Wrócić na tron

Choć strata do lidera jest niemała, legioniści i tak będą próbowali wdrapać się na szczyt.


Od 2013 roku nie zdarzyło się, aby w dwóch następujących po sobie sezonach mistrzem chociaż raz nie była Legia. Stołeczna ekipa w końcu zaczęła wykorzystywać swoją lokalizację i podłoże, by zdominować krajowe podwórko i w tym czasie sięgnąć po 8 tytułów. W ostatnim sezonie bliżej jej było jednak do spadku, a w obecnym, choć punktowanie stoi na niezłym poziomie, nie miała jak na razie „podjazdu” pod Raków.

– Nie ma czasu patrzeć w tabelę i myśleć o takich kwestiach. Trzeba po prostu dobrze wykonywać swoją robotę, solidnie przygotować się do rundy, udanie ją rozegrać. Na tym się skupiamy. Zostało 17 kolejek, wszystko się może wydarzyć – mówił niedawno dla Canal+ dyrektor sportowy klubu, Jacek Zieliński. Faktycznie głowy działaczy mogą być zaprzątnięte kwestiami nie tylko sportowymi, bo zadłużenie Legii – choć względnie się ustabilizowało – z roku na rok rośnie i sięga praktycznie 200 mln złotych. Z tego też powodu warszawiacy przygotowując się do wiosny skupiali się na tym materiale ludzkim, jakim dysponują, a w kwestiach transferowych pracowali głównie już nad latem.

Pytania dotyczą przyszłości gwiazd drużyny, czyli Josuego i Filipa Mladenovicia, których kontrakty wygasają po sezonie. Kontrowersyjny Portugalczyk to kapitan Legii i jeden z najlepszych ofensywnych pomocników ligi, ale – co tyczy się też Serba – ma niemałe wymagania finansowe. W podobnej sytuacji byli Bartosz Kapustka i Artur Jędrzejczyk, ale oni w trakcie zimy porozumieli się z klubowym szefostwem, natomiast najprawdopodobniej w Warszawie nie zostanie niechciany obecnie Mattias Johansson. Te wszystkie kwestie odwracają nieco uwagę od spraw czysto boiskowych, które zdają się zamykać w stwierdzeniu, że Legia powinna po prostu osiągnąć najlepszy wynik, na jaki ją stać. Za satysfakcjonujący zapewne będzie uznane skończenie na podium, ale nie jest przecież tajemnicą, że w stolicy zawsze – niezależnie od okoliczności – myśli się o mistrzostwie. Tym bardziej że pewni siebie warszawscy kibice nie chcą niczego innego, jak tylko ponownego dotarcia na sam szczyt.

Kadra Legii ogólnie nie prezentuje się źle. Jeśli wszyscy będą w niej zdrowi, swobodnie można ją zaliczać do najmocniejszych w Polsce. Jesienią jeszcze nie wszystko funkcjonowało tak, jak życzyłby sobie tego trener Kosta Runjaić, ale niemiecki szkoleniowiec podkreślał w trakcie przerwy, że pracuje nad elementami, które tej pracy wymagają. Można więc powierzyć mu kredyt zaufania i założyć, że gra „wojskowych” ulegnie poprawie, tym bardziej że mowa o najskuteczniejszym pod względem średniej punktów szkoleniowcu drużyny od czasów Deana Klafuricia.

Legii wiosną zapewne wciąż będą pomagać ściany, bo jak do tej pory – prócz Rakowa – to jedyny niepokonany zespół na własnym terenie. Jeśli uda się do tego poprawić grę poza przytulną stolicą, dystans do częstochowian prędzej czy później powinien zacząć topnieć. Jak na razie jednak w tym aspekcie legioniści są dopiero 9. zespołem ekstraklasy. – Wierzę, że w przyszłą niedzielę na stadionie pojawi się wielu kibiców. Wszyscy razem walczymy o wspólne cele – zapowiedział ponad tydzień przed inauguracyjnym meczem z Koroną Kosta Runjaić.

Czy wiesz, że…

Ostatni sparing (2:2 z Magdeburgiem) legioniści rozegrali „na galowo”, to znaczy na głównej płycie stadionu przy Łazienkowskiej. Skład również był zapewne najmocniejszy, na jaki mógł pozwolić sobie trener Kosta Runjaić, ale zdecydowanie najmocniejsza nie była… murawa. – Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy jest to, że żaden piłkarz nie nabawił się kontuzji. Nie wiem, jakie były wcześniej głosy, ale już teraz wiem, że stan naszego boiska może być zaletą rywali. Rozmawiamy o murawie już od dłuższego czasu. Jesteśmy drużyną, która chce grać w piłkę i długo się przy niej utrzymywać. Teraz wiemy, z jakimi „drugimi” przeciwnikami przyjdzie nam się zmierzyć – narzekał na boisko szkoleniowiec. Zobaczymy czy przed pierwszym tegorocznym meczem w Warszawie stan płyty udało się w jakikolwiek sposób poprawić.


Na zdjęciu: W 16 jesiennych meczach o punkty Josue zdobył 5 bramek.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus