Włochy. Polska cosa nostra

W finale Coppa Italia zmierzą się kluby mające w kadrach polskich piłkarzy. Dla Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika to szansa na pierwszy triumf, Wojciech Szczęsny zdobył puchar przed dwoma laty.


Termin „cosa nostra” zawłaszczyła przed laty sycylijska mafia, ale „nasza sprawa” może kojarzyć się z czymkolwiek i wcale nie w sensie pejoratywnym. Chociażby z finałem Pucharu Włoch, który po 37 latach nieoczekiwanie znów stał się naszą polską sprawą. Na Stadio Olimpico w Rzymie w meczu Napoli z Juventusem może być czterech polskich piłkarzy, ale na boisku należy spodziewać się dwóch i… nie będą z sobą rywalizować.

Boniek zaczął od pucharu

Tak było w 1983 roku, gdy w finale Juventus grał z Veroną. Finał składał się z dwóch meczów, w obu wystąpił Zbigniew Boniek, w Veronie zabrakło Władysława Żmudy. Pierwsze spotkanie wygrała Verona 2:0, trzy dni później Juventus zrobił „rimontę”, odrobił straty i po dogrywce wygrał 3:0. Bramki zdobyli król strzelców mundialu Paolo Rossi oraz dwie Michael Platini. Juventus zdobył wtedy puchar po raz 7., teraz ma na koncie 13 triumfów i jest liderem honorowej listy. Dla obu polskich reprezentantów był to pierwszy sezon w Italii, dokąd trafili z Widzewa Łódź po hiszpańskim mundialu. Puchar Włoch był pierwszym trofeum, jakie zdobył obecny prezes PZPN z Juventusem. Potem były mistrzostwo, PEZP, Superpuchar Europy, Puchar Mistrzów. Dla Żmudy czas w Veronie to dwa lata rozczarowań. Poważna kontuzja kolana i nieudana operacja sprawiły, że zaliczył tylko 7 występów. W 1984 roku wyjechał na krótko do Cosmosu Nowy Jork, powrócił do Włoch i zakończył karierę w Cremonese.

Stawiają na Zielińskiego

Dzisiaj na rzymskim Stadio Olimpico w rywalizacji Północ (Juventus) – Południe (Napoli) może być nawet czterech polskich piłkarzy. Piotr Zieliński jest podstawowym zawodnikiem Napoli, kolejni trenerzy na niego stawiają, gra najwięcej meczów i czasem aż zastanawiająca jest ich wielka wiara w jego możliwości. W finale ma być jedynym Polakiem w pierwszym składzie. Arkadiusz Milik jest tylko rezerwowym. Chce odejść, negocjacje jego agenta z klubem nie przyniosły efektów. Sprawa wydaje się przesądzona i nieustannie powraca temat Juventusu, do którego prezes Napoli Aurelio De Laurentiis ma awersję od czasu odejścia Gonzalo Higuaina, a potem trenera Maurizio Sarriego. Włoch przed rokiem odszedł z Napoli do Chelsea i wygrał z nią Ligę Europy, teraz zdobywając Puchar Włoch chce trafić do serc fanów Juventusu kosztem Napoli. Gdy pracował w Neapolu zespół chwalono za efektowną grę, ale nigdy niczego nie zdobył.

Odprawił ich z golem

Milik ma jeszcze rok kontraktu, to ostatnia okazja żeby Napoli na nim zarobiło. Ale 50 milionów euro w dobie pandemii i przymusowych oszczędności jest na pewno kwotą wygórowaną. W dodatku jest to suma dla Juventusu, bo zainteresowane Polakiem angielskie kluby mogą wyłożyć tylko 40 milionów. Jednak i to okazuje się zbyt wiele, ze strony Premier League nie ma konkretnych sygnałów. Pozostaje Juventus i pewnie De Laurentiis ostatecznie spuści z tonu. Na razie chce tylko gotówkę i nie jest zainteresowany wymianą piłkarzy. Ale Juventus poczeka. Może pozyskać teraz Milika, ale nie musi. Za rok będzie go mieć za darmo, a takie posunięcia w Turynie lubią.

– Nie znam planów Juve, ale Milik jest jednym z najlepszych napastników we włoskiej lidze. Jest doskonałym graczem na poziomie Juventusu – promuje go Boniek na łamach „Tutto Sport”.


Przeczytaj jeszcze: Mercato z poślizgiem


Na razie sytuacja Milika w Napoli nie wygląda dobrze. Do końca sezonu ma być tylko zmiennikiem Driesa Mertensa, który zdecydował się pozostać w klubie. Miał bardzo konkretną ofertę z Interu, ale Napoli zaproponowało tyle samo plus premię za odnowienie kontraktu 2,5 miliona euro. Na zamknięcie tematu Mertens… strzelił Interowi gola eliminując go z pucharu.

Szczęsny w roli obserwatora

Mecz z Interem miał jeszcze jednego bohatera. Był nim bramkarz Napoli David Ospina. Na początku meczu Kolumbijczyk miał obsuwę, bo z rzutu rożnego pokonał go Christian Eriksen. Potem znakomitymi interwencjami przyczynił się do awansu, a jednocześnie zamknął sobie drogę do finału z powodu żółtej kartki. Był nią ukarany w obu meczach z Interem. Jest zdyskwalifikowany, w bramce stanie Alex Meret, rezerwowym golkiperem powinien być Hubert Idasiak. Pojawił się w tym sezonie na ławce już w styczniu, w pucharowym meczu z Perugią. W Juventusie w pucharze broni Gianluigi Buffon, Wojciech Szczęsny nie zagrał w żadnym z czterech meczów i tak ma być także dzisiaj. Dwa lata temu Szczęsny także był rezerwowym w finale, w którym Juventus zdeklasował Milan 4:0. Jednak zagrał dwa mecze w eliminacjach i mógł zaliczyć puchar na swoje konto.

Oba zespoły spotkały się w finale w 2012 roku, Napoli po golach Cavaniego i Hamszika pokonało Juventus 2:0. Na trybunach było 70 tysięcy kibiców, teraz będzie pusto i wyżej ocenia się szanse turyńskiego zespołu. Miał dzień więcej na przygotowania i półfinał z Milanem nie kosztował go dużo sił.

Finał

17 czerwca 2020, godzina 21.00, Rzym Stadio Olimpico.

SSC Napoli – Juventus Turyn

Sędziuje Daniele Doveri.

Przypuszczalne składy

NAPOLI: Meret – Di Lorenzo, Maksimović, Koulibaly, Mario Rui – Fabian Ruiz, Demme, Zieliński – Callejon, Mertens, Insigne.

JUVENTUS: Buffon – Danilo, De Ligt, Bonucci, Alex Sandro – Khedira, Bentancur, Matuidi – Cuadrado, Dybala, Cristiano Ronaldo.

Transmisja w TVP Sport.


Na zdjęciu: Piotr Zieliński (w środku) był w pierwszym składzie Napoli w półfinale pucharu z Interem, z Juventusem też zagra od pierwszej minuty.

Fot. Pressfocus