Wizjonerzy spod Jasnej Góry

Nawet, gdy na wysłużonym obiekcie meldowały się tak popularne postacie rozrywki jak: Zygmunt Staszczyk, lider grupy T. Love, skądinąd wychowany właśnie w dzielnicy Raków. W muzycznych twórczości „Muńka” Raków przewija się niejednokrotnie, a sentymentalny werset hymnu pokoleniowego częstochowian pt. „Miasto” wykonany wspólnie z grupą Habakuk, wybrzmiewający słowami: „Dawno nie byłem na Rakowie, Aleje mają w sobie melanż, Poczujesz zapach wielu kobiet” aż buzuje przywiązaniem do ukochanych miejsc, kobiet i „świętego miasta”. W meczu Rakowa z GKS-em Katowice na trybunę honorową nie można było wetknąć szpilki. Wiadomo – wybory, stąd na Limanowskiego zameldował się cały wianuszek samorządowców z prezydentami obu miast na czele. Ale to dobra gra piłkarzy Marka Papszuna zaczyna przyciągać kibiców oraz lokalny establishment, który jeszcze niedawno odwracał się plecami na same hasło: Raków Częstochowa.

Właściciel klubu, Michał Świerczewski patrzy na to wszystko co dzieje się z futbolem w czerwono-niebieskich barwach z nieco skrywaną radością. Wszyscy wiedzą, że ma wyjątkowego nosa do interesów i do zarażania własną wizją rozwoju klubu samych zawodników. W biznesie w 2012 roku postawił na swoim i przejął większościowy pakiet udziałów w spółce X-kom od Damiana Czesnego, brata zdolnej siatkarki Częstochowianki, później wrocławskiej Gwardii, Justyny Czesny. Firma przeżyła rozkwit, lecz to futbol może wprowadzić Świerczewskiego na największe salony.

„Szczepan” Okoński

Miłosz Szczepański w potyczce z Katowicami nie zagrał. W klubowym budynku tylko syknął ze złości: – Przyplątał się jakiś uraz mięśniowy. Zakuło mnie w „czwórce” i musiałem odpuścić. Chciałbym być gotowy już na najbliższy mecz z Niecieczą, ale zobaczymy.

Transfer „Szczepana” z Legii do Rakowa u wielu wzbudził spore zaskoczenie. Działacze z Częstochowy zacierali za to ręce i „podsunęli” wychowankowi Dunajca Nowy Sącz od razu 3,5-letni kontrakt, zabezpieczając się na wypadek, gdyby pomocnik wpadł w oko wysłannikom znacznie możniejszych klubów.

– Miłosz to chłopak z ogromnym potencjałem. Pamiętam, że ja go wziąłem do pierwszego zespołu Legii z drugiej drużyny. Ale u mnie nie zdążył zadebiutować, bo mnie zwolnili. Gdybym został… Bacznie mu się przyglądam jakie czyni postępy i jaka będzie jego dalsza piłkarska droga – tłumaczy nam szkoleniowiec reprezentacji Polski do lat 20 Jacek Magiera.

Po spotkaniu z Odrą Opole i kapitalnym rajdzie zakończonym zwycięskim trafieniem dla Rakowa 20-latek obok licznych komplementów i porównań mógł usłyszeć, że stylem gry przypomina… Mirosława Okońskiego. „Okoń”, niekwestionowany król dryblingu, był legenda Lecha Poznań, jest jednak o 4 cm wyższy od Szczepańskiego, którego przyjaciel z czasów wspólnej gry w Młodzieżowej Lidze Mistrzów w barwach Legii Warszawa, Sebastian Szymański może właśnie pobić transferowy „rekord Polski”.

Wyczyszczony Gliwa

Pisanie o tym, że Raków przed kolejnym starciem ligowym w Niecieczy ma problemy personalne byłoby jedna grubym nietaktem. Częstochowianie mają tak szeroką ławkę graczy na wysokim poziomie, że nawet nadszarpnięte zdrowie wspomnianego Szczepańskiego, a przede wszystkim kapitana Rakowa Rafała Figla i jego dłuższa absencja, właściwie nie mają większego znaczenia.

– W Częstochowie tworzy się kolektyw. I ja się w nim czuje coraz pewniej. Cieszmy się ze zwycięstw, ale jeszcze dozujmy emocje, bo do finału daleko – przyznaje bramkarz Michał Gliwa, który z miejsca stał się podstawowym golkiperem częstochowian.

Gliwa szybko zaadoptował się do sytemu gry z trójką obrońców preferowanego przez trenera Papszuna.

– Z tego co wiem Sandecja trenera Tomasza Kafarskiego jeszcze tak gra. Z mojego punktu widzenia, czyli bramkarza na boisku muszę być przez cały czas niesłychanie czujny, bo w razie potrzeby należy asekurować defensorów. Tak staram się czynić – dodaje Gliwa.

Byłego reprezentanta Polski (choć to tylko jeden występ) do Częstochowy też przyciągnęła wizja właściciela klubu.

– Tu pracują niezwykle ciekawi ludzie. Tworzą fajny projekt. Podpisałem więc kontrakt dwuletni z możliwością przedłużenia na kolejny rok. Najważniejsze, że wyczyściłem głowę. Gdybym tego nie zrobił, pewnie nie dawałbym zespołowi odpowiedniej jakości – podsumowuje bramkarz lidera I ligi.