Waldemar Wspaniały: Tomasz D.? Nie ma przebacz!

Sprawa przywłaszczenia pieniędzy z kont bankowych zawodników i trenerów ZAKSY wstrząsnęła środowiskiem siatkarskim. Spodziewał się pan, że główny podejrzany Tomasz D., były menedżer klubu, wywodzący się ze znanej rodziny siatkarskiej, może w tak perfidny sposób oszukać tych, którzy powierzyli mu swoje oszczędności?

WALDEMAR WSPANIAŁY: Szczerze powiedziawszy, jak dowiedziałem się o całej sprawie, to nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać. Tego człowieka nie znałem zbyt dobrze, ale znałem wygłaszane o nim opinie. Generalnie były one pozytywne. Na mnie, a także na całe nasze środowisko, spadło to jak grom z jasnego nieba… Jestem już prawie 60 lat w siatkówce, jako zawodnik, trener czy działacz. W przyszłym roku będzie mój „mały jubileusz”. Różne rzeczy w tym czasie przeżyłem, zdarzały się w siatkówce kradzieże, ktoś komuś wyciągnął pieniądze z kieszeni, ale coś takiego nie miało miejsca. Tutaj w perfidny sposób, z premedytacją przywłaszczane były pieniądze zawodników i trenerów. Dodam, że ta sprawa toczy się już kilka ładnych lat. Tak się zastanawiam, o czym ten człowiek myślał, gdy podjął taką oszukańczą grę z kolegami, przyjaciółmi? Co nim kierowało? W jego wypadku to była zresztą recydywa. Przykre jest również to, że ta sprawa miała wpływ na nasz wizerunek za granicą, nasz kraj został pokazany w złym świetle. O tej aferze pisano przecież we Włoszech.

Poza Kevinem Tillie, który gra w Chinach, pozostałe oszukane osoby zostały już przesłuchane przez prokuraturę w Opolu. Nie dziwi pana, że nie został jeszcze zatrzymany i doprowadzony do prokuratury główny winowajca, Tomasz D.?

WALDEMAR WSPANIAŁY: Chciałbym przede wszystkim zaznaczyć, że nie znam się na prawie. Ale jako człowiek z dużym doświadczeniem życiowym potrafię myśleć logicznie. Wszyscy wiemy, że wizyta w prokuraturze do przyjemnych nie należy, to nie jest piknik. Poza pokrzywdzonymi będą jeszcze przesłuchani pracownicy klubu, a to nie jest komfortowa sytuacja. Jak człowiek ukradnie samochód, to na drugi dzień już jest zatrzymany. Tutaj jest inaczej. Ale prokuratura ma swoje procedury, więc czekam na jej kolejne działania. Co ciekawe, Tomasz D. w obecności notariusza przyznał się do przywłaszczenia tych pieniędzy i obiecał, że je zwróci. Ale do tej pory tego nie zrobił. Na moją logikę to nie powinno tak być.

Co ciekawe, oszukani siatkarze nadal grają na wysokim poziomie, mimo że skradziono im bardzo duże pieniądze.

WALDEMAR WSPANIAŁY: Z mojej strony jest duży szacunek dla tych graczy, mimo tak wielkich problemów świetnie grają w siatkówkę. ZAKSA robi wszystko, by im pomagać na każdym kroku. Opłacona została kancelaria adwokacka, która reprezentuje tych chłopaków, także w innych kwestiach mogą liczyć na klub. Szkoda tylko, że w internecie nie padło ze strony tego pana słowo „przepraszam” w stosunku do klubu i samych pokrzywdzonych.

Z nieoficjalnych informacji, do jakich dotarliśmy wynika, że Tomasz D. przebywa w Polsce i wkrótce zapukają do jego drzwi policjanci. Może wówczas dowiemy się więcej o całej sprawie. Może ona mieć drugie dno?

WALDEMAR WSPANIAŁY: Powiem tak, by coś takiego wymyślić, to trzeba mieć dużą wiedzę na temat bankowości, finansów czy prawa. Każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą wie, że trzeba płacić VAT, zaliczki na podatek dochodowy. Oszukani zostali nie tylko siatkarze i trenerzy, oszukany został także Skarb Państwa. Prokuratura prowadzi teraz śledztwo, to będzie długo trwało, chociaż wina tego gościa jest bezsporna.

Co mogło kierować Tomaszem D., który do biednych ludzi nie należał? Kilka lat temu kupił on w Kędzierzynie-Koźlu luksusowy apartament, który sprzedał później, gdy przestał pełnić funkcję menedżera drużyny.

WALDEMAR WSPANIAŁY: Jego wynagrodzenie w ZAKSIE było spore, więc do biednych osób rzeczywiście nie należał. ZAKSA jest w dziesiątce najbardziej stabilnych i wypłacalnych klubów siatkarskich w Europie, więc po co mu to było… Po co on się wpakował w ten interes? Małą część z tych długów pokrył, ale to nie wszystko. On wie najlepiej, gdzie są te pieniądze. W sumie chodziło o przywłaszczenie grubo ponad 2 milionów złotych. To, że do tej pory nie został zatrzymany, to mnie dziwi. Co z zabezpieczeniem roszczeń siatkarzy i trenerów?

Czy po tym co się stało, tacy ludzie jak Tomasz D. powinni być wykluczeni ze środowiska siatkarskiego?

WALDEMAR WSPANIAŁY: Taki nieuczciwy człowiek powinien ponieść karę i to dużą. Z naszego środowiska powinien być całkowicie wyeliminowany, chociaż słyszałem, że już po tej sprawie szukał zatrudnienia w jednym z klubów PlusLigi. Nie ma przebacz! Nawet jedno małe słowo „przepraszam” się nie pojawiło. Tacy ludzie nie mogą funkcjonować w naszej dyscyplinie.

Jako były trener zespołu z Kędzierzyna-Koźla jest pan chyba dumny z postawy ZAKSY? Seria meczów bez porażki, wygrany Puchar Polski, zwycięstwo nad bardzo silnym Azimutem Modena w Lidze Mistrzów – to robi wrażenie.

WALDEMAR WSPANIAŁY: Na mnie szczególne wrażenie robi sposób gry ZAKSY. I nie chodzi tu tylko o ten sezon, ale także okres pracy „Fefe” De Giorgiego, gdy klub dwa razy pod rząd zdobywał tytuły mistrza Polski. Kędzierzynianie grają ładną i cierpliwą siatkówkę, nie podpalają się. W ekipie jest przede wszystkim chemia. Jako były trener i członek rady nadzorczej klubu patrzę na to z wielką przyjemnością. Wypada Sam Deroo, wchodzi Rafał Szymura i super go zastępuje. Ale to, że teraz ZAKSA prowadzi z tak dużą przewagą w lidze, to nie znaczy, że zdobędzie mistrzostwo Polski. Ale wielki szacunek za to, że mimo tak wielkich problemów kędzierzynianie potrafią osiągać świetne wyniki. Siłą „mojego” Mostostalu, gdy rywalizowaliśmy z Częstochową, była stabilność. Był stały skład przez pięć lat. Teraz w ZAKSIE jest podobnie. To bardzo ważna rzecz w siatkówce. Ale już w innych klubach co sezon skład zmieniany jest w 60-70 procentach.

Rozmawiał: Jerzy Mucha