Wróciłem do gry!

Krzysztof BROMMER: Jesienią nie grał pan i zdobywał mało goli, ale w kadrze pan był. Gdy wiosną zaczął pan strzelać regularnie, powołania z kadry nie było. Rozmyśla pan o swoich szansach wyjazdu na mistrzostwa świata do Rosji?

Kamil WILCZEK: – Nadzieję mam i walczę o ten bilet. Jest to jeden z moich celów, jaki sobie postawiłem. Aby jednak pojechać do Rosji to przede wszystkim muszę utrzymać formę i skuteczność. Jeśli będę dobrze wyglądał w klubie, to szanse będą. Przed meczami z Nigerią i Koreą Południową byłem w kontakcie ze sztabem reprezentacji Polski i ciągle jestem. To nie jest tak, że zostałem skreślony, czy coś w tym rodzaju. Walka trwa.

Na pana nieszczęście i inni konkurenci z ataku strzelają w ostatnich tygodniach, co sprawia, że trener Adam Nawałka będzie miał trudny wybór i kogoś na pewno skreśli.

Kamil WILCZEK: – Jestem pozytywnie nastawiony i… cieszę się, że chłopaki strzelają. To powód od zadowolenia dla wszystkich. Nie przypominam sobie, żeby w poprzednich latach tylu polskich napastników zdobywało tyle goli w różnych ligach. Trzeba cieszyć się, że każdy sobie dobrze radzi. Na koniec i tak decyzję podejmie selekcjoner. Rywalizacja jest uczciwa i pojadą ci, którzy będą w najlepszej formie.

Wyobraża pan sobie, że zostaje mistrzem Danii, strzela kilkanaście goli w sezonie i mundial ogląda w telewizji?

Kamil WILCZEK: – Jeżeli człowiek nie zrealizuje jakiegoś celu, to smutek zawsze się pojawia, ale ja o tym kompletnie nie myślę. Pozytywnie patrzę w przyszłość. Wróciłem do gry, czerpię radość z niej i skuteczność dopisuje. Dlatego z zaplanowaniem letnich wakacji się wstrzymałem. Czekam na decyzję.

Na mundialu rozdział reprezentacyjny wcale się nie musi skończyć. Wyobraża pan siebie np. w jesiennym meczu Polski na Stadionie Śląskim w Chorzowie?

Kamil WILCZEK: – Kuba Błaszczykowski kiedyś powiedział, że z marzeń się nie rezygnuje. A gra na Stadionie Śląskim takim moim marzeniem jest. Wystąpiłem kiedyś w ligowym spotkaniu Piasta z Ruchem, ale nie można tego porównywać, bo kibiców było wtedy zdecydowanie mniej. Od małego oglądało się mecze na tym stadionie, byłem na trybunach podczas meczu Ruchu z Interem Mediolan w europejskich pucharach. Możliwość gry i to na zmodernizowanym obiekcie byłaby czymś wspaniałym, bo pewnie wielu znajomych zasiadłoby na trybunach. Jeśli zdrowie i forma dopiszą, to kto wie?

Wróćmy na ligowe, duńskie podwórko. Szampan już się w pana lodówce mrozi? Na 5 kolejek przed końcem macie 5 punktów przewagi. Mistrzostwo Danii jest o krok…

Kamil WILCZEK: – Spokojnie. Jeszcze nic nie chłodzimy. Czekają nas rewanże z najlepszymi zespołami i najbliższy miesiąc będzie najgorętszym okresem. Musimy być skoncentrowani, żeby nie stracić tej przewagi. Za naszymi plecami jest FC Midtjylland, które jest uznaną marką w Danii. Pewnym zaskoczeniem jest obniżka dyspozycji FC Kopenhaga, ale oni sprzedali najlepszych piłkarzy i pojawiło się trochę kontuzji. W fazie finałowej, gdy gra się ze ścisłą czołówką, nie można pozwolić sobie na chwilę przestoju, bo tu nikt nie odpuszcza, niezależnie od różnic w tabeli.

Co takiego się stało, że Broendby wygląda tak dobrze w obecnych rozgrywkach?

Kamil WILCZEK: – Trudno powiedzieć. Od początku postanowiliśmy, że skupiamy się na najbliższym meczu. Tak też czyniliśmy i nadal nie wybiegamy za daleko, bo to może nas zgubić. Idziemy w dobrym kierunku, czujemy to i nie chcemy zaprzepaścić tej szansy. Styl gry nie zmienia się od prawie dwóch lat. Mamy grać intensywnie i agresywnie, chcemy narzucać swój styl od początku. To się sprawdza, dlatego w końcówce sezonu na pewno nie będziemy grać inaczej, bardziej zachowawczo.

A co takiego stało się z panem, że zaczął pan strzelać gola za golem, tak jak w poprzednim sezonie?

Kamil WILCZEK: – Trener docenił moją pracę, którą wykonywałem na treningach. To oczywiście nie jest tak, że wcześniej jej nie wykonywałem. Różnica pomiędzy początkiem roku, a początkiem sezonu jest taka, że zacząłem lepiej, złapałem rytm i pewność siebie. Jesienią grał Jan Kliment, ja otrzymywałem mniej szans. W tym roku trener postawił na mnie, czułem się pewniej i to przełożyło się na gole.

W poprzednich oknach transferowych mówiło się o pana możliwym odejściu. Latem też takie coś wchodzi w grę czy ewentualne mistrzostwo Danii sprawi, że nie ma tematu?

Kamil WILCZEK: – Kompletnie nie zastanawiam się o tym, co się będzie działo po sezonie. Byłoby nie fair teraz kombinować, jak jesteśmy na dobrej drodze do sukcesu. Nie chcę zawracać sobie głowy czymś innym niż walką o mistrzostwo.