Wrocławskie mecze, czyli bramek zawsze sporo

Czy tak też będzie w najbliższą niedzielę? Trudno powiedzieć, ale przy tej okazji postanowiliśmy przypomnieć ostatnie cztery spotkania Piasta ze Śląskiem we Wrocławiu.

23 września 2018, Śląsk – Piast 4:1

Najwyższa porażka w mistrzowskim sezonie gliwiczan. Wynik sugeruje kompletną dominacją gospodarzy i prawdziwą rzeź. Prawda jest jednak taka, że spotkanie wcale nie musiało się zakończyć takim pogromem. Piłkarze Piasta nie wykorzystali szansy na objęcie prowadzenia w tabeli, bo Śląsk oddał cztery celne strzały i zdobył cztery bramki. Mecz był wyrównany i gdy wydawało się, że do przerwy utrzyma się bezbramkowy remis, gola strzelił Robert Pich. W drugiej połowie nadszedł lepszy moment gry gliwiczan, ale wtedy przegrywali już 0:2. Gong po przerwie nie załamał gości, a wręcz przeciwnie, zadziałał mobilizująco. Joel Valencia otrzymał dobre podanie od Michala Papadopulosa, lecz z kilku metrów trafił w bramkarza Śląska. Lepszym celownikiem popisał się Jakub Czerwiński. Piast poczuł wiatr w żagle i po chwili powinno być 2:2, lecz Valencia fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam z Jakubem Słowikiem. Piłkarskie zasada mówi, że „niewykorzystane sytuacje się mszczą” i tak też było we Wrocławiu, bo Śląsk strzelił jeszcze dwa gole. Porażka zmobilizowała jednak Piasta do poprawy w kolejnym ligowym spotkaniu, którym były… derby z Górnikiem (1:0).

12 maja 2018, Śląsk – Piast 3:1

Mecz i wynik po którym nikomu w Gliwicach nie było do śmiechu. Piast przed 36. kolejką miał jeden punkt przewagi nad przedostatnią drużyną z Niecieczy. Wygrana dałaby zespołowi trenera Waldemara Fornalika utrzymanie i spokój w ostatniej kolejce. Śląsk miał już zapewniony spokój i na luzie grał… lepiej niż wcześniej. Znów gliwiczanie musieli odrabiać straty przegrywając 0:2, znów złapali kontakt dzięki bramce Saszy Żivca i znów nie wykorzystali wielu okazji, obijając słupki oraz poprzeczkę. Porażka oznaczała, że przed ostatnim meczem w sezonie Piast był jedną nogą w I lidze i musiał pokonać Bruk-Bet Termalikę Nieciecza. Jak wszystko się skończyło i jak wygrana 4:0 wpłynęła na ekipę z Okrzei, doskonale wiemy. Zimny wrocławski prysznic nie mógł lepiej wpłynąć na gliwicką ekipę.

Remis Piasta z Lechem, choć mistrzowie grali w osłabieniu

9 grudnia 2017, Śląsk – Piast 2:2

Już w grudniu gliwiczanie byli w trudnej sytuacji, zajmowali przedostatnie miejsce w ligowej tabeli i potrzebowali punktów. Nic więc dziwnego, że kibice liczyli na przełamanie na stadionie Śląska. Tak jednak nie było, a o mały włos Piast wróciłby do domu z niczym. Już w 30 sekundzie meczu gliwiczanie mogli prowadzić, ale potem do głosu doszli gospodarze, a na kata wyrósł Arkadiusz Piech, który zdobył dwie bramki. Znów ekipa z Okrzei musiała na wrocławskim stadionie odrabiać straty. Pomógł w tym obrońca rywali Igors Tarasovs, który podał piłkę Michalowi Papadopulosowi. Gliwiczanie do ostatnich chwil walczyli o remis i udało się to dzięki bramce Karola Angielskiego.

10 marca 2017, Śląsk – Piast 3:4

Mecz ten do końca życia zapamięta zwłaszcza… Gerard Badia. Był to bowiem najbardziej spektakularny występ Katalończyka na polskich boiskach. Badia zdobył hat tricka i dołożył jeszcze asystę. Samo spotkanie było szalone, po każdym golu gliwiczan Śląsk łapał kontakt i fani gości musieli drżeć o wynik. W ostatniej akcji meczu doszło poza linią boczną boiska do szarpaniny Heberta i Łukasza Madeja, sędzia Szymon Marciniak po końcowym gwizdku ukarał obu zawodników czerwonymi kartkami.

 

Na zdjęciu: Poprzednie mecze we Wrocławiu były bardzo emocjonujące. Oby było i tak w niedzielę!

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ