Wisła Puławy – Ruch Chorzów. Ten remis nic nie daje

Trener Jarosław Skrobacz przyznał, że na I połowę jego zespół nie dojechał. A po przerwie „Niebiescy” przez ponad pół godziny musieli grać w osłabieniu. Bezpośredniego awansu już nie wywalczą.


Niecałe 2 tygodnie temu Ruch po zwycięstwie w Rzeszowie był rozpędzony i mocno depczący Chojniczance po piętach w wyścigu o bezpośredni awans. Teraz – po porażce z Radunią i remisie w Puławach – już trzeba o nim zapomnieć i nastawiać się na barażową „dogrywkę”. Środowy podział punktów najbardziej ucieszyć mógł kibiców… Stali Rzeszów, którzy nie czekając na II połowę starcia z Hutnikiem mogli zacząć świętować przypieczętowany już powrót na zaplecze ekstraklasy po 28 latach.

Niepotrzebna kartka

„Niebiescy” mogą mówić o pechu. Gdy sezon zasadniczy wkraczał na ostatnią prostą, w szatni rozpanoszyła się choroba, która nadszarpnęła zdrowie zawodników i odcisnęła piętno na ich postawie zarówno z Radunią, jak i Wisłą. Do tego doszły też absencje dwóch młodzieżowców pauzujących za kartki, Tomasza Wójtowicza i Piotra Wyroby. Trener Jarosław Skrobacz ustawił zespół tym razem na czwórkę obrońców, a nie wahadła, ale to zdało egzamin połowicznie. Ruch co prawda nie stracił dziś bramki, lecz mógł mówić o szczęśliwym remisie. To gospodarze byli lepsi, stworzyli więcej okazji, no i przez ponad pół godziny grali w liczebnej przewadze, bo chwalony dotąd ukraiński stoper Rusłan Zubkow tym razem chorzowianom nie pomógł, łapiąc drugie „żółtko” za faul w powietrznym pojedynku z Adrianem Paluchowskim. Była 58 minuta.

Zerowa skuteczność

Paradoksalnie, puławianie nie wykreowali już lepszej sytuacji na objęcie prowadzenia niż chwilę przed czerwoną kartką, kiedy to Dominik Cheba po dośrodkowaniu główkował z dosłownie metra, ale świetną paradą błysnął niezawodny Jakub Bielecki. Tuż przed przerwą pomogła mu konstrukcja bramki – słupek obił Adrian Paluchowski, dobijając strzał Macieja Kony.

– Cieszy to, jak weszliśmy w ten mecz, ale nasza skuteczność była zerowa. W drugiej połowie graliśmy już w ataku pozycyjnym i 1 zawodnik przewagi to okazało się za mało, by wygrać. Cieszy mnie, że zespół zagrał na dobrym poziomie, dążył do zwycięstwa. Przypominam, że graliśmy z Ruchem, który w tabeli jest wysoko i przed meczem taki punkt na pewno byśmy uszanowali – stwierdził Mariusz Pawlak, trener Wisły.

Słowa uznania

Jarosław Skrobacz dziękował drużynie za walkę w osłabieniu, ale mówił posępnym tonem.

– Mamy swoje problemy. Ubolewamy, że chłopaki nie mają czas na powrót do zdrowia, bo natężenie meczów jest spore. Pole manewru było ograniczone. Powiem sloganem, że dojechaliśmy dopiero na drugą połowę. W pierwszej nas nie było. Wyglądaliśmy źle, daliśmy się zdominować, mieliśmy masę szczęścia, że nie straciliśmy bramki. Po przerwie wydawało się, że wchodzimy w II połowę dobrze i może to wyglądać inaczej, ale czerwona kartka sprawiła, że trzeba się było bronić. Słowa uznania dla chłopaków, zostawili masę zdrowia i dzięki temu nie przegrywamy. Próbowaliśmy coś skontrować, lecz nie stworzyliśmy większego zagrożenia. Wisłą była bliższa zwycięstwa, ale nie zawsze lepszy wygrywa i dzięki temu wywozimy punkt – przyznawał szkoleniowiec „Niebieskich”, którzy nie dogonią już Chojniczanki i muszą skupić się na obronie 3. pozycji, dającej w barażu prawo gry obu meczów u siebie.

Wisła Puławy – Ruch Chorzów 0:0

WISŁA: Gradecki – Cheba, Bracik, Wiech, Wawszczyk, Flak (78. Banach) – Daniel, Ryszka (78. Drozdowicz), Kona, Puton (88. Kondracki) – Paluchowski. Trener Mariusz PAWLAK.

RUCH: Bielecki – Żuk, Kasolik, Zubkow, Szywacz – Żagiel (46. Marković), Sikora, Janoszka, Foszmańczyk (63. Kulejewski), Malec (69. Bąk) – Szczepan (88. Stępień). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Kornel Paszkiewicz (Wrocław). Widzów 500. Żółte kartki: Puton, Drozdowicz – Zubkow, Bąk, czerwona Zubkow (58, druga żółta).
Piłkarz meczu – Jakub BIELECKI.


Na zdjęciu: Gdyby nie interwencje Jakuba Bieleckiego, Ruch nie wywiózłby z Puław nawet punktu.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus