Echa dawnych hitów

Obecny trener Wisły Maciej Stolarczyk dobrze pamięta tamte spotkania. Gdy on grał w Wiśle – to krakowski klub nadawał ton rozgrywkom ekstraklasy, a jeśli ktoś skutecznie gonił „Białą gwiazdę” to zazwyczaj była to Legia. Stolarczyk spędził w Krakowie pięć lat i Wisła zdobyła w tym czasie trzy tytuły mistrzowskie. Ale i wtedy Legia potrafiła boleśnie ukłuć krakowian, jak choćby w sezonie 2014/15 gdy wiślacy kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, ale w stolicy przegrali aż 1:5.

Warszawski mur

Stolarczyk najbardziej zapamiętał jednak inny mecz z Legią – nudne 0:0 w sezonie 2005/2006. – Wspominaliśmy niedawno to spotkanie z ówczesnym trenerem Legii Dariuszem Wdowczykiem. Wystawił w tym spotkaniu pięciu obrońców i to dało efekt w postaci remisu. A jeszcze mogli wygrać, bo zagrali tak wyrachowanie, że mieli tez sytuacje do zdobycia gola – mówi trener „Białej gwiazdy”. To dobrze pokazuje, jak bardzo bano się wówczas krakowian.

Wisła przez 90 minut waliła głową w mur. Nie pomógł go przebić nawet Jakub Błaszczykowski. 20-latek był już wówczas jedną z gwiazd ligi i sposobił się już do wyjazdu zagranicę.

Spotkania z Legią zawsze wywoływały emocje, nawet wtedy, gdy grano już tylko o honor. W sezonie 2007/08 obie drużyny mierzyły się już pod koniec sezonu, gdy Wisła była pewna tytułu mistrzowskiego, ale miała na koncie niezwykłą serię 28 spotkań bez porażki. Trener Maciej Skorża nie chciał jej przerywać, więc gdy do przerwy jego drużyna przegrywała w Warszawie 0:1 z trudem trzymał nerwy na wodzy.

Rzut butelką

Dodatkowo wkurzył go Dariusz Dudka, który jeszcze przed przerwą złapał dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. – A idź już do tego Blackburn! – krzyczał do niego, bo wówczas najbardziej prawdopodobne było, że Dudka trafi do Anglii. Zamachnął się nawet butelką w jego kierunku, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i rzucił nią w innym kierunku. Zespołu nie pobudził. Zaraz po przerwie wiślacy stracili drugiego gola, a potem stać ich było tylko na kontaktowe trafienie autorstwa Pawła Brożka.

Dziś Brożek znów ostrzy zęby na Legię, której strzelił już 12 goli. W tym roku jeszcze nie zagrał z powodu kontuzji barku, ale właśnie wrócił do zdrowia. Zagrał już w meczu sparingowym i jest gotowy na niedzielę. Stolarczyk generalnie nie ma powodów do narzekań, bo po raz pierwszy w rundzie wiosennej ma do dyspozycji szerszą grupę piłkarzy. – I Paweł i Rafał Boguski są brani pod uwagę przy ustalaniu składu. Cieszę się, gdy widzę jak są zdeterminowani, by pomóc nam w najbliższych spotkaniach – mówi trener Wisły.

Ale na razie będą musieli poczekać na swoją szansę. Krakowianie nie mogą narzekać na siłę ognia. W dwóch ostatnich spotkaniach strzelili dziewięć goli, co w efekcie dało oczywiście komplet punktów.

Pomoc wbrew wszystkiemu

Determinacja bardzo się przyda, bo Wisła od dawna nie jest w stanie zrobić Legii krzywdy w Krakowie. Ostatnie pięć meczów to cztery wygrane gości, jeden remis i ani jednej bramki gospodarzy. – Spaliłem wszystkie kalendarze pięć lat wstecz, by moi piłkarze nie myśleli o tej statystyce – uśmiecha się Stolarczyk. – Taka jest historia tych spotkań i nie ma co na to patrzeć. Legia to zespół, który rokrocznie walczy o tytuł mistrzowski, ale i my mamy swoje argumenty – dodaje.

W ostatnich tygodniach życie napisało zupełnie odmienny scenariusz dotyczący rywalizacji Wisły z Legią. Gdy krakowski klub w agonii, rękę wyciągnął do niego Bogusław Leśnodorski. Były prezes Legii, człowiek powszechnie kojarzony z klubem ze stolicy. Nie oglądając się na klubowe animozje, postanowił pomóc odwiecznemu rywalowi. Zapłacił za to sporą cenę, bo wkrótce potem na jednym z meczów Legii wywieszony został transparent. Leśnodorski mógł z niego wyczytać, że pomagając Wiśle dopuścił do tego, by ludzie (związani z Legią) uznali go niegodnego podania ręki.

To odosobniona opinia, bo Leśnodorski zyskał na tej akcji powszechny szacunek. Udowodnił, że i w polskiej lidze jest miejsce na romantyzm i pomoc ponad podziałami. W niedzielę wieczorem będzie kibicował Legii, ale to wiślacy mogą liczyć na większy doping. Na meczu pojawi się komplet 33 tysiące widzów. Co ważne – firma remontowa wynajęta przez Cracovię już wczoraj zakończyła remont sektora gości. To też ważne. W ekipie „Pasów” nikt nie silił się na grę na zwłokę, za to szybko posprzątano po meczu derbowym.

 

Na zdjęciu: Jesienią w Warszawie obie drużyny stworzyły niezwykły spektakl. Czy w niedzielę też padnie dużo bramek?