Wreszcie po góralsku!

Podbeskidzie zawsze wygrywało z Wartą przed własną publicznością, a wczoraj zespół z Poznania gościł pod Klimczokiem już po raz piąty. Problem polegał jednak na tym, że „górale” w tym roku przed własną publicznością wygrali zaledwie dwa z jedenastu rozegranych spotkań. Dlatego kibice mieli obawy o losy tej konfrontacji, ale tym razem ich ulubieńcy nie zawiedli. To był zdecydowanie jeden z lepszych, o ile nie najlepszy występ „górali” pod wodzą trenera Krzysztofa Bredego. Sympatycy futbolu zobaczyli Podbeskidzie walczące o każdy centymetr boiska i pazerne na bramki. Oczywiście nie był to idealny występ, ale taki, który na pewno zostanie zapamiętany.

Huragan emocji

Bielszczanie zaczęli odważnie, bez kompleksów, czyli tak, jak powinno się rozpoczynać mecze u siebie. Starali się zdominować przeciwnika i szybko strzelić bramkę. Ale zanim Guga Palawandaszwili otworzył wynik spotkania, wyborną szansę na gola miał Jakub Bąk, który jednak zmarnował sytuację „sam na sam” z Adrianem Lisem. Bramkarz Warty skapitulował kilka minut później, a chwilę wcześniej pierwszy krok w kierunku zostania bohaterem meczu wykonał Łukasz Sierpina. Kapitan Podbeskidzie zagrał w pole karne, a dochodzącego do piłki Valerijsa Szabalę nieprzepisowo powstrzymał Tomasz Dejewski. Sędzia nie mia żadnych wątpliwości i po chwili wspomniany Palawandiszwili uderzył pewnie pod poprzeczkę. Do przerwy, poza strzałem gości w poprzeczkę, nie działo się zbyt wiele, ale niemal od początku drugiej połowy rozpętał się huragan emocji. Najpierw próbowali goście, ale ich wysiłki były zbyt nieśmiałe i spełzły na niczym. Na dodatek gracze Warty zapomnieli o obronie i zostali za to ukarani. Szabala agresywnie powalczył o piłkę i zgrał ją głową w kierunku Sierpiny. Ten ruszył najszybciej, jak się da i w sytuacji „sam na sam” nie pozostawił wątpliwości.

Zwiastun na lepsze czasy?

Z podwyższenia kapitału miejscowi cieszyli się jednak zaledwie kilkadziesiąt sekund, bo popełnili prosty błąd w obronie i Krzysztof Biegański miał zbyt dużo miejsca w polu karnym. Trafił idealnie, w krótki róg, i Rafał Leszczyński był bezradny. Chwilę później powinno paść wyrównanie, ale Dejewski nie sięgnął piłki. Warta nie wykorzystała idealnej okazji na gola, a Podbeskidzie było wczoraj nadzwyczaj skuteczne. Kolejnym znakomitym podaniem popisał się Sierpina. Kostorz przepuścił piłkę, a Szabali nie pozostało nic innego, jak wpakować futbolówkę do siatki. Powrót na dwubramkowe prowadzenie wyraźnie uspokoił gospodarzy, którzy nie rezygnowali z kolejnych bramek. Ostatecznie wynik spotkania ustalił ten, który był alfą i omegą Podbeskidzia. Łukasz Sierpina, bo o nim mowa, modelowo wykończył kontrę i dobre podanie Szabali. Po meczu „górale” odebrali od kibiców owację na stojąco, czego już dawno w Bielsku-Białej nie oglądano. Oby wczorajszy mecz był dla „górali” zwiastunem na lepsze czasy.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Warta Poznań 4:1 (1:0)

1:0 – Palawandiszwili, 17 min (karny), 2:0 – Sierpina, 57 min, 2:1 – Biegański, 59 min, 3:1 – Szabala, 72 min, 4:1 – Sierpina,

PODBESKIDZIE: Leszczyński – Jaroch, Jończy, Komor, Moskwik – Bąk (67. Kozak), Rakowski (81. Rzuchowski), Palawandiszwili, Sierpina – Mystkowski (62. Kostorz) – Szabala. Trener Krzysztof BREDE.

WARTA: Lis – Kiełb, Kieliba, Dejewski, Jasiński – Biegański (77. Sanocki), Grobelny, Marciniak, Fiedosewicz – Cierpka (46. Janicki) – Fadecki (72. Spławski). Trener Petr NEMEC.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków). Widzew: 2284. Żółte kartki: Kiełb, Marciniak, Dejewski, Janicki.

Piłkarz meczu – Łukasz SIERPINA.