Wszyscy potężni chcą Norwega

Erling Haaland to najbardziej rozchwytywany napastnik świata. W mediach pojawia się mnóstwo spekulacji dotyczących jego przyszłości, a w grę wchodzą gigantyczne pieniądze.


Powiedzieć, że Borussia Dortmund ma z Haalanda pożytek, to jak nic nie powiedzieć. W bieżącym sezonie Norweg zagrał w 33 meczach, zdobywając 33 gole i notując 9 asyst. Łącznie w BVB wystąpił 51 razy, 49 razy wpisując się na listę strzelców i wykonując 12 decydujących podań.

Sancho na sprzedaż

Nic dziwnego, że największe kluby marzą o ściągnięciu tego ambitnego zawodnika, który rozwija się z prędkością bolidu formuły 1. Spekulacje transferowe nabrały tempa przy okazji słabej formy Borussii w Bundeslidze, która obecnie – na 7 kolejek przed końcem – zajmuje 5. miejsce i traci 7 punktów do lokaty dającej Ligę Mistrzów. Brak gry w Champions League byłby dla klubu katastrofą sportową, wizerunkową i finansową, bo oznaczałby straty rzędu ok. 70 mln euro.

Drugie tyle dortmundczycy stracili przez pandemię, a to ogromny cios dla budżetu. W takiej sytuacji konieczne mogą być letnie wyprzedaże, a prawie na pewno z klubu odejdzie Jadon Sancho, którego i tak cudem udało się utrzymać w Niemczech. Anglik przyniesie Borussii zapewne kilkadziesiąt milionów euro, może sto, a z jego odejściem wszyscy się już chyba pogodzili, choć na razie o jego osobie jest relatywnie cicho. Wszyscy mówią o jego norweskim rówieśniku.

Bez alternatywy

Dortmundczycy Haalanda sprzedawać nie chcą. – Nadal wiążemy z nim nasze plany, niezależnie od miejsca, które zajmiemy. Jego agent oraz ojciec dostali od nas jasną wiadomość – mówił dyrektor sportowy BVB Michael Zorc, a w podobnym tonie wypowiedział się prezydent klubu Hans-Joachim Watzke: – Bez względu na to, co stanie się w tym i w przyszłym sezonie, nie musimy ubiegać się o pożyczkę czy dokonywać awaryjnych sprzedaży zawodników. Wszystko zostanie omówione, ale chcemy, żeby Erling został z nami i strzelał gole dla BVB. Nie przewidujemy alternatywnego planu – stwierdził pewny siebie Niemiec.

Inne plany miał najwyraźniej ojciec Haalanda, Alf-Inge, oraz jego agent, słynny Mino Raiola. Głośno było o przedświątecznej wycieczce, jaką obaj panowie urządzili sobie do Hiszpanii, gdzie najpierw spotkali się w Barcelonie z nowym prezydentem klubu Joanem Laportą, który ma dobre relacje z Raiolą, a następnie (tego samego dnia) prywatnym samolotem polecieli na rozmowy do Madrytu, z Realem. Laporta podobno marzy o ściągnięciu Haalanda do Barcelony, z tym że nie wiadomo, skąd weźmie na to pieniądze. Problemy finansowe „Dumy Katalonii” są powszechnie znane, a tego lata Norweg może kosztować krocie – pisze się nawet o 150-180 mln euro. Znacznie taniej będzie za rok, kiedy aktywna będzie klauzula odstępnego, wynosząca „tylko” 75 mln euro.

Konflikt z agentem

Hiszpańskie spotkania miały zostać zachowane w tajemnicy z szacunku dla Borussii, ale zdjęcia Raioli i Haalanda seniora szybko ujrzały światło dzienne. – Jeśli chcą opalać się nad Morzem Śródziemnym, nie mam z tym problemu. Jestem w pełni zrelaksowany, bo znam nasze stanowisko – zachowywał spokój Zorc. O 20-latka walczyć mają też podobno PSG, Manchester United czy Manchester City, z tym że ci ostatni są raczej z tyłu kolejki.

Brytyjski „The Times” doniósł ostatnio co prawda o tym, że Haaland ma być priorytetem transferowym City, jednak sam Pep Guardiola, trener drużyny, mówił o tym, że klubu nie stać na takie ruchy. Biorąc pod uwagę zaplecze finansowe, jakim dysponują „Obywatele”, trudno w to uwierzyć, a znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że Guardiola nie kupi Haalanda z powodu… Raioli. Obaj panowie mają napięte relację od dobrych 10 lat i konfliktu o Zlatana Ibrahimovicia w Barcelonie, przez co Guardiola u Raioli po prostu nie kupuje.


Na zdjęciu: Borussia nie chce sprzedawać Erlinga Haalanda (z prawej), ale jego odejście ciągle pozostaje możliwe.
Fot. PressFocus