Wisła Kraków złapała oddech

Nie bez powodu w Krakowie snuto najczarniejsze wizje, bo gra Wisły była ostatnio fatalna. W piątek jednak piłkarze wręczyli kibicom prezenty z okazji (białej) Gwiazdki.


Regres Wisły w ekstraklasie trwa tak naprawdę od… sierpnia i udanego początku sezonu, który zanotował ten zespół. Czar trenera Adriana Guli szybko jednak prysł i zaczęły się ciężary. W ostatnim czasie – nie licząc meczów Pucharu Polski z pierwszoligowcami – „Biała Gwiazda” zwycięstwo odniosła tylko… w debrach z Cracovią. A było to dość dawno, bo 7 listopada.

Mylny Loska

To, że Wisłę pokonało niedawno pogrążone w kryzysie Zagłębie Lubin, dawało w Krakowie do myślenia. Wszyscy byli świadomi, że potencjalna porażka z beniaminkiem z Niecieczy będzie oznaczała bardzo niewesoły stan rzeczy w tabeli. Wówczas wiślacy mieliby nad czterema najgorszymi zespołami ekstraklasy tylko po trzy punkty przewagi. Na całe szczęście wczorajszy rywal był zespołem z dużo niższej półki.

Powiedzieć, że Termalica jest pogrążona w chaosie, to jak nic nie powiedzieć. Kilka dni temu pracę stracił tam zresztą trener Mariusz Lewandowski, którego tymczasowo zastąpił Waldemar Piątek, odpowiadający za szkolenie bramkarzy. Przedświątecznego efektu nowej miotły niecieczanie jednak nie doświadczyli.

Wisła na tle Bruk-Betu wyglądała fantastycznie. Z dużą lekkością konstruowała akcje i spokojnie dokładała do swojego dorobku kolejne bramki. Kibice tylko przecierali oczy ze zdumienia. Zaczął lider środka pola Aschraf El Mahdioui, który w 24 minucie kropnął z dobrych 30 metrów, nie dając Tomaszowi Losce większych szans.

Pochodzący z Górnego Śląska bramkarz te szanse miał natomiast przy uderzeniu Yawa Yeboaha z 44 minuty, lecz wpuścił do bramki wydawałoby się prosty strzał. Z kolei tuż na początku drugiej części Loska wybił dośrodkowanie Stefana Savicia wprost pod nogi Michala Skvarki, który strzelił na 3:0.

Bez zagrożenia

Tych goli mogło być zresztą więcej, ale piłkarze gospodarzy albo wykazywali się brakiem precyzji, albo podejmowali dziwne decyzje. Właściwie każdy piłkarz ofensywny miał na swoim koncie jakieś niepotrzebne zagranie. Po stronie Bruk-Betu właściwie zagrożenia nie było żadnego.

Przez większą część meczu poziom prezentowany przez „Słonie” faktycznie przypominał słonia – ale tego w składzie porcelany. Dopiero mniej więcej po godzinie gry Bruk-Bet trochę częściej gościł na połowie Wisły, oddał parę uderzeń, ale wynikało to z „trybu ekonomicznego”, który włączyła „Biała Gwiazda”.

Bo pewny wynik gospodarzy nie był tak naprawdę nigdy zagrożony. Oczywiście mecz z najgorszą drużyną ligi nie jest zbyt miarodajny, bo jesień w wykonaniu krakowian była słaba. Miło jednak, że na koniec roku piłkarze pokazali, że mimo wszystko potrafią grać ładną i skuteczną piłkę.


Wisła Kraków – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 3:0 (2:0)

1:0 – El Mahdioui, 24 min (asysta Hanousek), 2:0 – Yeboah, 44 min (asysta Savić), 3:0 – Skvarka, 47 min

WISŁA: Biegański – Gruszkowski, Szota, Sadlok, Hanousek – El Mahdioui – Yeboah (74. Starzyński), Skvarka (86. Kuveljić), Plewka, Savić (74. Hugi) – Kliment (65. Brown Forbes). Trener Adrian GULA. Rezerwowi: Kieszek, Wachowski, Sobol,, Koncewicz-Żyłka, Szot

BRUK-BET: Loska – Kukułowicz (46. Śpiewak), Grzybek, Biedrzycki, Putiwcew (74. Modelski), Wasielewski (87. Grabowski) – Hubinek, Jovanović (46. Zeman), Wlazło – Stefanik, Mesanović (90+1. Terpiłowski). Trener Waldemar PIĄTEK. Rezerwowi: Budziłek, Orzechowski, Pek, Bonecki

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 9007. Żółte kartki: Kliment (52. faul), Szota (90+1. faul) – Jovanović (45+1. faul), Putiwcew (50. faul)
Piłkarz meczu – Aschraf EL MAHDIOUI


Na zdjęciu: Yaw Yeboah (w środku) bawił się z obrońcami Bruk-Betu i zdobył jedną z bramek dla Wisły.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus