Wisła Kraków. Wyciągać jak najwięcej
Jerzy Brzęczek wspomina kibica-legendę „Wiślackiego Smoka” i analizuje mecz we Wrocławiu.
Do sympatyków Wisły dotarła w Wielkanocny Poniedziałek bardzo smutna informacja – zmarł 51-letni Stanisław Sękiewicz, kibic-legenda. Od 1988 roku nie opuścił żadnego domowego meczu „Białej gwiazdy”, a od 2005 roku przejął rolę wiślackiej maskotki i jako „Smok” pełnił ją 17 lat.
Trzeba mieć pokorę
– Dowiedzieliśmy się o tym przed meczem ze Śląskiem i oczywiście składam najszczersze kondolencje dla najbliższych – mówi trener Jerzy Brzęczek. – Na pewno jest to bardzo przykre, tym bardziej, że na ostatniej konferencji prasowej przed Świętami Wielkanocnymi mówiliśmy jeszcze o zbiórce dla Stasia. To jednak pokazuje jakie jest nasze życie. Musimy więc wyciągać z niego jak najwięcej i z takim nastawieniem podchodzić do każdego spotkania.
We Wrocławiu piłkarzom z Krakowa nie udało się w pełni zrealizować założeń, choć kolejny raz zespół spod Wawelu pokazał dobrą piłkę.
– Patrząc na to spotkanie, w szczególności na pierwsze 25 minut, trzeba było przyznać, że realizowaliśmy wszystko to, co sobie założyliśmy – dodaje trener Wisły. – Zdobyliśmy szybko bramkę i mieliśmy kolejne dobre sytuacje na strzelenie gola, ale zabrakło nam skuteczności. Podszedłem około 30. minuty do trenerów naszego sztabu szkoleniowego i powiedziałem, że będziemy mieć problemy, bo w naszej grze pojawiło się za dużo nonszalancji i arogancji. Poczuliśmy się zbyt pewnie, a w piłce trzeba mieć cały czas pokorę.
Widoczny był brak konsekwencji w naszych poczynaniach, zbyt często traciliśmy futbolówkę w środkowej strefie, a Śląsk to wykorzystał. Nastawiając się na wymianę ciosów w bardzo krótkim czasie sami napędziliśmy przeciwnika bardzo łatwymi stratami w środkowej strefie, a tuż przed przerwą straciliśmy gola na 1:1. W drugiej połowie znowu wróciliśmy do tej gry z pierwszych fragmentów pierwszej polowy.
Mieliśmy swoje sytuacje, ale nadziewaliśmy się na kontry Śląska, który jeszcze w ostatniej akcji mógł nawet zadać decydujący cios. Skończyło się jednak na podziale punktów, który w naszej sytuacji w tabeli niewiele zmienił. Przed nami jednak pięć kolejek. Zdajemy sobie sprawę, że walka będzie bardzo ciężka, ale będzie także na pewno interesująca.
Zbyt mało
Krakowianie plasują się na 16. pozycji i do zajmującego pierwsze bezpieczne miejsce Zagłębia Lubin tracą 2 punkty. Jeżeli jednak będą do końca sezonu na tej fali wznoszącej, prezentowanej od pewnego czasu, to są w stanie wydostać się ze strefy spadkowej.
– Jesteśmy w takim, a nie innym miejscu, ale w mojej opinii ta drużyna zrobiła duży postęp – zwraca uwagę szkoleniowiec „Białej gwiazdy”. – W meczu ze Śląskiem też to było widać. W drugiej połowie dążyliśmy przecież do zdobycia bramki, ale rywale bardziej się wycofali, więc był taki moment, w którym nie masz dużo przestrzeni i musisz uważać na kontry przeciwnika.
Mieliśmy swoje sytuacje, ale zbyt mało. Gdybyśmy zdobyli bramkę na 2:0, to bylibyśmy bliżej zwycięstwa. Wróciliśmy jednak do Krakowa z punktem, który szanujemy. Odrobiliśmy oczko, ale mamy jeszcze kilka ważnych spotkań. Plusem jest to, że drużyna realizowała plan dobrze. Strzeliliśmy gola i mieliśmy inne sytuacje, ale straciliśmy gola przez naszą nonszalancję i nad wyeliminowaniem błędów cały czas musimy pracować.
Na zwycięską ścieżkę
Przed krakowianami w poniedziałek kolejny mecz o bardzo ważne punkty. Na stadion przy ulicy Reymonta przyjedzie zajmująca 7. miejsce w tabeli imienniczka z Płocka, która pół roku temu na swoim boisku wygrała 2:0. Katem „Białej gwiazdy” w rundzie jesiennej okazał się Łukasz Sekulski, który w tym sezonie ma już na koncie 11 trafień, a w przedświątecznej kolejce miał bramkowy udział w pokonaniu 2:1 Pogoni w Szczecinie. Łatwo więc na pewno nie będzie, ale kibice pod Wawelem ciągle wierzą, że zespół Jerzego Brzęczka wkroczy na zwycięską ścieżkę i będzie się piął w górę tabeli.
Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek ma silną wiarę w utrzymanie „Białej gwiazdy” w ekstraklasie.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus