Wołosz: Nie mamy nic do stracenia
Jesteście w czwórce najlepszych drużyn Europy! Jakie to uczucie?
Joanna WOŁOSZ: – Do końca do mnie to jeszcze nie dotarło, muszę się z tą myślą oswoić. Część naszych marzeń się spełniła. Każde zwycięstwo nas scala, a nawet porażki, jak ta z Belgią działają na nas pozytywnie.
Awans do czwórki to jednak jak na razie mały sukces. Mam nadzieję, że po dwóch kolejnych spotkaniach będę mogła powiedzieć o wielkim sukcesie.
Z Niemkami było jednak bardzo trudno. Pierwszy set wam nie wyszedł. Co się stało?
Joanna WOŁOSZ: – Zaczęłyśmy chyba zbyt spokojnie. Trzeba też oddać, że Niemki grały bardzo dobrze. Świetnie zagrywały, a do tego nieźle przyjmowały naszą zagrywkę. To z kolei powodowało, że nasz blok był mocno rozrzucony. Nie potrafiłyśmy ich zatrzymać. Podobnie było w czwartym secie. Jednak mimo przegranych, w pozostałych setach zachowałyśmy spokój, zaczęłyśmy też grać zdecydowanie bardziej agresywnie. Zazębiła się nam gra. W najważniejszych momentach trafiałyśmy też serwisem i wreszcie blokiem zatrzymaliśmy rywalki.
Takiego przebiegu meczu z Niemkami się spodziewałyście?
Joanna WOŁOSZ: – Wiedziałyśmy, że będzie bardzo trudno. Mówiłyśmy przed rozpoczęciem spotkania, że to będzie prawdziwa wojna i faktycznie tak było. Świetnie, że udało nam się wygrać po takich nerwach, chociaż w tie-breaku utrzymałyśmy nerwy na wodzy. Gdy Niemki nas doszły, nie spanikowałyśmy. Wiedziałyśmy, że jeżeli nie uda nam się skończyć akcji za pierwszym razem, to zrobimy to w kolejnej próbie. Jestem bardzo szczęśliwa. Każda z nas dołożyła cegiełkę do zwycięstwa.
Bardzo pomogli nam też kibice. Ich doping nas niósł. Zrobili rewelacyjną atmosferę. Miałam „ciary”, jak słuchałam w ich wykonaniu hymnu i jak wspomagali w trudnych momentach.
W decydującym secie kapitalną serię w polu zagrywkom zaliczyła Magdalena Stysiak. Ma dopiero niespełna 19 lat a gra jak rutyniarz. Spodziewała się pani, że w tak trudnym momencie, tak „odpali”?
Joanna WOŁOSZ: – Gratuluję jej takiego meczu, bo zagrała wspaniale. To, co wyprawiała na zagrywce, nie zwalniała ręki, wstrzeliła się w boisku… Brawo dla Magdy. Mam nadzieję, że w tych mistrzostwach Europy jeszcze dwa razy zagra takie mecze.
Teraz przed wami półfinał z Turcją w Ankarze. Czego możemy się spodziewać?
Joanna WOŁOSZ: – W Turcji będzie bardzo trudno. Miejscowi fani reagują bardzo żywiołowo. Pamiętam z Ligi Mistrzyń, że trudno się gra z zespołami tureckimi. W ćwierćfinale przekonała się o tym Holandia. To młoda drużyna i być może nie wytrzymała presji. Trzeba też pamiętać, że trenerem Turcji jest Giovanni Guidetti, który jest świetnym fachowcem.
Do Ankary jedziemy jednak bez żadnej presji. Nie mamy nic do stracenia. Może się uda zdobyć jakikolwiek krążek. Nie składamy broni, będziemy walczyć nawet z niebezpiecznymi Turczynkami, z groźnymi kibicami, petardami na meczach.
Na zdjęciu: Joanna Wołosz i jej koleżanki już zrobiły więc, niż ktokolwiek oczekiwał.
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ
Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem