. Nie wiem, jakie będzie miał wobec mnie klub plany, ale chcę zostać. Chcę pomóc Wiśle w powrocie do ekstraklasy.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus