Wisła Kraków. Żal i rozczarowanie

Michal Frydrych zdobył trzecią bramkę dla „Białej gwiazdy” i zobaczył ósmy już w tym sezonie żółty kartonik.


Druga porażka z rzędu zepchnęła Wisłę Kraków na 12. miejsce w tabeli ekstraklasy. O ile jednak po powrocie z Bielska-Białej zawodnicy „Białej gwiazdy” mówili o rozczarowaniu swoją grą, to po spotkaniu z Rakowem Częstochowa, w którym na swoim boisku dotrzymywali kroku zespołowi z czołówki, widać było w ich oczach żal po straconej szansie.

– Raków pokazał jakość i to był dla nas trudny mecz – mówi Michal Frydrych, który wykorzystując rzut karny doprowadził do wyrównania.

– Zagraliśmy lepiej niż poprzednio z Podbeskidziem, ale znowu straciliśmy pierwsi gola i ostatecznie nie zdobyliśmy nawet punktu. Żeby punktować musimy przede wszystkim lepiej bronić i nie możemy tracić bramek.

Tylko z karnego

Z obroną krakowianie mieli spore problemy. Wrzutki gości w pole karne Wisły, zarówno ze stałych fragmentów gry jak i z akcji – tak jak w 33 minucie przy golu Davida Tijanicia, okazały się kluczem do otwarcia wyniku. A kontra pięciu na trzech wyprowadzona w 63 minucie przez Kamila Piątkowskiego i sfinalizowana przez Marcina Cebulę zamknęła rezultat. Podopieczni Petera Hyballi zdołali odpowiedzieć tylko trafieniem z rzutu karnego wywalczonego w 38 minucie przez Stefana Savicia, a z gry nie zdołali, mimo kilku znakomitych okazji, nic wskórać. Piotr Starzyński mierząc w okienko pomylił się minimalnie i trudno mieć do niego pretensje, ale za to Żan Medved marnując dwie „setki” naraził się na dużą krytykę kolegów z zespołu i kibiców.


Czytaj jeszcze: Uzasadniona radość

Po indywidualnych błędach

– Zabrakło nam jako drużynie jakości w grze ofensywnej – dodaje czeski stoper, który w meczu z Rakowem zdobył swoją trzecią bramkę w tym sezonie i zobaczył ósmy żółty kartonik.

– Wyrównałem z rzutu karnego i choć wierzyliśmy, że w drugiej połowie będzie lepiej, to nie strzeliliśmy gola, a nadzialiśmy się na kontrę. Po naszych indywidualnych błędach częstochowianie zapewnili sobie zwycięstwo. Trenujemy jednak dalej i skupiamy się przede wszystkim na naszej grze, bo chcemy się pokazywać kibicom z jak najlepszej strony. Tym razem nie wyszło, ale sezon jeszcze trwa.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus