Jeden strzał w „dziesiątkę”

W zimowym okienku transferowym do beniaminka I ligi z Jastrzębia Zdroju dołączyło pięciu nowych piłkarzy. Na pokład pod banderą GKS 1962 wsiedli Hubert Gostomski, Rafał Adamek, Marek Mróz, Jakub Wróbel i Adam Wolniewicz. Czy były to udane zakupy, czy też szkoleniowcy z Jastrzębia nie mają się czym chwalić? Czy przeprowadzone transfery dobrze rokują na przyszłość?

Samotnik „Adams”

Spośród nowo przybyłych do zespołu GKS 1962 Jastrzębie tylko Rafał Adamek nie pojawił się na boisku nawet na minutę. – Młodszy „Adams” w trakcie okresu przygotowawczego miał problemy zdrowotne – przypomina asystent Jarosława Skrobacza, Jan Woś. – Zaraz na początku zgrupowania w Kamieniu doznał kontuzji i wyjechał do domu. Przez jakiś czas nie trenował. Potem dopadła go choroba i znowu nie mogliśmy go uwzględniać przy ustalaniu meczowej „18”. Pociąg ruszył z miejsca i on do niego nie wsiadł. Czy i kiedy pojawi się składzie? To zależy wyłącznie od niego.

Obaj, czyli ja i trener Skrobacz, pracowaliśmy z nim w Pniówku Pawłowice łącznie przez pięć lat. Rafał ma swoje atuty, lecz musimy zrozumieć, że nie gra już w trzeciej lidze tylko w pierwszej. W jego zespole jest znacznie większa konkurencja, a po przeciwnej stronie barykady też grają lepsi piłkarze. Nasze wyniki na początku rundy wiosennej nie są może olśniewające, ale nasza kadra jest silna i bardzo wyrównana.

Pochopny karny

Na pewno znacznie więcej oczekiwano po nowym bramkarzu, Hubercie Gostomskim. Zwłaszcza, że posadził na ławce dotychczasowego pewniaka, Grzegorza Drazika. Nowy nabytek między słupkami gra w kratkę w trakcie jednego meczu, bardzo dobre interwencje przeplata słabszymi. Jego piętą achillesową na pewno jest gra nogą, niepewnie spisuje się na przedpolu, co jest dużym zaskoczeniem, zważywszy, że ma znacznie lepsze warunki fizyczne (191 cm wzrostu) niż jego konkurent. Trenerzy na temat jego postawy dyplomatycznie milczą, lecz wcale się nie zdziwimy, jeżeli Drazik wkrótce powróci do łask.

W ostatniej chwili do pociągu wskoczył Adam Wolniewicz, który w Górniku Zabrze grywał na boku obrony, zaś w Jastrzębiu został przekwalifikowany na stopera. Kibice jego dobrych interwencji nie przypominają sobie, o złych będą pamiętali bardzo długo. Z faktami jednak trudno polemizować, a nie da się ukryć, że gol stracony z Odrą Opole i rzut karny dla GKS-u Katowice obciążają jego konto. W obronę bierze go Jan Woś. – Kończę właśnie kurs UEFA Pro, na wykładach przekonywano nas, że gdy piłka najpierw trafi w jakąś część ciała zawodnika, a wskutek błędu technicznego potem w jego rękę, to nie ma rzutu karnego – twierdzi II trener beniaminka. – Jeżeli zrobi to natomiast napastnik atakujący bramkę, to ręka powinna zostać odgwizdana. Naszym zdaniem zagranie Adama w meczu z Katowicami nie powinno skutkować „jedenastką” dla przeciwnika.

Spłacony kredyt

Na marginesie dodajmy, że sędzia Sebastian Tarnowski nie podyktował dla jastrzębian drugiego rzutu karnego, chociaż stoper GieKSy Arkadiusz Jędrych odbił piłkę ręką we własnym polu karnym! Wrocławski arbiter podobno tłumaczył, że widział w tym zagraniu rękę zawodnika gospodarzy! Co z nonsens!

Gdybyśmy mieli dokonać analizy postawy nowych nabytków GKS-u 1962 Jastrzębie, to trenerzy tej drużyny nie powinni żałować transferu Jakuba Wróbla. – To rzeczywiście zakup na plus – potwierdza Jan Woś. – Nie miał wiele czasu na aklimatyzację, ale już pokazał się z dobrej strony. Jest bardzo waleczny, dużo biega, pomaga w defensywie. Dostał chyba największy kredyt zaufania, ale szybko go spłacił.

 

Na zdjęciu: Jakub Wróbel na razie zrobił najlepsze wrażenie spośród nowo pozyskanych zawodników przez GKS 1962 Jastrzębie.