Wisła. Wnioski i rozmowy o stadionie

Przebieg meczu w Zabrzu mocno zaskoczył kibiców Wisły. – Nie możemy zasłaniać się tym, że drużyna jest w przebudowie, bo pewien okres już ze sobą jesteśmy. Pojechaliśmy do Zabrza wygrać, a życie zweryfikowało nasze plany. Górnik wygrał zasłużenie, a my musimy to przeanalizować i zobaczyć, gdzie były dobre momenty, a gdzie błędy, bo tych błędów na pewno było zdecydowanie więcej – mówi Maciej Sadlok.

Najgorsze za nimi

I Górnik i Wisła przeszły zimą sporą przebudowę, ale w Zabrzu poradzili sobie z tym znacznie lepiej. – Stabilizacja w składzie sprawia, że jest łatwiej. Zmiany to zawsze pewna niewiadoma. Sztuka polega na tym, by jak najszybciej nauczyć siebie nawzajem. To, że z kimś się znasz to nie znaczy automatycznie, że rozumiesz się z nim na boisku. Wierzę jednak, że to wszystko szybko się zazębi – dodaje Sadlok.

Fakty jednak są takie, że Wisła rozpoczyna wiosnę od spadku do dolnej części tabeli. – Będziemy chcieli jak najszybciej wrócić do górnej ósemki. Mamy na tyle dobrych zawodników, że stać nas na to – przekonuje Sadlok, który mężnie przetrwał największy kryzys w Wiśle. W grudniu i w styczniu, gdy w Krakowie wszystko się waliło, Sadlok spokojnie siedział w szatni i czekał na dobre wieści.

– Cieszę się ogromnie, że tak się stało. Nasz klub, nasza Wisła, powstała z kolan. Teraz wszyscy życzymy sobie, by w klubie już na dobre nastąpiła stabilizacja. Najgorsze za nami. Nie wierzę, by teraz mogła się wydarzyć jeszcze jakaś większa katastrofa. Krok po kroku wszyscy robią, by było lepiej, a my jako zawodnicy musimy walczyć o zwycięstwa, bo wtedy wszystkim będzie łatwiej – przekonuje Sadlok.

Pomoc polityka

Piłkarze wyciągają wnioski z porażki na boisku, a w tle toczą się ważne rozmowy na temat stadionu. Dzisiaj prezydent Krakowa Jacek Majchrowski przyjmie Jarosława Królewskiego. Przedstawiciel Wisły od pewnego czasu zabiegał o to spotkanie, a prezydent miał dać się przekonać dopiero wtedy, gdy poprosił go o to jeden z prominentnych znajomych, polityk z pierwszych stron gazet. Królewski chce porozmawiać na temat warunków najmu stadionu.

Wcześniej z doradcą prezydenta ds sportu, Januszem Koziołem, spotkali się prezes Rafał Wisłocki i pełnomocnik zarządu ds restrukturyzacji Piotr Obidziński. Rozmawiali o możliwości obniżenia płatności za wynajem stadionu, ale wtedy tematu nie udało się pchnąć do przodu. Ludzie z Wisły usłyszeli, że jakiekolwiek rozmowy mogą zostać podjęte dopiero wtedy, gdy uregulowana zostanie należność za wynajem stadionu na mecz z Lechem pod koniec zeszłego roku. Magistrat czuje się oszukany, bo wcześniej wielokrotnie szedł klubowi na rękę.

Pytamy w klubie. Dlaczego do tej pory nie zapłacili za spotkanie z Kolejorzem? – Dług za mecz z Lechem, który jest dla nas całkowicie bezsporny, to niestety tylko kropla w morzu długów Klubu wobec Miasta. A Stadion to nasza wspólna kwestia, którą da się rozwiązać tylko wspólnymi siłami – to tez wg mnie ogromna szansa i potencjał. Bardzo chcemy znaleźć kompleksowe rozwiązanie spraw przeszłych, czyli całego długu, spraw bieżących dotyczących rundy wiosennej i spraw przyszłych. Z tego co wiem w najbliższych godzinach będą toczyć się rozmowy, po których będę mógł, mam nadzieje, coś więcej powiedzieć – mówi Obidziński.

Dług honorowy

– Zarząd Wisły przyszedł do nas w zeszłym roku w sprawie dwóch ostatnich meczów i poprosili, by ich ratować, bo nie dograją ligi. Szukaliśmy rozwiązań prawnych, a ja osobiście prosiłem prezydenta, by to rozpatrzyć. Poszliśmy klubowi na rękę, a na koniec okazało się, że zostaliśmy oszukani. W tej sytuacji uważam, że klub ma moralny obowiązek wywiązania się z tych zobowiązań bez względu na to, kto przejął schedę po poprzednim zarządzie – przekonuje Kozioł.

– Brak wywiązania się z tych zobowiązań jak najgorzej świadczyłoby o sposobie myślenia Wisły. Jeśli taki sposób działania ma być akceptowany i traktowany jako coś normalnego to ciężko wyobrazić sobie jakąkolwiek współpracę. Pan Wisłocki i pan Obidziński wyraźnie usłyszeli ode mnie, że muszą to spłacić w pierwszej kolejności, bo uważam, że jest to dług honorowy – dodaje.

Magistrat kilkakrotnie pomagał Wiśle odkładając terminy opłat czy rozkładając zadłużenie na raty. Wszystkie te zobowiązania były przez ekipę Sarapaty łamane, ale część kibiców i tak uważa, że wsparcie Miasta jest za małe. Fakt, że w Krakowie nie ma mowy o dotacjach, ale problem tkwi po prostu w stadionie. Jest dla Miasta drogi w utrzymaniu i w obecnym kształcie nie ma perspektyw, by na nim zarabiać. Dla Wisły jest drogi w użytkowaniu – klub płaci 123 tysiące złotych za mecz. A do tego miesięcznie – 21 tysięcy zł + VAT za wynajem przestrzeni biurowych.

Czas rozwiązań

W trakcie rundy jesiennej klub miał płacić za wynajem stadionu na 48 godzin przed rozpoczęciem spotkania. Gdy Wisła była już w agonalnej sytuacji, Magistrat wykonał kolejny ukłon jego stronę. Pomimo złamanych kilku wcześniejszych ugód, Wisła znów mogła liczyć na przychylność. Na początku grudnia Magistrat zgodził się, by klub za wynajem stadionu na spotkania z Jagiellonią i Lechem zapłacił po meczach. Za spotkanie z Jagiellonią ówczesna prezes Marzena Sarapata zapłaciła, ale za mecz z Lechem już nie i do dziś ta kwota nie została uregulowana.

Całe zadłużenie wobec Miasta jest szacowane obecnie na około 5,2 mln zł, w tym 727 tysiące zł jest sporne. Za wynajem stadionu na mecz ze Śląskiem i czynsz za strefy biurowe klub zapłacił wczoraj. To delikatny postęp w drodze do unormowania stosunków. Teraz czas, by obie strony usiadły nad tematem i znalazły optymalne rozwiązania.