Wszystkie miliony Carlitosa

Wydawało się, że łączony z przeprowadzką do amerykańskiej MLS Carlitos został już w Legii skreślony przez wszechwładnego trenera Ricardo Sa Pinto. Najskuteczniejszy jesienią napastnik stołecznego zespołu nie znalazł się przecież w kadrze meczowej na rozegrane w niedzielę w Płocku spotkanie z Wisłą. Tymczasem dzień później w wywiadzie opublikowanym na oficjalnej internetowej stronie klubu jego dyrektor sportowy, Radosław Kucharski, powiedział wprost: – Ostatnio było głośno o ofercie z New York City, która rzeczywiście do nas trafiła, ale Carlitos jest ważną częścią naszego zespołu i w tym okienku nie jesteśmy zainteresowani jego sprzedażą. Wierzę, że pomoże nam w zdobyciu czwartego z rzędu mistrzostwa Polski.

Wisła też może żałować

Po zimowych przygotowaniach z Łazienkowskiej popłynął czytelny komunikat – taki mianowicie, że Carlitos nie wygrał w okresie przygotowawczym rywalizacji z młodszym o 9 lat Sandro Kulenoviciem. I w związku z tym trener będzie przeprowadzał rotacje w wyjściowej jedenastce na pozycji numer 9. Hiszpan nie okazał się więc – mimo że jesienią był najlepszym strzelcem zespołu – graczem nieodzownym w strategii Sa Pinto. Zatem w sytuacji, gdy w Warszawie pozostał wracający do pełni sił po okresie rekonwalescencji Jarosław Niezgoda wydawało się, że oferta z MLS spadła Legii niczym manna z nieba. Amerykanie byli przecież skłonni zapłacić 2,5 miliona dolarów. W przeliczeniu na złotówki daje to obecnie ponad 9,5 mln.

Czyli prawie pięciokrotnie więcej niż stołeczny zespół zapłacił latem Wiśle Kraków za kartę króla strzelców poprzedniego sezonu Lotto Ekstraklasy (suma odstępnego wyniosła 450 tysięcy euro, a więc przy czerwcowym przeliczniku niespełna 2 mln PLN). Nawet biorąc więc pod uwagę, że 30 procent ze sprzedaży stołeczny klub musiałby oddać „Białej Gwieździe” (a tak gwarantował zapis w umowie), mistrzowie Polski mogli solidnie zarobić na Carlitosie. Biorąc pod uwagę wszystkie prowizje i wysokość kontrakt Hiszpana przy Łazienkowskiej, w kasie obrońców tytułu mogło zostać – na czysto – ponad 3 miliony złotych! Dlaczego zatem Dariusz Mioduski nie skorzystał z tak świetnej okazji?

Hiszpan nasz najdroższy?

Wydaje się, że kluczem do fiaska transferu 29-letniego napastnika do Nowego Jorku okazała się pensja, jaką gwarantuje mu klub z Łazienkowskiej. Wedle niektórych źródeł – po renegocjacji okresu płatności kontraktu Artura Jędrzejczyka – Carlitos może być aktualnie najdroższym w utrzymaniu graczem Legii; z pensją sięgającą około 200 tysięcy złotych miesięcznie (600 tysięcy euro rocznie). Wywindowaną zatem do tak wysokiego pułapu, że klub z MLS mógłby zaoferować – jeśli w ogóle – tylko nieznaczną podwyżkę. Tymczasem Hiszpan podpisał w Warszawie umowę, która jest ważna do 30 czerwca 2021 roku. I z Polski ma przecież znacznie bliżej do domu. Na dodatek bardzo dobrze zaaklimatyzował się w naszym kraju i podobno wyjątkowo dobrze czuje się w stolicy.

Wygląda więc na to, że strzelec 11 goli (we wszystkich rozgrywkach) dla Legii zwyczajnie nie miał żadnego interesu w przeprowadzce do USA. A przecież wcale nie musiał brać pod uwagę, że zgadzając się na transfer do Stanów Zjednoczonych mocno ulżyłby zmagającemu się z dziurą budżetową klubowi. Miał prawo pomyśleć wyłącznie o sobie. Prawda jest zresztą taka, że potrafi zadbać o własne interesy jak nikt inny. O czym najlepiej świadczy fakt, że bodaj jako jedyny z byłych i obecnych piłkarzy Wisły Kraków jeszcze w grudniu wynajął prawnika (znanego w naszym sportowym światku), aby ten przyjrzał się faktycznemu stanowi finansów „Białej Gwiazdy”. Oczywiście z zamiarem wyegzekwowania należności, z których dotąd nie wywiązał się wobec niego klub spod Wawelu.

Statystyki nie powalają, ale…

Jeśli zakulisowe doniesienia w sprawie wysokości kontraktu Carlitosa polegają na prawdzie, mistrzowie Polski mieli do zaoszczędzenia na 2,5-letnim kontrakcie Hiszpana równowartość około 6 milionów złotych. Księgowy z Łazienkowskiej zapewne żałuje więc, że nie doszło do transakcji. Natomiast Sa Pinto – niezależnie od scysji, do której miało dojść między szkoleniowcem i napastnikiem po ogłoszeniu meczowej kadry na mecz z Wisłą Płock – raczej nie powinien się martwić. Piłkarz urodzony w Alicante jesienią zapewniał przecież Legii jakość. W 28 występach (na wszystkich frontach) w stołecznych barwach – w sumie na boisku spędził 1768 minut, co statystycznie daje ponad godzinę w każdym spotkaniu – gola zdobywał średnio częściej niż raz na dwa pełne mecze (co 162 minuty). Co może nie powala na kolana, ale nikt w drużynie z Łazienkowskiej nie może pochwalić się lepszymi statystykami…

 

Na zdjęciu: W tym roku Carlitos jeszcze nie rozegrał oficjalnego meczu. Powrót Hiszpana do wyjściowego składu Legii wydaje się jednak tylko kwestią czasu.