Wojciech Cygan: Na mecz kupię sobie nową maskę

Rozmowa z Wojciechem Cyganem, prezesem Rakowa Częstochowa.


Z jakimi emocjami wypatruje pan ligowej premiery Rakowa we Wrocławiu?
Wojciech CYGAN:
– Emocje z pewnością są. Jesteśmy ciekawi, jak drużyna będzie prezentowała się po takiej przerwie – historycznej, bo nigdy wcześniej podobnej nie było. Chyba w żadnym klubie nie ma takiego 100-procentowego przekonania, że w pierwszych meczach na pewno wszystko pójdzie dobrze. My wiemy jednak, że czas, który został nam dany na przygotowania, przepracowaliśmy solidnie. Wierzę, że najbliższe spotkania to potwierdzą, a założony na początku sezonu cel zrealizujemy jak najszybciej.

Cieszy, że od razu mówi pan o kwestiach sportowych, skoro zapewne wielu z nas dalej ma w głowie raczej te organizacyjno-medyczno-sanitarne.
Wojciech CYGAN:
– Bezpieczeństwo oczywiście jest najważniejsze, ale sądzę, że mimo wszystko trochę za bardzo się tym wszystkim zajmujemy. Wiem, że to interesujące – w jaki sposób ktoś dotrze w dane miejsce, jakim autokarem, w jakim hotelu będzie spał, czy wydzieli sobie piętro, czy posiłki będą mu serwowane pod drzwi… Nie zapominajmy jednak, że mimo wszystko w dalszym ciągu mówimy o rozgrywkach piłki nożnej. Decydujące znaczenie będzie miało to, kto jest w lepszej dyspozycji, kto popełni mniej błędów, a większą ich liczbę u przeciwnika zdoła wykorzystać.

Skoro sam pan zaczął o autokarach, to czy macie piętrowy, tak jak Legia?
Wojciech CYGAN:
– Jedyny piętrowy, z jakiego korzystaliśmy, to rok temu, po awansie – tyle że on raczej nie służy na trasach dłuższych niż wokół częstochowskich Alei… Używamy własnego autokaru, jednego. Mamy przebadanych kierowców, są na naszą wyłączność. Nie znajdują się na klubowej liście, ale też poddają się systematycznym badaniom. O ten temat jesteśmy spokojni, zabezpieczyliśmy się.

Czy poszukiwanie hotelu było trudne?
Wojciech CYGAN:
– Nie. Gdy hotele zostały otwarte, od razu rozpoczęliśmy poszukiwania, obejrzeliśmy kilka ofert, a po konsultacji kierownika z trenerem wybraliśmy tę najbardziej interesującą. Patrząc na finanse, nie są to kwoty rażąco odbiegające od tych sprzed pandemii. Ceny są porównywalne. Nie dostrzegam ani drastycznego wzrostu, ani spadku. Skoro otwarte są też restauracje, to drużyna będzie jadła normalnie w hotelu. Na pewno jednak zapewnimy sobie strefę, która będzie tylko dla nas. Zawodnicy, sztab, nie będą mieli kontaktu z postronnymi osobami. Ale to przecież standard – gdy w danym hotelu pojawia się większa grupa, niekoniecznie piłkarzy, zawsze chce być odseparowana od pozostałych gości.

Nie licząc drużyny, ile osób wybiera się na mecz?
Wojciech CYGAN:
– Zasady są takie, że ośmiu przedstawicieli może mieć klub gospodarzy, a czterech – klub gości.

To na kogo padnie w Rakowie?
Wojciech CYGAN:
– W zacnym czteroosobowym gronie przedstawicieli Rakowa będzie właściciel, członkowie rady nadzorczej oraz prokurent. Ja – z uwagi na to, że jestem poddawany zasadom izolacji i testom – nie mogę przebywać na trybunach w tzw. strefie drugiej, w której są osoby nieprzebadane, dlatego będę w czasie meczu w przedłużonej strefie zero albo w strefie nr 1. Szczegóły dogadujemy ze Śląskiem. Pewnie zajmę miejsce za ławką rezerwowych, ewentualnie gdzieś przy dziennikarzach Canal+ i obsłudze telewizyjnej LiveParku. Logika tego jest taka, by osoby objęte izolacją nie krzyżowały się z tymi, które jej nie podlegają, dlatego nie obejrzę meczu w gronie przedstawicieli Rakowa.

Maskę pan zabiera?
Wojciech CYGAN:
– Jasne. Nawet zakupię nową na taką okazję.

Lubi oglądać pan mecze z poziomu murawy?
Wojciech CYGAN:
– Nie mam dużego doświadczenia w tym zakresie, może poza sparingami, bo ani w Katowicach, ani w Częstochowie, nie oglądałem meczów z tunelu, jak niektórzy moi poprzednicy. W Bełchatowie będzie nam o tyle łatwiej, że strefa nr 1 to także dotychczasowa loża VIP. Jako jeden z niewielu będę zatem oglądał domowe spotkania z takiej perspektywy, jak do tej pory.

Jakie ma pan wrażenia po seansach transmisji ćwierćfinałów Pucharu Polski?
Wojciech CYGAN:
– Początkowo przyglądałem się kwestiom związanym z otoczką, atmosferą, ale szybko przechodziłem do tematów sportowych. Otoczka jest, jaka jest i niczego mądrego tu już nie dodamy. Na jednym stadionie pewnie będzie większa liczba reklam, na drugim – jakaś imitacja kibiców, na trzecim jeszcze coś innego. Czy będzie to na ekranie wyglądało lepiej, czy gorzej – to już kwestia gustu. Najistotniejsze, że po prostu wraca piłka. Życzmy sobie, by jak najszybciej wróciła na najwyższy możliwy poziom, i by ten powrót nie odbił się za bardzo na zdrowiu zawodników. To bardzo ważne, bo okres przygotowawczy był bardzo krótki.

Praktycznie co chwilę słyszymy o kimś kontuzjowanym. Raków odczuł to boleśnie w kontekście Miłosza Szczepańskiego, który zerwał więzadła krzyżowe. Nakłady na dział fizjoterapii są teraz na wyższym poziomie niż przed pandemią?
Wojciech CYGAN:
– Całe szczęście żaden z fizjoterapeutów nie przyszedł po podwyżkę… Chyba nikt nie dysponuje taką wiedzą, by ze 100-procentową pewnością powiedzieć, że gdyby nie przerwa, to do tej kontuzji Miłosza na pewno by nie doszło. Trudno wyrokować. Miłosz jest już po zabiegu i mamy nadzieję, że jak najszybciej do nas dołączy, choć wiemy, że nie będzie to krótki okres. Musimy grać dalej, zastąpić Miłosza i walczyć. Nie ma co rozpamiętywać. Jeśli będą się pojawiały kolejne kontuzje, to też trzeba będzie sobie radzić. Zawodnicy trenują pod okiem profesjonalistów, mają zapewnioną jak najlepszą opiekę, by problemów było jak najmniej.

Co przed wyjazdem do Wrocławia sprawiało wam największą trudność?
Wojciech CYGAN:
– Nie można było tracić czujności. Cały czas oczekiwaliśmy na wskazówki, rekomendacje Ekstraklasy SA oraz PZPN; przecież mogło pojawić się nagle coś trudnego do realizacji, wprowadzenia. Na całe szczęście okazuje się, że przy organizacji imprez zwycięża zdrowy rozsądek. To wartość, którą z tego okresu wynosimy – osoby, które odpowiadały za plan powrotu, czy to z PZPN, czy Ekstraklasy SA, zdały egzamin. Ktoś może kwestionować jedno czy drugie rozwiązanie i mówić, że coś można było zrobić inaczej, ale to już detale. Myślę, że powinniśmy mniej o nich rozmawiać czy szukać niedoskonałości, a bardziej cieszyć się tym, że wracamy do gry w warunkach pełnego bezpieczeństwa.

Czujecie duże ciśnienie, by awansować do czołowej ósemki?
Wojciech CYGAN:
– Mówiłem to przed pandemią i mówię to teraz: naszym celem było i jest utrzymanie. Jeśli osiągniemy go poprzez awans do ósemki, to będzie rewelacyjnie. A gdy nie stanie się to po czterech najbliższych kolejkach, lecz będziemy musieli czekać aż do rundy finałowej, to wolelibyśmy, by stało się to jak najszybciej. Na dziś nie wiemy, jak będziemy prezentować się na tle przeciwników i jak przeciwnicy będą się prezentować w starciu z nami. Startujemy tak naprawdę po okresie przygotowawczym bez sparingów. Trudno dziś tak do końca przewidzieć efekty wykonanej pracy.

Liczy pan, że jeszcze w tym sezonie Raków zagra w obecności kibiców?
Wojciech CYGAN:
– Wydaje mi się to jak najbardziej możliwe – w świetle kolejnych decyzji dotyczących zachowań w przestrzeni publicznej, które pojawiły się w środę. Powinniśmy do tego dążyć, aczkolwiek raczej nie będzie to coś łatwego i szybkiego. Raczej trudno o tym dyskutować w perspektywie tygodnia czy dwóch, ale mam nadzieję, że w tej rundzie kibice wejdą na stadiony. Czy w liczbie 100, 300, 999? Na odpowiedź jeszcze za wcześnie. Wiem, że projekt ten został skierowany do rządu i trwają konsultacje. Na razie nie ma ostatecznej odpowiedzi. Czekamy. Nie chodzi o to, byśmy zrobili coś zbyt szybko. To byłoby nieroztropne, gdybyśmy poddali się tej fali entuzjazmu, odmrożenia, które widzimy czasami na ulicach. Obyśmy nie popełnili błędu, nie pospieszyli się nadto, bo skutki dla kolejnego sezonu mogą okazać się przykre i mocno odbić na polskiej piłce.

Dokonaliście wstępnej przymiarki, w jaki sposób wyselekcjonować wąską grupę kibiców? Paradoksalnie, więcej może być ludzi niezadowolonych niż zadowolonych.
Wojciech CYGAN:
– Tego żaden klub nie ominie. Jeśli formuła będzie zakładała maksymalnie 999 osób lub 20% pojemności trybun, to zawsze pojawi się ktoś niezadowolony. I od razu pojawią się pytania: docenić tylko karnetowiczów? Czy kibiców, którzy byli na każdym domowym spotkaniu? I w jaki sposób te osoby wybierać, jeśli jest ich więcej niż 999? Losowanie? Kto pierwszy, ten lepszy? Nie ma jednego rozwiązania dobrego, a póki nie będzie dokładnego wskazania, o jakiej liczbie mówimy, to nie ma też co myśleć o takich decyzjach; ani o organizacji meczu. Jeśli na obiekt wejdzie 800 osób, to jak zachowywane mają być odstępy? Jak bardzo rygorystycznie to egzekwować? Czy należałoby oznaczyć miejsca, na których można siadać? To są pewne wyzwania logistyczne, nad którymi warto się zastanowić chwilę dłużej. Gdybyśmy mieli określać, że stopniowo wpuszczamy po 100, 300, a finalnie 999 osób, to może lepiej poczekać chwilę dłużej i od razu przyjąć większą liczbę niż tylko dokładać.

Trzeba za to podejmować inne decyzje personalne. Co z zawodnikami, których kontrakty kończą się 30 czerwca?
Wojciech CYGAN:
– Nie ma żadnego zaskoczenia w tym, że rozmowy te nie są jakoś szalenie skomplikowane. W świetle sytuacji, jaka panuje, trudno założyć, by któryś z piłkarzy Rakowa nie był zainteresowany tym, by jeszcze przez co najmniej miesiąc występować w ekstraklasie.

Ale wy możecie nie być kimś zainteresowani.
Wojciech CYGAN:
– Oczywiście może być i taka sytuacja. Do tej pory działaliśmy jednak na poziomie mocnej współpracy i wzajemnego poszanowania między klubem a zawodnikami, czego wyrazem były choćby negocjacje obniżek. W tym duchu dalej współpracujemy i nie zamierzamy tego kursu zmieniać.

Czyli będą aneksy przedłużające wygasające kontrakty o miesiąc, do końca sezonu?
Wojciech CYGAN:
– Może być taka sytuacja, że część zawodników takie aneksy podpisze. I wcale nie będzie to oznaczać, że finalnie nie zwiążą się z nami dłuższymi umowami.

Czy ze spokojem czekacie na werdykt Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN?
Wojciech CYGAN:
– Z tego, co wiem, posiedzenie komisji jest w piątek, choć trudno wyrokować, czy już teraz zapadną konkretne decyzje. Przedstawiliśmy wszystkie konieczne dokumenty i czekamy na ich ocenę. Wiemy, jaka jest sytuacja z naszym stadionem. To główny element nurtujący kibiców. Mam nadzieję, że wieści z Krajowej Izby Odwoławczej okażą się dla nas pomyślne, jeden z ostatnich kroków zostanie wykonany, szybko przystąpimy do prac i stadion zostanie zmodernizowany w takim stopniu, że będziemy mogli rozgrywać mecze w Częstochowie.

PS. Już po oddaniu rozmowy do druku okazało się, że wyrok KIO nie jest korzystny dla miasta i klubu. Zostało uznane odwołanie konsorcjum firm Stadion Pro i Granit-Tec w sprawie wyników przetargu na modernizację stadionu, co przedłuży czas realizacji inwestycji. Trzeba wybrać jeszcze raz wykonawcę, a potem mogą być kolejne odwołania…


Fot. Rafał Rusek/PressFocus