Wpadka kolejki. Problemów trenerowi nie odjął

Istotnie golkiper wiele razy ratował swój zespół przed stratą gola. Ale, jak sam zwykł 27-letni golkiper mawiać, przeszłość jest historią, którą nie trzeba żyć, bo wówczas ucieka teraźniejszość.

A ta nie jest dla tego zawodnika zbyt ciekawa, bo w piątkowy wieczór, w derbach Dolnego Śląska, Słowik popełnił dwa koszmarne błędy. Oba wykorzystał rywal i mecz był ustawiony.

Nie jest tak, że na siłę próbujemy uczyni kozła ofiarnego z bramkarza Śląska, ale swoją postawą nie odjął on problemów trenerowi Tadeuszowi Pawłowskiemu. Do momentu straty pierwszego gola wrocławianie grali w Lubinie przyzwoicie i mieli swoje sytuacje. Bramka zdobyta bezpośrednio z rzutu rożnego przez Filipa Starzyńskiego wszystko jednak odwróciła, a na domiar złego dla przyjezdnych w doliczonym czasie gry ich bramkarz zawiódł raz jeszcze.

– Każdy bramkarz może mieć słabszy dzień i Słowik taki miał, ale razem wygrywamy i przegrywamy. Niczego innego w tej sytuacji się nie doszukuję. Myślę, że tylko razem zdołamy się podnieść i wygrać kolejny mecz. Na pewno nie szukam winnego – powiedział po meczu trener Śląska, Tadeusz Pawłowski. Wsparcie Jakubowi Słowikowi okazali też jego koledzy z zespołu.

– Na pewno głupio traciliśmy bramki, a gole strzelane przez rywala napędzały go – oto opinia Michała Chrapka, pomocnika pokonanego zespołu, z którą zgodzić się nie sposób. A wracając do Jakuba Słowika, to nie tylko on miał gorszy dzień, bo przecież Marcin Robak winien trafiać piłką do bramki rywala, a nie do swojej.

Zagłębie wygrało zupełnie zasłużenie, ale miało ogrom szczęścia. Wszystko, czego w meczu tym dotknął wspomniany Starzyński, wpadało do bramki. Najpierw było trafienie z rzutu rożnego, później asysta, kolejny korner, po którym „swojaka” strzelił Robak, a na koniec zablokowany strzał „Figo”. Piłka spadła wprost pod nogi Dawida Pakulskiego, który oddał strzał życia. W tej sytuacji Jakub Słowik był bez szans.