Wspierają naszego obrońcę

Na turnieju w Katarze nasi piłkarze mogą liczyć na doping swoich najbliższych. Nie inaczej jest w przypadku Kamila Glika.


Mistrzostwa świata to szczególny turniej dla każdego zawodnika. A jeżeli jeszcze do tego rozgrywa się na nim 100. mecz w narodowych barwach, to jest to już zupełnie niesamowity moment. Tak właśnie było z udziałem naszego znakomitego obrońcy. W meczu z Meksykiem w poprzedni wtorek Kamil Glik awansował go grona „setników” narodowej drużyny.

Mama Kamila wyjaśnia

W tym szczególnym dniu z trybun oryginalnego Stadionu 974, który został zbudowany z kontenerów, a po mundialu ma być przeniesiony w inne miejsce na świecie, dopingowała go mama, pani Grażyna Glik, oczywiście żona Marta z dwójką córeczek Victorią i Valentiną, a także teściowa pani Marzanna Jakubaszek.

Przy okazji meczu z Meksykiem doszło do małego zamieszania. Pani Grażyna Glik z teściową naszego reprezentacyjnego obrońcy chciały zawiesić biało-czerwoną flagę, na której napisane było Jastrzębie-Zdrój. Okazało się, że nie może jednak ona być w tym akurat miejscu. Potem sytuacja się powtórzyła w innej części. W niektórych mediach napisano, że pani Grażyna wdawała się w dyskusję z ochroną. „Dyskusja chwilę trwała, ale niestety ochrona pozostała nieugięta” – czytaliśmy choćby w „Fakcie”.

Pani Grażyna skontaktowała się z nami w Doha odnośnie całej sprawy, żeby wszystko wyjaśnić.

– Nic nie jest zgodne z prawdą, co tam napisano. Obie z mamą Marty chciałyśmy zawiesić flagę. Steward powiedział nam, że w tym miejscu nie możemy, że mamy iść w inne miejsce. Tam nam powiedziano, że też nie możemy i grzecznie odeszłyśmy. Nic więcej się nie wydarzyło. Nie było żadnych interwencji i uporu z naszej strony. Zna mnie pan przecież panie Michale, nie pozwoliłabym sobie na jakieś utarczki – wyjaśniła nam spokojnie pani Grażyna Glik.

Rodzina Kamila wspierała go też w sobotę w niesamowitym spotkaniu z Arabią Saudyjską. Nasz obrońca i cały zespół będzie też tak wspierany w kluczowym spotkaniu z dwukrotnym mistrzem świata Argentyną.

Przepowiednia mamy

Pytam panią Grażynę, jak jej się podoba Katar? Mieszkają w Al Khor, to niedaleko stolicy Doha. Tutaj zresztą wszędzie jest blisko, bo emirat jest wielkości naszego województwa świętokrzyskiego, a to przecież jedno z najmniejszych województw w naszym kraju.

– Byłyśmy w Marinie. Cudowne miejsce. Trochę pospacerowałyśmy po tutejszej okolicy. Pięknie, czysto, oświetlenie wieczorem cudne. Miła obsługa w restauracjach. Mimo wielu zakazów nie jest tak źle, jak sobie wyobrażałyśmy – mówi mama Kamila.

Na dłuższe eskapady panie nie mają tu za bardzo możliwości.

– Możliwości są, ale z dziewczynkami to trudno gdzieś się dalej ruszać. Valentina ma 3-latka, więc jakieś takie dłuższe wyprawy ją męczą. Była możliwość wyjazdu do Doha na tamtejszy suk czyli targ, ale jeszcze się nie wybrałyśmy. Na pewno będzie jednak na to czas. Pojedziemy tam same, bez dziewczynek. Za to zamierzamy wybrać się do tutejszego ZOO – tłumaczy pani Grażyna.

W ubiegłym tygodniu zawodnicy mogli się też spotkać ze swoimi najbliższymi. Tak było też i w niedzielę, kiedy to odpoczywali po zwycięstwie 2:0 z Arabią Saudyjską. Teraz już jednak wszyscy skupiają się na tym, co będzie w starciu z Argentyńczykami. To mecz i o zwycięstwo w naszej grupie C mundialu w Katarze i oczywiście o awans do fazy pucharowej mistrzostw świata, co biało-czerwonym nie udało się od 1986 roku w Meksyku.

Grażyna Glik w towarzystwie Marty Glik i 3-letniej Valentiny.
Fot. własne

Grażyna Glik przed Euro 2016 trafnie przepowiedziała przed turniejem, że będzie dobrze i faktycznie tak było, bo awansowaliśmy wtedy do ćwierćfinału imprezy. Jak będzie w konfrontacji z „Albiceleste”, która elektryzuje fanów nie tylko w Argentynie i w Polsce?

– Jestem pewna, że w środę będzie tak, abyśmy mogli cieszyć się z wyjścia z grupy – mówi nam Grażyna Glik. Oby miała rację, jak sześć lat temu!

Michał Zichlarz, Doha


Fot. Adam Starszynski / PressFocus