Wszedł, zadebiutował i… wyleciał

Kacper Janiak zamiast pomóc swojej nowej drużynie to w odstępie 8 minut „zarobił” dwie żółte kartki i tyszanie w dziesiątkę nie byli w stanie odrobić straty.


Po spotkaniu otwierającym drugą kolejkę I-ligowych zmagań Resovia ma na swoim koncie 4 punkty, a GKS Tychy został z jednym oczkiem zdobytym za remis 1:1 z ŁKS-em na inaugurację rozgrywek, bo w Rzeszowie drużyna Artura Derbina przegrała 0:1.

W porównaniu z wyjściowym składem z pierwszej kolejki w drużynie gospodarzy nastąpiły trzy zmiany. Piłkarze, którzy po wejściu w drugiej połowie spotkania w Katowicach wyraźnie rozruszali ofensywną grę „Pasiaków” i pomogli ze stanu 0:2 doprowadzić do remisu: Karol Twardowski, Kamil Antonik oraz Maksymilian Hebel znaleźli uznanie w oczach Radosława Mroczkowskiego i na mecz z tyszanami zameldowali się na murawie w podstawowej jedenastce.

Dla odmiany szkoleniowiec „trójkolorowych” postawił na tych zawodników, którym zaufał na starcie rozgrywek. Musiał jednak znaleźć zastępców dla kontuzjowanych Łukasza Sołowieja i Bartosza Biela, których miejsca zajęli Nemanja Nedić na stoperze i Jakub Piątek w środku drugiej linii, skąd Sebastian Steblecki został przesunięty na skrzydło.

Od pierwszych minut tempo gry dyktowali rzeszowianie, ale ich pierwszym strzałom brakowało celności, a gdy Antonik w 14 minucie trafił to sędzia odgwizdał spalonego. Wydawało się, że tyszanie poważnie potraktowali ten sygnał ostrzegawczy, bo szybko odpowiedzieli wrzutką Maciej Mańki i główką Michała Stanichy, ale Branislav Pindroch był na posterunku. Nie można tego natomiast powiedzieć o jego vis a vis, bo w 16 minucie Antonik znowu strzelił celnie z 16 metra i płaskim uderzeniem pokonał Konrada Jałochę.

Wprawdzie po stracie gola tyszanie odważnie ruszyli do ataku, ale niewiele z tego wynikało, natomiast miejscowi niepokoili bramkarza GKS-u, który musiał się wykazać po próbach Twardowskiego w 35 minucie i Karola Eizencharta w 37 minucie oraz Hebla w 43 minucie. Nic więc dziwnego, że na przerwę przyjezdni schodzili łapiąc oddech i zastanawiając się co zrobić, żeby celny strzał z rzutu wolnego, wykonanego przez Krzysztofa Wołkowicza w 45 minucie stał się zapowiedzią odrabiania strat.

Początek drugiej odsłony nie zapowiadał jednak zmiany oblicza gry, bo to rzeszowianie w 47 minucie przeprowadzili składną akcję i Jałocha musiał interweniować po strzale Hebla, który także w 55 minucie uderzył zbyt lekko, żeby myśleć o pokonaniu golkipera tyskiej drużyny. Jej gra nie uległa też zmianie po roszadach, a na domiar złego wprowadzony w 59 minucie gry Kacper Janiak, który od wtorku trenuje z zespołem, a w przeddzień meczu z Resovią został wypożyczony z Bruk-Betu Termaliki, w debiucie zaliczył kartkowy „dwupak”.

W odstępie 8 minut dwukrotnie został bowiem ukarany żółtą kartką i w konsekwencji w 79 minucie musiał opuścić murawę zostawiając swoją nową drużynę w niezwykle trudnej sytuacji.

GKS, który grając w pełnym składzie nie potrafił zagrozić przeciwnikom, w osłabieniu tym bardziej nie był w stanie sforsować zasieków obronnych rzeszowian, którzy w ostatnich minutach, kontrolując przebieg wydarzeń na boisku, próbowali podwyższyć wynik. Zabrakło im jednak dokładności w finalizowaniu akcji, ale i tak końcowy gwizdek przyjęli z radością, natomiast tyszanie mieli nad czym myśleć w drodze powrotnej do domu.


Akplan Resovia – GKS Tychy 1:0 (1:0)

1:0 – Antonik, 16 min,

RESOVIA: Pindroch – B. Jaroch, Komor, Podhorin, Eizenchart – Twardowski (69. Adamski), Wasiluk, Soljić, Antonik (85. Hilbrycht) – Hebel (59. Mróz), Strózik (69. Wróbel). Trener Radosław MROCZKOWSKI.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Staniucha (59. Janiak), Żytek, Grzeszczyk, J. Piątek (73. G. Jaroch), Steblecki (59. K. Piątek) – Malec. Trener Artur DERBIN.

Sędziował Konrad Kiełczewski (Białystok). Widzów 1306.

Żółte kartki: Hilbrycht, Podhorin – Nedić, Janiak, Żytek. Czerwona: Janiak (79, druga żółta).

Piłkarz meczu – Kamil ANTONIK.


Fot. twitter.com/GKSTychy1971