Włókniarz Częstochowa. Powtórka z rozrywki

Włókniarz, podobnie jak przed rokiem przegrał pierwszy mecz na swoim stadionie.


Katem ponownie była Unia Leszno. W poprzednim sezonie na własnym torze „Lwy” uległy 41:49. Tym razem był progres, choć trudno tak nazwać porażkę. Częstochowianie przegrali „tylko” 44:46. Między tymi porażkami jest wiele analogii.

Dwóch liderów

Świetne zawody „odjechał” kapitan gospodarzy, Leon Madsen. Duńczyk w sześciu startach zgromadził 15 punktów, czyli ponad 1/3 dorobku całego zespołu.

– Nie jesteśmy z siebie zadowoleni. Nie lubimy przegrywać. Mam nadzieję, że za tydzień w Lublinie wrócimy silniejsi – powiedział po meczu kapitan Włókniarza.

Tym razem miał jednak wsparcie. Kacper Woryna, choć w pierwszym starcie zaliczył upadek, tak w kolejnych gromadził kolejne „oczka” i zakończył zawody na 10. Pozostali zawodnicy byli dla nich tylko tłem. Ponownie zawiódł Fredrik Lindgren. Szwed już w poprzednim sezonie przeplatał poprawny mecz słabym. Nie inaczej było tym razem. Doświadczony żużlowiec dopisał do swojego konta sześć punktów, niewiele więcej niż młodzieżowcy – Mateusz Świdnicki i Jakub Miśkowiak – oraz pozostali zawodnicy Włókniarza.

Znów ten tor

Powodem tego stanu rzecz mógł być częstochowski owal. Włókniarz nie od dzisiaj ma kłopoty z własnym torem. Jednak ani trener częstochowian, Lech Kędziora, ani sami zawodnicy czy nawet władze klubu nie mieli wpływu. Tor musiał zostać przygotowany w odpowiedni sposób tak, aby zawody mogły się odbyć. Dni poprzedzające start sezonu nie sprzyjały toromistrzowi. Śnieg, a następnie deszczowa pogoda miały wpływ na to, jak wyglądał częstochowski owal. Jednak sami zawodnicy nie chcą na niego zrzucać winy za wynik.

– Nie chodzi o to, że nie lubię wypowiadać się o torze, ale nie lubię używać go jako wymówki czy usprawiedliwienia wyniku. Jest on taki sam dla wszystkich, bez względu na pogodę. Ona, w połączeniu z brakiem treningów sprawiła, że nie mieliśmy dzisiaj atutu w postaci własnego toru. Można powiedzieć, że nawierzchnia była nieco inna niż zwykle, ale nie będę się tym bronił, bo to żadne usprawiedliwienie – dodaje Madsen.

Czas na wyjazdy

Częstochowianie na własny obiekt wrócą dopiero w maju. Najbliższe dwie kolejki rozegrają na wyjeździe, najpierw w Lublinie, a następnie w Ostrowie Wielkopolskim. Biorąc pod uwagę domową formę Ostrovii, to Włókniarz może mieć nadzieje na punkty. Inaczej jest z Motorem, dla którego będzie to pierwszy mecz w tym sezonie przed własną publicznością.

Rok temu częstochowianie inaugurowali sezon właśnie w Lublinie, gdzie przegrali 41:49. Tym razem jednak liczą, że będzie lepiej, tym bardziej że w ubiegłym sezonie radzili sobie nieźle na wyjazdach. Wygrali trzy z siedmiu spotkań poza Częstochową.

– Mam nadzieję, że podtrzymamy naszą formę wyjazdową z poprzedniego roku. Wiadomo, że ciężko na nich zdobywać punkty, ale Unia dzisiaj pokazała nam, że można na nich wygrywać. Jedziemy powalczyć. Zobaczymy, jak nam to wyjdzie. Liczę jedynie, że poprawimy naszą jazdę na własnym torze – mówi Kacper Woryna.


Na zdjęciu: Częstochowianie na inaugurację przegrali z Unią Leszno.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus