Wnioski po meczu z Izraelem, czyli grać tak dalej!

Cieszymy się, że strzeliliśmy kilka bramek, choć podchodzimy do tej wygranej spokojnie. Wiemy, że w tych eliminacjach najwięcej zależy od nas. Bo w tej grupie to my jesteśmy drużyną, która powinna dyktować warunki gry. Od naszej dyspozycji zależy to, czy i jak będziemy wygrywać – Robert Lewandowski, który w poniedziałek rozegrał 106 mecz w reprezentacji i na czele klasyfikacji pod względem liczby występów zrównał się z Jakubem Błaszczykowskim, postawił sprawę jasno. Na żadną euforię po pokonaniu 4:0 reprezentacji Izraela pozwolić sobie nie można, choć nie ulega wątpliwości, że po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy nasza drużyna narodowa zagrała na miarę swoich możliwości i oczekiwań kibiców. Niemal dokładnie rok temu wygraliśmy mecz mistrzostw świata z Japonią, ale jak wiadomo było to spotkanie o nic. Aby poszukać naprawdę dobrego spotkania biało-czerwonych o wysoką stawkę, należałoby wrócić się do… jesieni i końcówki eliminacji mundialu, kiedy to wygraliśmy z Armenią na wyjeździe 6:1, a trzy dni później – nie bez kłopotów w drugiej połowie – pokonaliśmy 4:2 na Stadionie Narodowym z Czarnogórą.

Potrzebne są… trudne chwile

Od tamtego czasu sporo się w naszym zespole zmieniło. Przede wszystkim mamy innego selekcjonera, który po meczu z Izraelem przyznał, że był to najlepszy mecz drużyny pod jego wodzą. Oczywiście, biorąc pod uwagę wynik. – W Bolonii z Włochami i w Guimaraes z Portugalią prezentowaliśmy się dobrze. A spotkanie z Izraelem bardzo dobrze się dla nas ułożyło. Widać było dużo jakości, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że praca, którą zapoczątkowaliśmy na pierwszym zgrupowaniu, idzie w dobrym kierunku. Mam świadomość, że budowanie zespołu nie jest koncertem życzeń. Potrzeba czasu i musimy przeżywać trudne chwile. Dobre i złe, żeby drużyna się rozumiała i wspólnie rosła – powiedział po poniedziałkowym meczu Jerzy Brzęczek, który mówiąc o gorszych chwilach miał na myśli piątkowe starcie w Skopje. Na Stadionie Narodowym podstawowa różnica w usposobieniu naszego zespołu polegała na tym, że zagraliśmy dwójką napastników. W takim ustawieniu zupełnie inaczej – dużo lepiej – spisał się też Piotr Zieliński. A obaj nasi snajperzy wpisali się na listę strzelców.

Selekcjoner nie przesądził jednak, czy w kolejnych meczach będziemy grać tak samo, jak w poniedziałek. – Naszym atutem jest to, że możemy zmieniać ustawienie w trakcie gry. W ten sposób sprawiamy problemy przeciwnikowi. Zdajemy sobie sprawę, że tacy napastnicy to ogromna korzyść dla naszego zespołu. Będziemy robić wszystko, aby ten potencjał wykorzystać – powiedział selekcjoner. Fakty są jednak niezaprzeczalne. W tych eliminacjach strzeliliśmy osiem bramek w czterech meczach i wszystkie te gole padły w momencie, kiedy na placu gry znajdowało się dwóch napastników właśnie.

Twarde dowody, komentarz zbędny

Mecz z Austrią rozpoczęliśmy tylko z Robertem Lewandowskim na szpicy. Krzysztof Piątek wszedł na boisko w 59 minucie, a 9 minut później wpisał się na listę strzelców. Duet naszych snajperów rozpoczął spotkanie z Łotwą razem i choć było ciężko, to bramki padły, kiedy obaj znajdowali się na placu gry. W Skopje Piątek wszedł na boisko tuż po przerwie i potrzebował niespełna dwóch minut, aby wpisać się na listę strzelców. W poniedziałek Piątek dał nam prowadzenie, a Lewandowski je podwyższył. Kiedy Kamil Grosicki strzelił na 3:0, obaj snajperzy wciąż byli na placu gry. A kiedy Damian Kądzior ustalał wynik spotkania podawał mu trzeci z nich, czyli Arkadiusz Milik, który 11 minut wcześniej zastąpił Piątka.

Tak trzeba grać!

Wniosek jest zatem bardzo prosty i nie wymaga komentarza. – Napastnikowi jest zawsze łatwiej, kiedy gra w duecie. Szczególnie, jeżeli przeciwnik gra trójką obrońców. Z Izraelem często grałem na dziesiątce, schodziłem do rozegrania i szukałem wejść z drugiej linii. Dzięki temu stworzyliśmy bramkową okazję Krzyśkowi Piątkowi, który znakomicie odnalazł się w polu karnym – Robert Lewandowski nie pozostawił wątpliwości, a Piątkowi nie wypadało się nie zgodzić z kapitanem: – Współpraca między mną, Robertem i pomocnikami układała się dziś dobrze. Mówiłem po meczu z Macedonią Północną, że musicie trochę poczekać. Że z Izraelem pokażemy, że umiemy grać w piłkę i wygrywać. Jest 4:0 i to jest najważniejsze – mówił napastnik AC Milan, który jak na razie jest najskuteczniejszym zawodnikiem naszej drużyny w tych eliminacjach. Byłoby fajnie, gdyby tak zostało…

Na zdjęciu: Kiedy ci dwaj panowie są na boisku, reprezentacja Polski strzela gole aż miło.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ