Wojciech Cygan: Przed nami jeszcze sporo walki

Rozmowa z Wojciechem Cyganem, wiceprezesem PZPN i przewodniczącym Rady Nadzorczej Rakowa.


Udało się panu pozbierać po dwóch ciosach w ciągu tygodniu? Mówię o remisie z Cracovią i porażce drugiej drużyny z Rekordem Bielsko-Biała.

Wojciech CYGAN: – Nie porównywałbym tych sytuacji. Porażka z trzecioligowym Rekordem dla zespołu rezerw z przebiegu gry mogła powodować uczucie zawodu, ale pamiętajmy, że był to rywal z wyższej ligi, a najważniejszy dla tej drużyny jest awans, a nie rozgrywki Pucharu Polski. Remis z Cracovią z kolei pozostawia duży niedosyt, szczególnie patrząc na przebieg samego spotkania. Byliśmy w nim wyraźnie lepsi. Pozwoliliśmy Cracovii tak naprawdę na jedną, jedyną akcję, która zakończyła się bramką. Niedosyt z tego wyniku jest jeszcze większy po wyniku spotkania Lecha z Piastem. Mamy jeszcze dwie kolejki do końca. Decydujące spotkania są przed nami. Mecz w Lubinie może być dla nas bardzo ważny.

Było po panu widać, że w meczu z Cracovią emocje się udzielają. Co rusz zerkał pan na monitory komentatorów, by sprawdzić, czy sędzia podjął właściwą decyzję.

Wojciech CYGAN:– To akurat przyzwyczajenie. Gdy komentarzy siedzą blisko mnie i mam taką możliwość, to staram się od razu zweryfikować na powtórce pewne sytuacje. W przypadku tego spotkania nie było to coś nadzwyczajnego. Oczywiście ciężar tego meczu był większy niż w przypadku innych dotychczasowych spotkań. Wiemy doskonale, w jakiej sytuacji był Raków przed tym spotkaniem. Po nim uległa ona pogorszeniu. Ale nie zamierzamy się poddawać.

Podział punktów z Cracovią mocno skomplikował Rakowowi drogę do mistrzostwa. Jeżeli nie uda się go zdobyć, to będziecie rozczarowani?

Wojciech CYGAN: – Myślę, że nie. Pamiętajmy, że przed sezonem mówiliśmy przede wszystkim o tym, że chcemy kontynuować naszą grę w europejskich pucharach oraz grać w finale Pucharu Polski. Udało się go obronić. Latem ponownie wystąpimy w pucharach. Wiele wskazuje na to, że co najmniej obronimy także wicemistrzostwo. Ciężko więc w takiej sytuacji mówić o rozczarowaniu. Może pozostać za to uczucie pewnego niedosytu – moglibyśmy osiągnąć jeszcze więcej, jednak to się może nie udać. Dzisiaj nie chce jednak mówić o takim scenariuszu. Wierzę w to, że możemy wygrać w Lubinie, jak również u siebie z Lechią. Droga Lecha, która wiedzie przez Grodzisk oraz spotkanie u siebie z Zagłębiem wcale nie jest tak prosta, by z miejsca dopisać im trzy punkty za każdy mecz.

Zostańmy jeszcze na moment przy Pucharze Polski. Zwycięstwo w nim umocniło waszą pozycję w hierarchii obecnej polskiej piłki?

Wojciech CYGAN: – Po poprzednim sezonie słyszałem głosy, że dla Rakowa to przygoda jednoroczna. Wszyscy w klubie mieli wejść na najwyższe obroty na stulecie, przez co osiągnęliśmy historyczny wynik, ale w kolejnych sezonach miało być o wiele ciężej. Obecne rozgrywki na pewno pokazały jedno. Raków nie jest projektem, który został rozpisany na ten jeden, konkretny, historyczny sezon. To klub, który rokrocznie chce walczyć o najwyższe trofea, w tym Puchar Polski.

Ten jednak nie obył się bez kontrowersji. Co pan czuł, gdy kibice Rakowa krzyczeli na trybunach „j***ć PZPN”? Jakby nie było to pan również był adresatem tego przekazu.

Wojciech CYGAN: – Ten okrzyk w ostatnich kilkunastu, o ile nie kilkudziesięciu latach już tak spowszedniał, że nie wywołuje on we mnie żadnej nadzwyczajnej reakcji. Zdaję sobie sprawę, że w całej tej sytuacji związanej z organizacją meczu finałowego ktoś może dopatrywać się tego, że PZPN jako organizacja czy też ludzie odpowiadający za finał mogli zrobić coś więcej. Wiem także, że wiele rzeczy, o których nie wszyscy wiedzą, zostało zrobionych. Mówimy tu o ścieżce oficjalnej, jak również na stopie nieoficjalnej – rozmów, przekonywania, namawiania i prób udowodnienia, że opinia Państwowej Straży Pożarnej, jak i decyzja prezydenta Warszawy nie była optymalna.

Czy jest realne, idąc za słowami prezesa Cezarego Kuleszy, by finał Pucharu Polski został w przyszłym roku przeniesiony na inny stadion?

Wojciech CYGAN: – Osobiście uważam, że finał powinien odbywać się na Stadionie Narodowym z uwagi na prestiż tego miejsca i emocje, jakie towarzyszą występowi na nim. Sam odczułem to na własnej skórze. Rozumiem jednak stanowisko prezesa Kuleszy. Patrząc z jednej strony my jako PZPN powinniśmy robić wszystko, aby mecz odbył się w optymalnych warunkach. Muszą być one komfortowe dla kibiców z zapewnieniem odpowiednich standardów bezpieczeństwa. Patrząc z drugiej strony, wiadomość prezesa Kuleszy była informacją, iż jeżeli w kolejnym roku będą stawiane przeszkody, które będą utrudniały przeprowadzenie finału na Stadionie Narodowym według naszego planu, to należałoby zastanowić się nad zmianą lokalizacji. Ale do takiej decyzji droga daleka.

Pieniądze, jakie otrzymacie za wyniki w tym sezonie, będą miały realny wpływ na zmiany w klubie? Pytam przede wszystkim o infrastrukturę.

Wojciech CYGAN: – To temat złożony. Poza środkami, jakie otrzymamy za sukces sportowy, to cały czas trwają prace nad ministerialnym programem wsparcia dla klubów ekstraklasy i pierwszej ligi dotyczącym infrastruktury. Trzeba patrzeć na to całościowo. Mamy swój pomysł na to, co można zmienić na obiekcie przy Limanowskiego. Część tych prac będzie realizowana w tym roku. Mam nadzieję, że przetargi ruszą w miarę szybko. Zdajemy sobie także sprawę, że w kontekście naszych sukcesów sportowych powinniśmy rozmawiać o tym, czy Częstochowa nie zasługuje na stadion piłkarski z prawdziwego zdarzenia, który mógłby pomieścić wszystkich chętnych na oglądanie spotkań Rakowa i zapewnić odpowiednie warunki dla kibiców i klubu.

Jak duży wpływ na potencjalne zmiany ma fakt, że od kwietnia dzierżawicie stadion?

Wojciech CYGAN: – Jest to zmiana, która ułatwia nam bieżące funkcjonowanie na obiekcie. Sami najlepiej wiemy, co należy na nim zrobić, by był on maksymalnie funkcjonalny, ale także zadbany i estetyczny. To takie oko gospodarza, który bacznie przygląda się temu, co można na nim jeszcze poprawić. W kontekście dużych zmian nie ma to aż takiego znaczenia. Tak naprawdę, gdy mówimy o większych inwestycjach, to musimy rozmawiać z miastem. Dialog z nim w ostatnich latach przebiega poprawnie. Pamiętam, w jakim momencie przychodziłem do Częstochowy. Perspektywa czasu pokazuje, że te relacje uległy znaczącej poprawie.

Od dłuższego czasu w mediach pojawiają się informacje, iż przepis o obowiązku wystawiania młodzieżowca w ekstraklasie ma zostać zniesiony od kolejnego sezonu. Na jakim etapie są prace nad zmianami?

Wojciech CYGAN: – Ten temat powinien zostać poruszony na posiedzeniu zarządu PZPN-u. Odbędzie się ono 23 maja. Do tego czasu zostanie przygotowana propozycja wraz z jej uzasadnieniem. Zobaczymy jaka decyzja ostatecznie zapadnie. Projekt będzie efektem wielu spotkań, licznych rozmów z wieloma środowiskami, także z udziałem klubów. Chciałem, aby w tej sytuacji ich stanowisko konkretnie wybrzmiało. Dla mnie sam przepis o młodzieżowcu to jednak tylko jedna część. Wydaje mi się, że tych zmian, jakie powinny nastąpić może być więcej, także w kontekście PJS. Warto zastanowić się mocniej nad tym, jak promować polskich piłkarzy, aby dać odpór ściąganiu za wszelką cenę zagranicznych zawodników. Pewne pomysły na to są. Myślę, że najbliższe tygodnie i miesiące będą poświęcone tej właśnie dyskusji.

Jeżeli jesteśmy przy Pro Junior System – jak patrzy pan na wydarzenie z ostatniego spotkania Zagłębia Sosnowiec?

Wojciech CYGAN: – Przyznam szczerze, że gdy dotarły do mnie pierwsze informacje, myślałem, że jest to jakieś niedopowiedzenie albo błąd w przekazie. Dopiero wypowiedź trenera Artura Skowronka utwierdziła mnie w przekonaniu, że to naprawdę się wydarzyło. Ciężko komentować tę sytuację. Ktoś powie, że żaden przepis Pro Junior System wprost nie został złamany. Zastanawiam się jednak nad tym, czy wszyscy – trener, który w ten sposób wystawia zawodnika, lekarz klubowy znający stan zdrowia tego zawodnika, a mimo to pozwalający, by ten pojawił się na murawie – przemyśleli tę decyzję i spokojnie się nad nią zastanowili. Mam wrażenie, że zabrakło takiej chłodnej analizy. Rozumiem, że pieniądz jest ważny, ale zdrowie jest wartością najważniejszą. Mam szczerą nadzieję, że podobna sytuacja się już nie powtórzy. Zastanawiam się także, patrząc na przepisy Pro Junior System, jak takie czy podobne zjawiska wyeliminować. Obecnie tematem Zagłębia zajmuje się Komisja Dyscyplinarna PZPN-u. Ona analizuje tą sprawę i będzie musiała rozstrzygnąć, czy doszło do złamania przepisów związkowych.


Na zdjęciu: Wiceprezes PZPN zastanawia się jakie zmiany mogłyby ukrócić zachowania takie, jak Zagłębia Sosnowiec z ostatniej kolejki pierwszej ligi.
Fot. Adam Starszyński/Pressfocus