Wróciła pewność siebie

Zanim Petraszka zmogły poważne problemy zdrowotne był on kluczowym zawodnikiem drużyny trenera Marka Papszuna. Nie tylko świetnie radził sobie w defensywie, ale i imponował skutecznością w ataku, strzelając jesienią 2017 roku aż 5 goli. Wiosna kolejnego roku była już jedynie walką o powrót do zdrowia i formy.

To udało się dopiero tego lata i rosły obrońca zaczął być brany pod uwagę przy ustalaniu składu od początku obecnych pierwszoligowych rozgrywek. Początkowo trener Papszun oszczędnie wprowadzał Czecha do gry. – Od pierwszego meczu wchodziłem na boisko w końcówkach spotkań. Zazwyczaj mecz był już rozstrzygnięty, ale ja bardzo sobie szanowałem każdą otrzymaną minutę. Byłem gotowy grać od początku, ale taka była decyzja trenera i rozumiałem ją – opowiada nam Tomasz Petraszek. – Zdrowy jestem już od pewnego czasu, ale zespół radzi sobie bardzo dobrze i wiedziałem, że wskoczenie do składu nie było takie proste – dodaje.

W końcu jednak nadszedł ten dzień i mecz, w którym sztab szkoleniowy częstochowian desygnował do gry od pierwszej minuty wychowanka FC Hradec Kralove. Petraszek zastąpił Arkadiusza Kasperkiewicza. Raków co prawda tylko zremisował, ale Czech zagrał solidnie.

– We wcześniejszych meczach zawsze gdy wchodziłem miałem okazje w ofensywie. W niedzielę byłem faulowany w polu karnym i szkoda, że nie udało nam się strzelić jedenastki. Wtedy pewnie znów dopisalibyśmy sobie trzy punkty, a tak pozostał niedosyt – mówi stoper, który jednak cieszy się z samego faktu gry przez 90 minut. – Długo i ciężko na to pracowałem. Kosztowało mnie to sporo wysiłku. Czuję się mocny i dobrze przygotowany, dlatego na pewno ze swojej strony zrobię wszystko, żeby nie oddać miejsca w składzie. Ostateczna decyzja i tak będzie należała do trenera – kończy Petraszek.