Wojciech Cygan: Europejska przygoda spowodowała rozpoznawalność

Rozmowa z Wojciechem Cyganem, prezesem Rakowa Częstochowa.


Okres świąteczno-noworoczny to dla pana chwila spokoju po tak intensywnym roku?

Wojciech CYGAN: Nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich osób związanych z Rakowem to moment oddechu po ciężkim i wymagającym roku, po okresie ciężkiej pracy obfitującym w emocje i ważne wydarzenia. Taki oddech na pewno się przyda, ale najważniejsze, że na twarzy towarzyszy mu uśmiech.

Jak ocenia pan rok jubileuszu? Nie przypominam sobie drugiego zespołu w Polsce, który obchodziłby stulecie istnienia tyloma sukcesami.

Wojciech CYGAN: Nie zdarza się często by jedna drużyna zdobyła Puchar i Superpuchar Polski oraz zajęła miejsce na podium ligowym. Wiadomo, że dla Rakowa, dla drużyny, która mimo stulecia funkcjonowania klubu, nie osiągnęła przedtem wielkich sukcesów, taki rok to rzecz historyczna i wielkie wydarzenie dla całej społeczności. To ogromna radość dla ludzi związanych z klubem, przyjaciół, partnerów i sponsorów. Osobiście dla mnie to piękne momenty, emocje im towarzyszące jak choćby finał Pucharu Polski czy mecz w Kazaniu dający nam awans do kolejnej rundy eliminacji do europejskich pucharów. Te wydarzenia na długie lata zostaną w mojej pamięci.

Jako debiutant w pucharach stanęliście przed dużym wyzwaniem nie tylko sportowym, ale i organizacyjnym i logistycznym. Była to dobra nauka dla Rakowa?

Wojciech CYGAN: Zdecydowanie tak. Pamiętajmy, że Raków to klub, który jeszcze 2-3 sezony temu nie myślał o grze w pucharach, a koncentrował się na awansie do Ekstraklasy i utrzymaniu na tym poziomie. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia, a europejskie puchary nie wybaczają wpadek czy niedociągnięć. Wszystko jest weryfikowane i dobrze widoczne. Mimo to otrzymaliśmy dużo pochwał – nie tylko od kibiców, ale także delegatów meczowych UEFA. Ekipa w klubie, która do tego się przyczyniła, zasługuje na ogromny szacunek i uznanie.

Raków w porównaniu do Gentu czy Rubina był organizacyjnym kopciuszkiem tak od strony sportowej, jak i organizacyjnej. Biorąc pod uwagę perspektywę tych kilku miesięcy można was dalej kategoryzować jako kopciuszka, czy jednak rozwój jest widoczny?

Wojciech CYGAN: Pamiętam spotkania z przedstawicielami Rubina przed meczem w Bielsku-Białej. Jedna z osób związana z naszymi rywalami stwierdziła, że fajnie, że taki młody klub tak szybko odnosi sukcesy. Szybko wyprowadziliśmy go z błędu. Drugi z przedstawicieli Rubina opowiadał jak bardzo ucieszył się z losowania i jak szybko zmienił zdanie po rozmowie z analitykami pierwszego zespołu, którzy już nas kojarzyli.

Ta europejska przygoda spowodowała, że Raków stał się rozpoznawalny nie tylko na płaszczyźnie lokalnej, więc ciężko zakładać, że w kolejnych latach przypadnie nam rola absolutnego kopciuszka. Swoje doświadczenia już mamy i na pewno chcemy w kolejnych latach mocniej zaznaczyć swoją obecność w Europie.

Czy od strony piłkarskiej można było wyciągnąć z pucharów więcej?

Wojciech CYGAN: To trudne pytanie, ponieważ z jednej strony w głowie jest ten mecz w Gandawie i stracona bramka przed przerwą. Pojawiają się myśli co by było, gdyby ona nie padła, a zawodnicy Gentu wychodziliby na murawę z przeświadczeniem, że muszą odrabiać straty. Z drugiej strony pamiętajmy jednak, że dysproporcja między nami a nimi są spore. Mówimy choćby o budżecie płacowym, infrastrukturze czy doświadczeniu.

Wyjazdy na mecze do Kazania i Gandawy, obserwacja od środka działalności innego klubu mogą wam pomóc w tworzeniu własnych pomysłów na klub i będą drogowskazem dla rozwoju?

Wojciech CYGAN: Każdy klub ma swoją specyfikę i działa w określonym środowisku. Ciężko to wprost w jakikolwiek sposób przełożyć, jednak doświadczenia w kontakcie z takimi klubami, rozmowy z ich pracownikami to też dla nas wskazówka, na co zwracają uwagę, jak zorganizowane są u nich pewne rzeczy, jak wyglądają choćby strefy biznesowe na ich stadionach, sklepy z pamiątkami i wiele innych aspektów. Myślę, że na tym można się w pewnym stopniu opierać i nabytą wiedzę próbować wdrożyć u nas.


– Osobiście dla mnie to piękne momenty. Te wydarzenia na długie lata zostaną w mojej pamięci – tak prezes Cygan opisywał finał Pucharu Polski czy widoczne na zdjęciu zwycięstwo z Rubinem Kazań.
Fot. Jakub Ziemianin/rakow.com

Myśli pan, że dobre wyniki Rakowa wpłyną na to, że stadion z każdym kolejnym meczem będzie wypełniał się po brzegi kibicami, a w Częstochowie cały czas będzie mówiło się o klubie? Patrząc na frekwencję przy Limanowskiego w ostatnich spotkaniach robiło się smutno, że po takich sukcesach trybuny nie były do końca wypełnione.

Wojciech CYGAN: Można oczywiście porównywać się z innymi obiektami w Polsce w tym czasie, które też nie były wypełnione w stu procentach. To jednak nie zwalnia nas z pracy nad tym, by zachęcić kibiców do przyjścia na stadion nawet zdając sobie sprawę z jego niedociągnięć i faktu, że nie jest on najbardziej komfortowy pod względem obserwowania meczów. Musimy pracować nad tym, by kibice chcieli odłączyć się od telewizji i obejrzeć spotkanie na żywo z perspektywy trybun, przeżyć emocje i wspierać swoją ulubioną drużynę dopingiem. Tutaj mamy pole do pracy z obecnymi kibicami i do przekonywania nowych, aby także wpierali Raków. Chcemy by kibice wiedzieli, że przychodząc na mecz w Częstochowie mają gwarantowane emocje i poziom sportowy.

Przeciętna frekwencja na stadionie nie jest jedynie problemem Rakowa. Gdy spojrzy się na stadion Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk czy Piasta Gliwice to tam sytuacja jest bardzo podobna. Czy nie jest to już problem ogólnopolski?

Wojciech CYGAN: Niewątpliwie tak. Podobny problem występuje na stadionach, gdzie komfort oglądania meczów jest zdecydowanie wyższy niż u nas. Myślę, że na to wpłynęła także pandemia. Przez ten czas ludzie odzwyczaili się od oglądania na żywo wydarzeń i imprez sportowych. To duże zadanie dla ligi czy klubów, aby ponownie wyciągnąć ludzi z domu i przyciągnąć na mecz, wskazując, że na stadionie będąc wśród innych kibiców jest zupełnie inny poziom zaangażowania i przeżywania emocji niż obserwując spotkania przed telewizorem.

Przejdźmy do zakończonej niedawno rundy. Z jednej strony jesteście na podium, a z drugiej czy przy lepszej grze w końcówce rundy mogliście być wyżej?

Wojciech CYGAN: Nie ulega wątpliwości, że było to jak najbardziej możliwe. Pamiętajmy jednak o tym, że ta runda była o tyle specyficzna, że nie oszczędzała nas pod względem urazów i kontuzji. Już w pierwszym meczu w Mariampolu kontuzji doznał Ben Lederman. Tak naprawdę to w żadnym meczu nie mogliśmy mieć komfortu, żeby móc skorzystać z wszystkich zawodników. Całą rundę stracił Igor Sapała, znaczną część Marcin Cebula, a po kilka spotkań musieli odpuścić Zoran Arsenić czy Tomasz Petraszek. Zresztą można by tych zawodników tak pojedynczo wymienić dużo więcej. W pucharach na pół-prawym stoperze grał Fran Tudor, a potem grał tam Giannis Papanikolaou, co nie jest dla nich ich naturalnymi pozycjami.

To oczywiście nie tłumaczy całej naszej zdobyczy punktowej, bo były pojedyncze spotkania, gdzie mimo przewagi nie byliśmy w stanie zdobyć kompletu punktów. To na pewno pozostawia niedosyt. Zdarzyły się nam też po prostu słabsze mecze. Cieszy z kolei to, że ostatnie spotkanie z Jagiellonią wygraliśmy, bo to nas napędza przed meczami na wiosnę. Strata do lidera czy do drugiego miejsca jest do nadrobienia. Wszystko zależy od zimowych przygotowań oraz tego jak przepracujemy okno transferowe. Myślę, że wiosna przyniesie wiele ciekawych zdarzeń w rywalizacji między Lechem, Pogonią, Rakowem. Może jeszcze ktoś do tego grona dołączy. Nie założyłbym się, że obecny układ jest ostateczny.

Wpływ na postawę miało też średnio udane okno transferowe? Poza Vladanem Kovaczeviciem trudno wskazać pełnoprawne wzmocnienie zespołu.

Wojciech CYGAN: Przeprowadziliśmy już analizę i nieprzerwanie pracujemy nad wzmocnieniem kadry. Na pewno nasze oczekiwania, jakie wiązaliśmy z przyjściem nowych zawodników, były dużo wyższe niż pokazała runda jesienna. Tych zawodników, którzy nie podnieśli poziomu czy rywalizacji w zespole było za dużo. To dla nas lekcja, z której wyciągamy wnioski i myślę, że kolejne okno będzie już lepsze.

Czy to skłoniło was do zatrudnienia Roberta Grafa w miejsce Pawła Tomczyka?

Wojciech CYGAN: Nie jest wielką tajemnicą, że zmiana na stanowisku dyrektora sportowego wiąże się zazwyczaj z oceną okna transferowego i efektów działań dyrektora sportowego. W naszym przypadku taka ocena także miała miejsce i mimo tego, że Paweł miał swój udział w budowie obecnej pozycji Rakowa, zdecydowaliśmy się na zmianę.

Ciężko jest znaleźć odpowiedniego dyrektora sportowego? W Rakowie często na tym stanowisku następowała rotacja.

Wojciech CYGAN: Ktoś uzna, że zbyt wiele, inny stwierdzi, że klub, między innymi dzięki tym zmianom jest w miejscu, w jakim obecnie się znajduje. Wciąż chcemy się doskonalić i pozyskiwać ludzi, którzy nas wzmocnią. To ciągłe dążenie do doskonałości jest jednym z naszych wyróżników.

Co was przekonało do Roberta Grafa? Sam słyszałem o nim różne opinie.

Wojciech CYGAN: W środowisku polskiej piłki zapewne nie ma osoby, co do której wszyscy mieliby jednakową opinię. Nie dziwi więc mnie to, że pojawiają się różne głosy. Roberta będzie można ocenić dopiero za jakiś czas, natomiast po tych kilku miesiącach bliskiej współpracy i prawie codziennego kontaktu, zostawiając na razie z boku ocenę skuteczności transferów, mogę powiedzieć, że jest osobą niewątpliwie bardzo kompetentną, jeżeli chodzi o wiedzę w zakresie niezbędnym do wykonywania funkcji dyrektora sportowego. Zebrane wcześniej opinie także to potwierdzały. Najważniejsze znaczenie miało jednak to, jak Robert wypadł podczas bezpośredniej rozmowy i przedstawienia pomysłów jak widzi rozwój Rakowa w najbliższych latach.

Jak patrzy pan na rozwój Akademii Rakowa? Można ją docenić za awanse do Centralnej Ligi Juniorów, z drugiej w pierwszej drużynie jedynym wychowankiem jest Kacper Trelowski.

Wojciech CYGAN: Od początku było wiadome, że napływ wychowanków do pierwszej drużyny nie będzie łatwym i rozpisanym na dwa, trzy lata procesem, tylko będzie musiało to chwilę potrwać. W tej kwestii jestem zupełnie spokojny. Akademię oraz zaangażowanie pracujących w niej ludzi oceniam bardzo wysoko. Pamiętajmy z jakiego poziomu startowała ona z chwilą przyjścia dyrektora Marka Śledzia. Co prawda nie było mnie wówczas w klubie, jednak opowieści z tamtego okresu mocno ilustrowały tamtą sytuację.

Od tamtego czasu wiele się zmieniło – poprawa infrastruktury, kolejne awanse do CLJ, obiecujące występy najmłodszych roczników. Jedyną rzeczą, jaką mogę wymienić po stronie minusów za poprzedni sezon, to brak awansu zespołu rezerw. Tutaj na pewno można było wycisnąć z tego więcej. Obecnie zespół jest na pierwszym miejscu w IV lidze i są duże nadzieje na to, że powalczy w barażu o awans.

Do zespołu rezerw dołączyło kilku doświadczonych zawodników na szczeblu centralnym, między innymi Piotr Malinowski, więc wszystko będzie zmierzać w dobrą stronę.

Wojciech CYGAN: Mam taką nadzieję. Dyrektor Śledź oraz trener Tomasz Kuźma znają oczekiwanie klubu wobec drużyny rezerw. Czekamy teraz na realizację tego planu. Natomiast mój optymizm w zakresie szkolenia wiąże się także z tym, że mam przyjemność obserwowania występów naszych drużyn młodzieżowych w różnych rozgrywkach, w tym CLJ, a zwłaszcza tego najstarszego zespołu. Jest on prowadzony przez trenera Marcina Salamona w sposób bardzo rozsądny i rozważny. Jestem przekonany, że są tam też zawodnicy, którzy będą w stanie zaistnieć na wyższym poziomie zawodowstwa.


W poprzednim sezonie rezerwy Rakowa przegrały baraż o III ligę z Odrą Wodzisław Śląski. W 2022 roku prawdopodobnie czeka ich kolejna rywalizacja o awans.
Fot. rakow.com

Od stycznia przestanie pan pełnić funkcję prezesa Rakowa i przejmie obowiązki przewodniczącego rady nadzorczej. To degradacja, czy możliwość lepszego ukierunkowanie swoich działań?

Wojciech CYGAN: Degradacja na pewno nie, co wynika choćby z usytuowania samej rady w strukturze organizacyjnej spółki. Ale mniejsza o takie rozważania. Ważne, że jest to zmiana zaplanowana. Nad takim ruchem pracowaliśmy z Michałem Świerczewskim od kilku miesięcy. Widzieliśmy, w którą stronę rozwija się klub i gdzie do tej pory skoncentrowane były kwestie zarządcze.

Wspólnie doszliśmy do wniosku, że trzeba się wzmocnić także w tej działce i tak należy interpretować zmianę w organach Rakowa. Chcemy dobrze podzielić kompetencje i spowodować, że klub będzie nieustannie parł do przodu, także w kwestiach organizacyjnych. Nie jest tajemnicą, iż w związku z zaangażowaniem w PZPN i Ekstraklasę S.A. moja aktywność w klubie uległa zmniejszeniu.

Zresztą od początku na spotkaniach z klubami i rozmowach przed wyborami deklarowałem, że temat piłki profesjonalnej i mojego zaangażowania w te sprawy będzie wiązać się ograniczeniem aktywności w Rakowie. W trakcie poszukiwań najlepszych rozwiązań udało się znaleźć osobę, która podejmie się zadania bycia prezesem Rakowa, czyli osobą odpowiedzialną za bieżące funkcjonowanie klubu. Ja z kolei nadal będę zajmował się stosunkami zewnętrznymi, a więc relacjami choćby z Ekstraklasą, PZPN-em, władzą samorządową czy środowiskiem kibiców.

Dodatkowo będę pełnił nadzór nad tematami sportowymi, czyli pierwszą drużyną i akademią. Myślę, że na to spokojnie znajdę wystarczająco dużo czasu, aby robić to efektywnie oraz by Raków w tych kwestiach się rozwijał. Jestem też przekonany, że współpraca z nowym prezesem będzie układała się dobrze i ten model zarządzania okaże się optymalny dla Rakowa.


Wojciech Cygan (po lewej) wraz z właścicielem Rakowa, Michałem Świerczewskim (po prawej) szukali rozwiązania, które umożliwi dotychczasowemu prezesowi łączenie funkcji w klubie i PZPN-ie.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus

Kilka miesięcy temu wybrano pana na wiceprezesa PZPN-u ds. piłkarstwa profesjonalnego. To dotychczas największe wyzwanie, przed jakim pan stanął?

Wojciech CYGAN: Niewątpliwie tak. Oczekiwania, zwłaszcza klubów z najwyższego szczebla, są duże. Wiele rzeczy chcieliby zmienić czy przedyskutować. Patrząc z drugiej strony to także moja wewnętrzna ambicja. Chciałbym, aby za cztery lata ktoś podsumowujący kadencję z czystym sumieniem, bez cukrowania i zakłamywania rzeczywistości, mógł powiedzieć, że w temacie piłki profesjonalnej w zakresie, w jakim PZPN za nią odpowiada, wydarzyło się kilka ciekawych rzeczy, które spowodowały, że nasza piłka poszła do przodu i funkcjonowanie klubów także weszło na wyższy poziom.

Po tych kilku miesiącach pracy gdzie widzi pan największe problemy jeżeli, chodzi o rozgrywki centralne?

Wojciech CYGAN: Problemem jest kwestia wzajemnych stosunków między klubami, Ekstraklasą i PZPN-em. W mojej opinii ostatnie lata nie były optymalne przy budowaniu tych relacji. Chciałbym, żeby kluby były traktowane przez PZPN bardziej po partnersku, aby czuły, że związek jest wobec nich przyjazny i sprawnie załatwia wszystkie tematy, z którymi zwracają się kluby. W tej warstwie poczyniliśmy już pewne kroki. Na pewno trzeba też przemyśleć i ocenić zmiany legislacyjne, które były w ostatnich latach wprowadzane, jak choćby ta dotycząca młodzieżowców czy systemu Pro Junior System. Nie chodzi o to, że te przepisy są złe, ale warto się nad nimi zastanowić i przemyśleć w jakim stopniu przyniosły one realny efekt i czy można coś w nich zmienić. Myślę, że warto zastanowić się nad kwestiami licencyjnymi. Wydaje się, że podręczniki potrzebują przeglądu i pewnego liftingu.

Palącym tematem są choćby zmiany związane z wprowadzeniem tzw. „Polskiego ładu”, którego przepisy będą miały także odbicie na funkcjonowaniu klubów i warto ten temat omówić zwracając uwagę na najważniejsze konsekwencje. Pewne zmiany w przepisach wymusi także FIFA, która ma w planach wprowadzenie nowych przepisów dotyczących menedżerów piłkarskich, a to także ma wpływ na funkcjonowanie piłki zawodowej. Duże zagadnienie to kwestia profesjonalizacji kadr w klubach i dotyczy to nie tylko kursów na dyrektorów sportowych czy dyrektorów akademii, ale także szkoleń dla ludzi pracujących choćby w marketingu czy ticketingu. Pewnie takich tematów można wymienić dużo więcej, ale chodzi bardziej o to, by wszystkie te sprawy koordynować wsłuchując się w głosy m.in. osób zasiadających w zarządzie PZPN czy poszczególnych komisjach. Mam wrażenie, że poziom konsultacji nie był zoptymalizowany.

Nie mówię, że wszystko wymaga zgody klubów, ale czasami warto porozmawiać z ich przedstawicielami, nawet tego niższego szczebla, aby posłuchać ich stanowiska oraz wniosków z bieżącego funkcjonowania. Związek sam z siebie nie spowoduje, że poziom rozgrywek wzrośnie, a wyniki polskich klubów będą automatycznie lepsze, ale może sprawić, że pewne ramy ich działalności będą bardziej profesjonalne i efektywne.


Na zdjęciu: Wojciech Cygan podsumował jubileuszowy rok Rakowa Częstochowa, a także opowiedział o swoich obowiązkach w PZPN-ie.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus