Wszystkie ręce na pokład

Czy trzeci sezon Bruk-Betu w ekstraklasie będzie ostatnim? Już w sobotę poznamy odpowiedź na to pytanie, które elektryzuje wszystkich 723 mieszkańców Niecieczy. W pierwszym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym „Słonie” zajęły 13. miejsce, lepiej było rok później. Wtedy drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza awansowała do grupy mistrzowskiej. W marcu, gdy miejsce w górnej połowie tabeli było już pewne, Michniewicz stracił pracę, a sezon w roli trenera dokończył Marcin Węglewski.
W tym sezonie „Słonie” już od wielu tygodni nie walczą o nic więcej niż tylko o utrzymanie. Przed sobotnim meczem z Piastem Gliwice sprawa jest prosta – dzięki wygranej nad Arką w ostatniej kolejce – teraz „Słoniom” wystarczy remis. Jacek Zieliński i jego ludzie mogą w ostatniej chwili usunąć głowy spod spadającego topora.
Trener Bruk-Betu ma komfort pracy, bo do zdrowia wrócili wszyscy piłkarze, którzy ostatnio zmagali się z urazami. A mowa o kluczowych zawodnikach. W meczach z Sandecją i Arką nie zagrał Vlastimir Jovanović. – Doznał urazu mięśniowego w końcówce meczu z Lechią i musieliśmy go oszczędzić. To dla nas kluczowy zawodnik, szczególnie w fazie przejścia z obrony do ataku. Pewnie zagrałby z Arką, gdyby był to nasz ostatni mecz – mówi Zieliński. Pozwolił Serbowi spokojnie wrócić do zdrowia, nie chciał ryzykować pogłębienia urazu, ale teraz już nie czas na kalkulacje.
Do gry wraca nie tylko Jovanović. Do dyspozycji trenera jest już także Roman Gergel, a w meczu z Piastem powinien zagrać także Artem Putiwcew. Ukrainiec to lider obrony „Słoników”, w końcówce meczu z Arką zszedł z boiska, w ciągu tygodnia powrócił jednak do pełnej sprawności. Wraca także Martin Mikovič. Słowak odcierpiał już dyskwalifikacje na cztery mecze za rzucenie piłką w sędziego w meczu ze Śląskiem Wrocław.
W ten sposób na decydujący mecz Zieliński ma do dyspozycji wszystkich ludzi. Jeśli utrzyma Bruk-Bet – będzie jednym z wygranych tego sezonu. Nie odmienił drużyny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Bruk-Bet nie zaczął punktować w każdej kolejce, Zielińskiemu przytrafiły się nawet dwie serie po trzy porażki z rzędu. Ale nie bał się wziąć roboty, którą gardzili wówczas niemal wszyscy czołowi polscy trenerzy.
Na razie jednak myśli o dobrym wyniku w Gliwicach. – Zagramy tam o zwycięstwo. Gra na remis albo obrona Częstochowy nie wchodzi tam w grę – zapowiada.