Kuba zepsuł wujkowi debiut, ale i tak było obiecująco

Z Bolonii Adam Godlewski i Mateusz Miga

Włochy – Polska 1:1! Polacy zaprezentowali się w Bolonii z dobrej strony. Mimo nowych twarzy zespół Jerzego Brzęczka był sprawnie działającą maszyną, a po golu Piotra Zielińskiego długo prowadziliśmy. Niestety, kwadrans przed końcem  straciliśmy prowadzenie po błędzie Jakuba Błaszczykowskiego.

Jerzy Brzęczek miał szansę, aby jako pierwszy polski selekcjoner w XXI wieku wygrać w debiucie. Bilans jego poprzedników nie nastrajał jednak optymistycznie. Na siedem prób tylko dwukrotnie udało się zremisować, natomiast reszta premierowych spotkań trenerów biało-czerwonych kończyła się porażkami. Po laniu na mundialu w Rosji nic nie zapowiadało szybkiego odrodzenia naszej kadry, ale gra przez 5 kwadransów była nawet lepsza od spodziewanej. Klątwy związanej z debiutami selekcjonerów nie udało się jednak przełamać.

W przeddzień spotkania, na rozruchu reprezentacji Polski Zbigniew Boniek powiedział, że w piątek się ochłodzi i będzie padało. Bo go w kolanach strzyka. I jak przepowiedział prezes PZPN, aura – a wcześniej w Bolonii było naprawdę upalnie – przyszła w sukurs zawodnikom obu zespołów. Po południowym deszczu, wieczorem temperatura spadła, pojawił się wietrzyk, co dobrze wróżyło poziomowi spotkania. I okazało się, że na jakość gry obu ekip – przede wszystkim jednak zespołu Brzęczka rzeczywiście nie można było narzekać.

Co prawda przez pięć początkowych minut piłkarze byli niczym sparaliżowani, ale potem biało-czerwoni wyprowadzili błyskawiczny atak, który powinien zakończyć się golem. Mateusz Klich zmusił rywali do błędu, piłka trafiła do Roberta Lewandowskiego, który fantastycznie się zasłonił, a potem wypuścił w uliczkę Piotra Zielińskiego. Rozgrywający SSC Napoli miał dużo miejsca i czasu, mógł spokojnie zastanowić się nad wariantem wykończenia akcji, ale niestety – kopnął lekko, na dodatek wprost w Gianluigiego Donnarummę.

W 26 minucie Lewandowski powinien zanotować drugą asystę. Po wrzutce z lewej strony, dokładnie zgrał do Grzegorza Krychowiaka, a ten – już padając – zdołał oddać strzał z bliskiej odległości, który jednak Donnarumma zdołał sparować za linię końcową. Dwie szanse przed przerwą miał też Federico Bernardeschi, który najpierw z 17 metrów z rzutu wolnego strzelił tuż nad poprzeczką, zaś 37. minucie znalazł się sam przed Łukaszem Fabiańskim. Zdecydował się na uderzenie z kilkunastu metrów, kopnął jednak minimalnie obok prawego słupka naszej bramki.

Dopiero trzecie kluczowe podanie Lewandowskiego zostało wykorzystane przez partnerów. W 40 minucie kapitan reprezentacji Polski bardzo przytomnie dośrodkował z lewego skrzydła, tuż zza linii bocznej pola karnego i wbiegający na 8. metr Zieliński już nie mógł zmarnować tak fantastycznego podania.

Fot. Paweł Andrachiwicz/PressFocus

Uderzył w pełnym biegu, czysto trafił w piłkę, a akcja była przeprowadza w takim tempie, że Donnarumma nie miał nie tylko szansy, ale też czasu na skuteczną interwencję.

Tuż po przerwie do lider naszej drużyny stanął wreszcie przed szansą, choć miał trudną pozycję. Uderzył z kilku metrów z wolejem i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na pewno jednak w Bolonii udowodnił, że selekcjoner Brzęczek nie popełnił błędu powierzając mu kapitańską opaskę. Ponownie bowiem to Lewandowski był najbardziej wartościowym zawodnikiem naszego zespołu.

Mimo że Włosi wyraźnie przyspieszyli po przerwie, a Bernardeschi ponownie minimalnie przestrzelił z dystansu, napastnik Bayernu nieustannie zachęcał partnerów do wyprowadzania kontrataków. Po objęciu prowadzenia dobrze dysponowany w piątkowy wieczór polski zespół mógł stosować taktykę, w której najlepiej się czuje, czyli oczekiwać na gospodarzy na własnej połowie i starać się ich nękać szybkimi kontratakami. Gdy trzeba było jednak wrócić na naszą część boiska i pomóc kolegom w rozegraniu, dobrze absorbujący obu środkowych obrońców z Italii Lewy i z tym nie miał problemu.

Dobrze wspominał meczu w Bolonii nie będzie za to reprezentujące narodowe barwy po raz 101 Błaszczykowski. Doświadczony piłkarz Wolfsburga w bezmyślny sposób sfaulował w polu karnym Federico Chiesę, a sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Kuba podjął niepotrzebne ryzyko, bo Chiesa był ustawiony bokiem do bramki, tuż przy linii bocznej pola karnego. Zdecydowanie nie była to sytuacja bramkowa. Brzęczek mógł tylko bezradnie patrzeć, jak Jorginho wykorzystuje rzut karny, a wkrótce zdjął Błaszczykowskiego z boiska. Mógł spodziewać się, że błędy popełnią debiutanci, tymczasem brzemienna w skutki pomyłka przytrafiła się najbardziej doświadczonemu reprezentantowi…

Mimo wszystko debiut Brzęczka trzeba uznać za udany.

Włochy – Polska 1:1 (0:1)

0:1 – Zieliński 40. 1:1 – Jorginho z karnego, 78.

WŁOCHY: Donnarumma – Zappacosta, Bonucci, Chiellini, Biraghi – Pellegrini (46. Bonaventura), Jorginho, Gagliardini – Bernardeschi, Balotelli (62. Belotti), Insigne (Chiesa). Trener: Roberto MANCINI.

POLSKA: Fabiański – Bereszyński, Glik, Bednarek, Reca – Błaszczykowski (80. Pietrzak), Krychowiak, Klich (55. Szymański), Kurzawa – Zieliński (66. Linetty) – Lewandowski. [Rezerwowi:] Szczęsny, Skorupski, , Kędziora, Dźwigała, Milik, Frankowski, Kądzior, Kamiński, Piątek. Trener: Jerzy BRZĘCZEK.

Sędziował: Felix Zwayer (Szwajcaria). Widzów 24 tys. Żółte kartki: Klich (14.faul), Błaszczykowski (18.faul), Fabiański (90+3. opóźnianie gry)