Wychodzą z opresji

Piłkarze Wisły Kraków w kolejnym meczu pokazali, że mentalnie są zupełnie inną drużną niż jesienią.


Po trzech wiosennych występach zawodników „Białej gwiazdy” bez cienia wątpliwości można napisać, że drużyna w końcu ma skrzydłowych i bocznych obrońców, którzy potrafią zrobić przewagę, a potem umiejętnie obsłużyć partnerów pod bramką rywali. Dzięki temu mają w ofensywie zdecydowanie więcej możliwości, by zaskoczyć przeciwnika. Nie inaczej było w piątek, gdy w pierwszej akcji bramkowej piłkę dostarczył Miki Villar, a w drugiej Alex Mula. W kolejnym spotkaniu wiślacy potwierdzili też, że są w świetnej formie fizycznej, co w końcówce meczu z Odrą Opole pozwoliło im ostatecznie skruszyć mur postawiony przez gości. Wykorzystali fakt, że rywal goniący za piłką stracił dużo sił i „oddychał rękawami”, a oni potrafili wrzucić wyższy bieg.

Czują, że są mocni

W czwartek trener Radosław Sobolewski, mówił, że teraz zespołu nie da się łatwo złamać, a jeszcze kilka miesięcy temu w trudnej sytuacji rozsypałby się na kawałki. Dzień później jego podopieczni pokazali, że nie było to życzeniowe myślenie. W kontekście walki o awans do ekstraklasy może to być bardzo ważna umiejętność. – Najważniejsze, że w sytuacjach, gdy nam się nie układa, tracimy bramkę, jest to, że wierzymy w nasze możliwości i odwrócenie losów spotkania. Coś w tym jest, że właśnie tak buduje się morale zespołu. Po takich meczach czujemy, że jesteśmy mocni – mówi prawy obrońca Bartosz Jaroch. – Drużyna kolejny raz pokazała charakter. Przegrywając 0:1, wygrywa ostatecznie mecz, co tak naprawdę jesienią nie zdarzało się zbyt często. Bywało wręcz odwrotnie. Podoba mi się charakter zespołu i dlatego tak mocno cenię to zwycięstwo. Kolejny krok za nami, kolejny już przed nami – podkreśla Sobolewski.

Wisła musiała się podnieść po stracie przypadkowego gola i niewykorzystanym rzucie karnym przez Luisa Fernandeza, który miał szansę na wyrównanie przed przerwą. Hiszpan w każdym meczu jest pozytywnie agresywny, wiele biega i walczy. Jednak pierwsza od 2015 roku niestrzelona „jedenastka” spowodowała, że gonił za piłką jak szalony, za wszelką cenę chciał się zrehabilitować. Opłaciło się, bo jego dwa gole w drugiej połowie dały krakowianom kolejny komplet punktów. – Każdy z dotychczasowych meczów w tej rundzie był inny, ale w finalnym rozrachunku kończył się tak samo, czyli naszym zwycięstwem. To pokazuje, że potrafimy radzić sobie w różnych okolicznościach. Wierzymy w to, co robimy, i mamy nadzieję, że na koniec sezonu będziemy mieć z tego wiele powodów do radości – podkreśla Hiszpan.

– Trochę odezwały się koszmary z ubiegłego roku, ale widzimy, że teraz jest inna drużyna, inna mentalność i jakość – cieszy się Michał Żyro.

Dwa występy i gol

W sobotę zawodnicy, którzy nie grali z Odrą lub spędzili na boisku mało czasu, zmierzyli się towarzysko z Polonią Bytom (1:1). Drugi występ po prawie rocznej przerwie spowodowanej kontuzją zaliczył Alan Uryga. Przeciwko Garbarni Kraków wszedł na ostatnie 26 minut, a z przeciwnikiem ze Śląska grał już godzinę. W zespole gospodarzy przez 60 minut można było też oglądać pozyskanego w ubiegłym tygodniu środkowego pomocnika Jamesa Igbekeme. Nigeryjczyk pod koniec pierwszej połowy otrzymał piłkę w polu karnym i płaskim strzałem pokonał bramkarza trzecioligowca, dając prowadzenie krakowianom. Dzień wcześniej zadebiutował w I lidze, zmieniając w końcówce spotkania Fernandeza.

– Cieszę się bardzo, że w piątek mogłem zagrać choć przez moment. W sparingu dostałem więcej minut, co na pewno pomoże mi w szybszym wejściu w zespół. Gol oczywiście też jest powodem do radości. Gdy skończyłem grać w MLS, wróciłem do Saragossy i od stycznia normalnie trenowałem z zespołem. Dlatego jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne nie ma najmniejszych problemów. Jestem pod tym względem w stu procentach gotowy. Piłkarsko też dobrze się czuję, bo przecież cały czas trenowałem, więc nie mam wielkich braków pod tym względem – powiedział Igbekeme w rozmowie z klubowym serwisem.


Na zdjęciu: Luis Fernandez (z lewej) źle wykonał rzut karny, ale w drugiej połowie został bohaterem Wisły.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus