Witold Ciemierz: W innych krajach mają takie same problemy

W kontekście igrzysk olimpijskich w Tokio, w zapasach mamy ten sam problem, co w innych dyscyplinach. Konkretnie z kwalifikacjami mającymi wyłonić uczestników IO. Jak zapatrują się na to światowe władze zapasów
Witold CIEMIERZ:
Sądzę, że same nie za bardzo wiedzą, jak z tej pandemicznej matni wybrnąć. O tym, że do pierwszego turnieju kwalifikacyjnego w marcu (miał się odbyć na Węgrzech w miniony weekend – przyp. red.) nie dojdzie, dowiedzieliśmy się przy okazji niedawnej wizytacji przedstawicieli kierowniczych gremiów zapasów, a to w związku z planowanymi w Katowicach, na połowę czerwca, mistrzostwami Europy kadetów. Wątpliwe, czy odbędzie się drugi turniej kwalifikacyjny – w Sofii, zaplanowany na 29 kwietnia – 4 maja.

Tak przy okazji – jak są zaawansowane przygotowania do imprezy w Katowicach?
Witold CIEMIERZ: Hala (w Katowicach Szopienicach – przyp. red.) zarezerwowana, podobnie hotele, zaliczki popłacone… I tyle na razie mogę powiedzieć, nie mając wiedzy, co będzie za kilka czy kilkanaście tygodni. Zresztą jako Polski Związek Zapaśniczy mamy również problem z zaplanowanymi na początek czerwca bardzo prestiżowymi turniejami w Warszawie – Poland Open w zapasach kobiet, Memoriałem Władysława Pytlasińskiego dla klasyków oraz Memoriałem Wacława Ziółkowskiego dla wolniaków. Zazwyczaj te imprezy były ostatnimi sprawdzianami – nie tylko dla naszych reprezentantów, ale i dla całej światowej czołówki – przed najważniejszymi imprezami każdego roku. W tym – przed turniejami olimpijskimi. Nie da się ukryć, trudne dni przed nami. Czyli podobnie jak przed całym światem sportu.


Zobacz jeszcze: Mucha nie siada. W kolejce po spirytus, czyli nie będzie niczego


Wracając do spraw olimpijskich. Były zaplanowane dwa turnieje kwalifikacyjne. Co z nimi?
Witold CIEMIERZ: Nic nie wiadomo, bo przecież w pierwszym rzędzie najwięcej będzie zależeć, czy – i w jakim stopniu – da się zwalczyć epidemię. Wiemy, że władze światowych zapasów szykują różne scenariusze, ale na razie możemy poruszać się wyłącznie w sferze teorii. Tak w ogóle trzeba byłoby zacząć od tego, że nie wiadomo, czy igrzyska dojdą do skutku w pierwotnym terminie, czy też zostaną przełożone o kilka miesięcy lub nawet o rok. Słowem – nie ma mądrych.

Każdy sport ma swoją specyfikę, ta przynależna zapasom wiąże się m.in. z tzw. „robieniem wagi”.
Witold CIEMIERZ: Otóż to. Jest normą, że wielu zapaśników w perspektywie ważnego startu zrzuca wagę, czasem chodzi o 6-8 kg. To zwyczajowa część przygotowań, ale co robić, jeśli nie wiadomo, kiedy do tego startu ma dojść? Trzymać ową „startową wagę”, co jednak nie jest obojętne dla organizmu, czy poluzować sobie w tym względzie? I na tym znaku zapytania bym się zatrzymał.


Zobacz jeszcze: Koronawirus torpeduje sport. Co dalej z IO w Tokio?


A co teraz robią kadrowicze?
Witold CIEMIERZ: Przed wybuchem epidemii byli na obozach. Klasycy w Spale, wolniacy w Białogardzie, bo przecież przygotowywali się do występów na turniejach kwalifikacyjnych do igrzysk. Teraz są w domach, na pewno realizują zalecenia trenerów kadry, ale istotą zapasów jest technika. Jak ją trenować w pojedynkę? Oczywiście, wyobrażam sobie, że w innych krajach borykają się z dokładnie tymi samymi problemami.

Mamy na razie cztery kwalifikacje do igrzysk. Liczy pan na więcej?
Witold CIEMIERZ: Mam nadzieję, że tak się stanie. Zwłaszcza u wolniaków jest znacznie większy potencjał niż ta jedna wywalczona dotychczas – trochę zresztą szczęśliwie – kwalifikacja Kamila Rybickiego. Niedawne mistrzostwa Europy w Ostii pokazały, że jeszcze jedna czy dwie więcej absolutnie leżą w zasięgu naszych możliwości. No ale taki mamy czas, że jest to zmartwienie na później.