Wreszcie czas pewnej stabilizacji

A tymczasem działacze związkowi zaproponowali szefom klubu „dziką” kartę na występy w ekstralidze. Trudno, by z takiej oferty nie skorzystać i Zagłębie powróciło do Polskiej Hokej Ligi.

– To prawda, że ekstraliga przyszła do nas niespodziewanie, ale to swoista „nagroda” za poprzedni sezon – uśmiecha się trener zespołu, Marcin Kozłowski. – Owszem, przegraliśmy rywalizację z zespołem z Torunia, który był lepszy kadrowo. Tam od początku sezonu myśleli o ekstraklasie, zaś my dopiero od grudnia, kiedy przekonaliśmy się, że w tym zespole jest potencjał. W ekstraklasie są wyższe. Nie zmienia to faktu, że chcielibyśmy grać w play offach, co uważam za realne.

Działacze sosnowieckiego klubu postawili sobie ambitny cel, by w drużynie grało jak najwięcej wychowanków. I tak, po powrocie bramkarza Rafała Radziszewskiego, Damiana Słabonia, Łukasza Podsiadły, wychowankowie stanowią 3/4 zespołu. Ponadto w drużynie jest sześciu Czechów z Vladimirem Luką na czele, który powrócił do Sosnowca, gdzie przez kilka sezonów był jednym z najskuteczniejszych strzelców. Obok niego zagrają Marek Kaluża, Tomas Kania, Lukas Martinka, Kamil Charousek i Tadeusz Jarosz, który podpisał kontrakt w miniony piątek. Kadra jest prawie skompletowana, trener czeka jeszcze na jednego rodzimego obrońcę, z którym działacze już uzgodnili szczegóły kontraktu.

– W klubie jest stabilnie, więc mogliśmy się skupić na przygotowaniach – dodaje szkoleniowiec Zagłębia. – Rozegraliśmy kilka meczów kontrolnych i gdyby nie kontuzja Tobiasza Bernata w trakcie turnieju w Spisskiej Novej Vsi, byłbym zadowolony. Ostatni sprawdzian przed ligą przegraliśmy z Polonią 1:5 (1:0, 0:4, 0:1), ale o wszystkim zadecydowała II tercja, w której gości wykorzystali cztery przewagi.

Już w piątek mecz ligowy z Tauronem KH GKS-em Katowice.