Wroński: Jestem zbyt młody na granie ogonów

W dwóch dotychczasowych sparingach w barwach GieKSy zdobył pan łącznie 3 bramki. Czy zdarzył się już panu kiedyś taki start w nowym klubie?
Łukasz WROŃSKI: – To tylko sparingi… Chciałbym przełożyć to na ligę. Strzelać, asystować. Wtedy będzie z tego pożytek. Liczymy, że wysokie zwycięstwo z Frydkiem-Mistkiem (6:0 – dop. red.) napędzi nas do dalszej pracy. Zespół się zgrywa, jestem tu dopiero tydzień. Każdy wspólny trening powinien procentować.

W jakim stopniu okazała wygrana z czeskim III-ligowcem jest miarodajna?
Łukasz WROŃSKI: – Dochodziły do nas informacje, że ostatnio ta drużyna mierzyła się z Zagłębiem Sosnowiec i przegrała tylko 0:1. Spodziewaliśmy się zatem, że to będzie trudniejszy sparing. Pierwsza połowa go ustawiła. W drugiej w obu zespołach dochodziło do wielu zmian i worek z bramkami się otworzył.

Dołączył pan do GKS-u, gdy ten miał już za sobą zgrupowanie w Kamieniu. Jest pan na innym etapie przygotowań do sezonu niż koledzy?
Łukasz WROŃSKI: – Trochę tak, ale okres letni powinien tylko pomóc w podtrzymaniu dobrej fizyczności wypracowanej zimą, kiedy trenuje się ciężej. W moim poprzednim klubie, Stali Mielec, przepracowaliśmy tamten okres bardzo sumiennie. Dopiero wchodzę do zespołu GieKSy, ale sądzę, że na pierwszy mecz o punkty będę w optymalnej dyspozycji.

Odchodząc z Mielca, czuł pan duży żal?
Łukasz WROŃSKI: – Taka jest kolej rzeczy. W Stali spędziłem fajne dwa lata. To był super czas, walczyliśmy o awans do ekstraklasy, ale teraz coś się dla mojej osoby tam skończyło. Rozmawiałem z trenerem Skowronkiem. Jasno przedstawił mi, że jeśli bym został, to musiałbym się pogodzić z rolą rezerwowego, a on w takiej mnie nie widzi. Nie chciał też mnie blokować. Ja sam również zamierzałem zacząć łapać więcej minut. Nie jestem jeszcze w takim wieku, by grać ogony. Trener poinformował mnie, że mój kontrakt nie będzie przedłużony. To zrozumiałe. Teraz jestem w Katowicach, tu chcę grać jak najwięcej i jak najlepiej.

Łatwo było panu zejść na poziom drugiej ligi?
Łukasz WROŃSKI: – Nie będę ukrywał, że była to decyzja, którą musiałem przemyśleć. Trochę to trwało. Miałem dwie opcje z pierwszej ligi. Konkretne. Jedną – nawet z mojego miasta, czyli Bełchatowa. Nie doszło to jednak do finalizacji, nie była to kwestia, tylko i wyłącznie mojej decyzji. Z GKS-em Katowice byłem po rozmowach już wcześniej. Potem klub odezwał się jeszcze raz. Uznałem, że jeśli trener i dyrektor tak bardzo mnie chcą, to przystanę na tę propozycję.

GKS Katowice. Wrona atakuje!

Był też temat Widzewa?
Łukasz WROŃSKI: – Coś było. Jednak jeszcze w momencie, gdy był tam trener Smółka.

GKS raczej nie uchodzi za miejsce, z którego zawodnicy odchodzą, prezentując wyższy poziom niż w momencie, kiedy tu trafiają. To w pewien sposób nie odstraszało?
Łukasz WROŃSKI: – Nie myślałem o tym w ogóle pod takim kątem. Wiadomo, że klimat w klubach bywa różny, ale presja jest wszędzie. Gdziekolwiek byś grał, jeśli nie ma wyników – to jest źle. W tej chwili GieKSa się odbudowuje. Potrzebujemy czasu, by zrodził się zespół, który będzie fajnie grał i dawał ludziom trochę radości. Trener ma na to pomysł. Rozmawiałem z chłopakami, mówili, że szatnia jest OK. Jeśli będą wyniki, nikt nas nie będzie ganił. Jeśli nie… Cóż, liczę się z tym, że w Katowicach są oczekiwania, ale musimy myśleć pozytywnie. Utworzymy fajny zespół.

Czy macie zakaz głośnego mówienia o awansie do I ligi?
Łukasz WROŃSKI: – Zakazu nie ma, ale mówić można sobie wiele. Wszystko i tak trzeba przełożyć na boisko. Przez dwa lata w Mielcu, jeśli padały jakieś słowa, to po cichu, a robiliśmy swoje na boisku. Głośniej było o innych drużynach. Może to jest lepsza droga. W drużynie jest wielu młodych chłopaków. Trzeba ustabilizować pewien poziom grania. Jeśli będziemy punktować, to wszystko się napędzi i każdy będzie wiedział, o co gramy w drugiej lidze.

Nastawia się pan na ciężką przeprawę?
Łukasz WROŃSKI: – Ludziom może wydawać się, że będzie łatwo, ale… No, nie będzie. Druga liga to dość fizyczne rozgrywki. Sam zresztą jestem ich ciekaw, bo nigdy na tym poziomie nie grałem. W zespole mamy sporo chłopaków, którzy w przeszłości rozgrywali w drugiej lidze niezłe sezony. Może to dobry pomysł, by takimi chłopakami – którzy znają ją od środka – napędzić się i zrealizować cel. Zostało też sporo doświadczonych ludzi, z dużą jakością. Przy dobrym poukładaniu tego wszystkiego, odpowiedniej codziennej pracy i nieoglądaniu się na to, co będzie za rok, możemy zrobić fajny wynik.

W Katowicach spotkał pan wielu znajomych?
Łukasz WROŃSKI: – Z nikim w jednym klubie nie grałem, ale z boiska znałem choćby Arka Woźniaka czy Adiego Błąda. Spędziłem sporo czasu w pierwszej lidze czy nawet ekstraklasie, a piłkarski świat jest mały.

 

Na zdjęciu: Łukaszowi Wrońskiemu nie przyszło czekać długo na gratulacje za pierwsze bramki w barwach GieKSy. Na razie tylko sparingowe…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem