Cudów po Wawelem ciąg dalszy. Wisła gromi mistrza Polski

Zima w Wiśle i Legii przebiegała nieco odmiennie. Gdy W Legii zastanawiano się, czy na pewno warto płacić dwa miliony złotych za piłkarza Benfiki Lizbona, w Krakowie kombinowali, skąd wziąć pieniądze na kosiarkę. Kiedy trener Sa Pinto wybierał z którymi dziennikarzami będzie rozmawiał, a z którymi nie, Maciej Stolarczyk zastanawiał się, czy będzie miał do dyspozycji jedenastu zawodników. Minęło 10 tygodni, a portugalski trener nawet nie czekał do końca meczu, by podejść do trenera Wisły i pogratulować mu wygranej.

Sławomir Peszko zgodnie z planem

Maciej Stolarczyk lubi iść pod prąd. Przełamywać schematy. Większość trenerów w ekstraklasie uczula swoich piłkarzy, by rozpoczęli od wybadania rywala. Sprawdźmy w jakiej dyspozycji jest rywal – oto dewiza większości trenerów na początkową fazę spotkania. U Stolarczyka jest inaczej. Wisła grała dwa trudne mecze z rzędu – najpierw gościła Cracovię, wczoraj Legię i w obu przypadkach było tak samo. Wiślacy od razu ruszyli do ataku.

W meczu derbowym dało to bramkę dopiero po kwadransie, wczoraj znacznie wcześniej. Sławomir Peszko dobił strzał Krzysztofa Drzazgi i zaczęła się zabawa. – Wygrywałem z Legią jako piłkarz Wisły Płock, Lecha i Lechii. Teraz chcę zrobić to jako zawodnik Wisły Kraków – zapowiadał przed meczem na łamach Sportu. I zabrał się do realizacji zadania w najlepszy możliwy sposób.

Legia zagrała wczoraj swoje. Czyli nikt nie wiedział co. Czasem dryblingiem błysnął Andre Martins i wiślacy musieli ratować się faulem. Bardzo chciał pokazać się Carlitos, ale najgłośniej o nim było w samej końcówce, gdy… schodził z boiska przy akompaniamencie gwizdów. W 69. minucie mógł skutecznie zamknąć dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego, ale zamiast w stronę bramki, kopnął piłkę w… boczny sektor boiska.

Jedni czekają, inni strzelają

Wisła grała, Legia kopała. Trudno było na oko stwierdzić, kto tu jest mistrzem Polski. Krakowianie atakowali z rozmachem. To była ta Wisła z najlepszych momentów w rundzie jesiennej. A przecież zupełnie inna. Z nowymi twarzami. Można było przypuszczać, że będąc w tej sytuacji trudno będzie znaleźć wartościowych ludzi. A jednak przyszli. Jest Jakub Błaszczykowski, jest Peszko. Trochę niechciani gdzie indziej, ale na dziś wciąż wielcy.

Krakowianie nie chcieli wczoraj zwalniać. Po pierwszym golu poszli po drugi. Błaszczykowski pewnie wykorzystał rzut karny. Po przerwie szli dalej. – My czekaliśmy na gola, a to Wisła strzeliła trzecią, potem czwartą bramkę – mówił po meczu Sa Pinto. No tak, czekali. Wisła nie czeka. Wisła idzie do przodu. Rafał Pietrzak fantastycznym strzałem z rzutu wolnego podwyższył na 3:0, a wynik ustalił Marko Kolar, który w sprytny sposób wykorzystał wrzutkę Macieja Sadloka.

Gwarancja jakości

Wisła ani na moment nie straciła w tym spotkaniu kontroli. Nie przeżywała naprawdę trudnych momentów. Maciej Stolarczyk przez pełne 90 minut mocno trzymał za kierownicę. Po meczu widać było, że ta wygrana mocno go cieszy. Dwa tygodnie temu jego drużyna rozbiła lokalnego rywala, a teraz najbogatszy klub w Polsce. W ostatnich trzech meczach ludzie Stolarczyka zdobyli 12 bramek. Nikt w ekstraklasie nie strzela tylu goli, a krakowianie wciąż są ekipą, która daje gwarancje jakości. Idź na mecz Wisły, a zobaczysz dobre widowisko. Wczoraj przekonał się o tym komplet publiczności. Najlepsza ofensywa, najlepsza frekwencja na trybunach. Wisła jest modna.

Władze krakowskiego klubu wciąż są w trakcie układania stosunków z kibicami, którzy chcą prowadzić na stadionie Białej Gwiazdy doping. Mecz z Legią był pierwszym spotkaniem w tym roku na którym pojawiły się flagi kibiców Wisły, a wśród nich pojawiła się jedna nawiązująca symboliką do chuligańskiej grupy „Sharks”. Na początku drugiej połowy w sektorze C odpalono kilkadziesiąt rac, na szczęście żadna z nich nie wylądowała na murawie. Niestety, z powodu zadymienia, sędzia musiał przerwać spotkanie na kilka minut.

 

Wisła Kraków – Legia Warszawa 4:0 (2:0)

1:0 – Peszko, 5 min (bez asysty),
2:0 – Błaszczykowski 40 min (rzut karny),
3:0 – Pietrzak 73 min (rzut wolny),
4:0 – Kolar 81 min (asysta Sadlok)

WISŁA: Lis 7 – Burliga 7, Wasilewski 8, Sadlok 7, Pietrzak 8 – Błaszczykowski 8 (90. Plewka niesklas.), Basha 7, Savićević 7, Peszko 7 (83. Boguski niesklas.) – Drzazga 7 (88. Wojtkowski niesklas.), Kolar 7 [Trener:] Maciej Stolarczyk.

LEGIA: Cierzniak 3 – Stolarski 2 (42. Kulenović 2), Jędrzejczyk 2, Wieteska 3, Rocha 2 – Antolić 2, Martins 4 – Vesović 4, Szymański 4, Medeiros 2 (77. Hamalainen niesklas.) – Carlitos 3 (77. Kucharczyk niesklas.). [Trener:] Sa Pinto.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: 33000.

Żółte kartki: Jędrzejczyk (71. faul),

fot. Piotr Kucza / 400mm.pl
Sławomir Peszko liczył na gola i się doczekał. Były reprezentant szybko wrócił do wysokiej formy.