Wróżenie z fusów

Przygotowanie mentalne może zadecydować o awansie do finału.


To wyborny półfinał i już dawno nie było tak zaciętej rywalizacji – cmokają z zachwytu fachowcy i kibice Cracovii i GKS-u Katowice. Bartosz Fraszko w piątej potyczce pod Wawelem w dodatkowym czasie z ułańską fantazją przeprowadził solową akcję, która przyniosła zwycięstwo GieKSie 5:4. Otwarła się szansa na wygraną i awans w „Satelicie”. Nic z z tego, bowiem w szóstej odsłonie Patryk Wronka wykorzystał osłabienie rywali i „Pasy” wygrały… 5:4 w dogrywce, doprowadzając do remisu 3-3. Dzisiaj ostatnie, decydujące spotkanie i niesłychane emocje znów gwarantowane.

Słowa uznania należą się hokeistom z Katowic, bo mają za sobą już 13 meczów playoffowych. Jednak sami sobie zgotowali taki los, bo w końcowych fragmentach pierwszej części sezonu gubili punkty i wylądowali na 4. miejscu w tabeli. W 1/4 finałuieli trudną przeprawę z JKH GKS-em Jastrzębie i wszystko „wisiało na włosku”, tak jak teraz w konfrontacji z Comarch Cracovią. Oba zespoły imponują przygotowaniem fizycznym i mentalnym.

– Tak się dzieje, gdy spotykają się drużyny o podobnych umiejętnościach – przekonuje doświadczny obrońca GKS-u, Mateusz Rompkowski. – O wszystkim decydują niuanse i stąd tak dużo dogrywek. Przegraliśmy u siebie, bo przypadkowa kara sprawiła, że rywale znaleźli się korzystniejszej sytuacji i zdobyli gola. Jesteśmy w odpowiednim rytmie meczowym i dysponujemy odpowiednim zasobem sił. Czasu między meczami jest mało i dlatego trzeba się regenerować i korzystać z pomocy fizjoterapeuty. Tafla jest tylko dla potrzebujących (śmiech). Jedziemy po kolejne zwycięstwo i zrobimy wszystko, by je zdobyć.

Mecze w tej rywalizacji stoją na wysokim poziomie i, wedle zgodnej opinii fachowców, są przedwczesnym finałem.

– Nie pamiętam, by półfinały były tak zacięte – mówi trener Cracovii, Rudolf Rohaczek. – W szóstym meczu najważniejszy był strzał i gol na 4:4 (Łyszczarczyka – przyp. red.). Krążek chyba nieco zaskoczył bramkarza. Gdy wyrównaliśmy pomyślałem sobie, że szczęście jest po naszej stronie. I tak też było, bo wykorzystaliśmy przewagę. Ostatnie spotkanie będzie podobne, bo już nic innego nie można wymyślić. Jestem pod wrażeniem jakimi siłami dysponują rywale, bo przecież już sporo za nimi.

Ciekawi jesteśmy jak jedni i drudzy wytrzymają tę presję, a zwłaszcza bramkarze. Kto z tej pary znajdzie się w finale? Nie podejmujemy się wskazać, bo to raczej wróżenie z fusów.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus