Wisła Kraków. Zwycięstwo z zimną krwią

Wisła na swoim stadionie na spokojnie ograła Skrę.


Do meczu, w którym krakowianie chcieli zatrzeć złe wrażenie pozostawione w drugiej połowie przegranego spotkania w Tychach Jerzy Brzęczek desygnował jedenastkę z jedną roszadą. Ivana Jelicia Baltę, który musiał pauzować po czwartej żółtej kartce, zastąpił na środku pomocy Kacper Duda. Natomiast w składzie częstochowian Jakub Dziółka zamienił w drugiej linii Szymona Michalskiego Bartoszem Baranowiczem, ale najważniejsze było to, że taka sama pozostała taktyka drużyny spod Jasnej Góry.

Goście grali bowiem uważnie w obronie i próbowali wykorzystywać każdą okazję żeby zaatakować. Pierwsza nadarzyła się już w 4. minucie i po dośrodkowaniu Damiana Hilbrychta z rzutu wolnego główkujący z 6. metra Filip Kozłowski zmusił Mikołaja Biegańskiego do trudnej interwencji. Bramkarz „Białej gwiazdy” udowodnił jednak, że jest w wysokiej formie.

Gospodarze przez pół godziny nie potrafili znaleźć sposobu na rozmontowanie bloku defensywnego rywali, aż wreszcie Luis Fernadez padł w polu karnym, a Wojciech Myć – choć patrząc na akcję z bliska nakazał grać dalej – w przerwie w grze podbiegł do ekranu i po dokładniejszej analizie sytuacji wskazał na „wapno”. Hiszpan dokończył więc dzieła i w 37. minucie myląc Jakuba Bursztyna ustalił wynik pierwszej połowy.

Druga, na którą częstochowianie wyszli z jedną roszadą – Bartłomiej Babiarz pojawił się za Przemysława Sajdaka – zaczęła się znakomicie dla krakowian. Po dalekim wyrzucie piłki przez Bartosza Jarocha, w zamieszaniu w polu karnym Skry najlepiej znalazł się bowiem Mateusz Młyński. Uciekł Szymonowi Szymańskiemu i uderzeniem zza narożnika pola bramkowego, między nogami Rafała Brusiły, w 36. sekundzie gry po przerwie, podwoił rozmiary prowadzenia faworytów, którzy już spokojnie mogli kontrolować przebieg spotkania.

Jeden strzał Kozłowskiego, który w 64. minucie po podaniu Babiarza, sprawdził czujność Biegańskiego trudno nazwać impulsem do odrabiania strat. Niewiele też dawało wprowadzanie zawodników ofensywnych przez gości i Wisła spokojnie utrzymała pozycję lidera. Natomiast Skra, po kontuzji Kamila Lukoszka i wykorzystaniu limitu zmian, grając ostatnie minuty w dziesiątkę, straciła jeszcze jednego gola. W 4. minucie doliczonego czasu gry, po rzucie rożnym Jaroch zakręcił bowiem w polu karnym Szymonem Michalskim i wstrzeli piłkę w pole bramkowe gdzie Szymański interweniował tak niefortunnie, że pokonał swojego bramkarza. Strzelona samobójcza bramka podkreśliła nieudany występ częstochowian pod Wawelem, ale zdobyte doświadczenie na pewno przyda się zawodnikom spod Jasnej Góry.

Wisła Kraków – Skra Częstochowa 3:0 (1:0)

1:0 – Fernadez, 37 min (karny), 2:0 – Młyński, 46 min, 3:0 – Szymański, 90+4 min (samobójcza).

WISŁA: Biegański – Jaroch, Łasicki, Mehremić, Wachowiak (90. Niewiadomski) – Cisse (66. Gruszkowski), Duda (84. Szywacz), Plewka, Fernadez (90. Bartoń), Młyński (84. Starzyński) – Żyro. Trener Jerzy BRZĘCZEK.

SKRA: Bursztyn – Brusiło (66. Niedbała), Szymański, Mesjasz, Czajka (85. Michalski), Lukoszek – Sajdak (46. Babiarz), Baranowicz, Olejnik (66. Sangowski), Hilbrycht (84. Łukasik) – Kozłowski. Trener Jakub DZIÓŁKA.

Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Widzów 14009.

Żółte kartki: Duda – Niedbała.

Piłkarz meczu – Kacper DUDA.