Wychowanek spełnia marzenia

O takim przywitaniu z zapleczem ekstraklasy może marzyć każdy młody środkowy obrońca. Odkąd Dominik Małkowski wskoczył do wyjściowego składu Ruchu, drużyna wygrała dwa mecze i nie straciła gola, a on sam w miniony piątek w Opolu wpisał się na listę strzelców. – Gratulacji było sporo, ale najbliżsi – rodzina, trenerzy – starali się mnie od razu tonować, bym nie odfrunął. Sam dobrze wiem, że to tylko dwa występy i jedna bramka. To cieszy, ale w kolejnych meczach muszę udowodnić, że jestem przydatny drużynie – mówi 19-latek.

Instrukcje z Liverpoolu

Trafienia w spotkaniu z Odrą (3:0) Dominikowi pogratulował Kamil Grabara, bramkarz Liverpoolu. – Wyobraźcie sobie, że przed meczem mój najlepszy przyjaciel dostał instrukcje, jak wbiec w pole karne i strzelił debiutanckiego gola dla Ruchu – napisał z typowym dla siebie przekąsem Grabara, który przez wiele sezonów dzielił z Małkowskim szatnię.

– Od zawsze trzymaliśmy się razem, wyjeżdżaliśmy na zgrupowania kadry Śląska czy Polski, w której grałem w rocznikach U-16, U-17 i U-18. Do dziś utrzymujemy kontakt, mimo że Kamil jest teraz w Anglii, a ja w Chorzowie. W piątek rzeczywiście rozmawialiśmy. Powtarzał mi, że muszę wchodzić na stałe fragmenty mocniej, bardziej zdecydowanie, czego w derbach z „Gieksą” mi trochę brakło. Mateusz Bogusz dał z rzutu rożnego dobre dośrodkowanie i cieszę się, że z tego skorzystałem – mówi nam młody obrońca „Niebieskich”.

Fakt, że swój debiut w podstawowym składzie zanotował w tak szczególnym meczu jak z GKS-em Katowice, miał dla niego duże znaczenie. – To było megauczucie. Wiadomo, czym dla kibiców są derby. Jako wychowanek przeżywałem to mocno. Ta wygrana z „Gieksą” było jak spełnienie jednego z marzeń z dzieciństwa. Na rozgrzewce czułem trochę stresu, ale nieźle wszedłem w mecz i potem było już OK, O tym, że zagram, dowiedziałem się dopiero na przedmeczowej odprawie, gdy trenerzy podawali skład. Mogłem się jednak tego spodziewać, skoro kilka dni wcześniej w Częstochowie pojawiłem się na boisku w 70 minucie. Było wtedy 2:0 dla Rakowa, a skończyło się 2:1 i wydaje mi się, że nie zawiodłem, mimo wszystko mogłem pozytywnie ocenić swój występ – przyznaje.

Idole z Atletico

Choć urodził się w Katowicach, Ruch był obecny w jego życiu od początku. – Tata od zawsze kibicował Ruchowi. Gdy byłem mały, zabrał mnie na mecz z ŁKS-em, który w przerwie… został przerwany. Nie powiem teraz, że mi się to spodobało, ale od tamtego czasu już chodziłem na Cichą. Nieraz – na sektor nr 8, czyli do „młyna”. Mieszkałem na osiedlu Witosa, gdzie wszyscy wiedzieli, że jestem za Ruchem, dlatego lekko nie było… Potem przeprowadziliśmy się do Chorzowa-Batorego – opowiada „Mały”, a wątki kibicowskie przewijają się w jego słowach nawet wtedy, gdy pytamy go, czy w topowych ligach ma swoich ulubionych lewonożnych środkowych obrońców.

– Samuel Umtiti z Barcelony, no i Jose Gimenez oraz Diego Godin z Atletico Madryt. Atletico to zagraniczna drużyna, której na co dzień najbardziej kibicuję – zaznacza Dominik, a mniej wtajemniczonym przypomnieć trzeba, że z klubem z Madrytu sympatyzują też fani „Niebieskich”.

Choć w Nice 1 Lidze zadebiutował dopiero trzy kolejki temu, to w kadrze seniorskiego zespołu Ruchu znalazł się już latem, po spadku z ekstraklasy. – Rozpocząłem okres przygotowawczy, ale skręciłem staw skokowy i przez to nie pojechałem na obóz. To odbiło się na mojej dyspozycji, bo straciłem trzy tygodnie. Zimą zostałem przesunięty z powrotem do zespołu juniorów. Wiadomo, że na początku byłem zdenerwowany, ale powtarzałem sobie, że nie pozostaje mi nic innego, jak ciężko pracować. Dzięki zaufaniu trenerów, udało mi się odbudować, złapałem meczowy rytm, a sztab szkoleniowy pierwszej drużyny chodził na nasze juniorskie mecze. W maju, przed wyjazdem na Raków, zostałem zaproszony na treningi, dostałem szansę pokazania się i wydaje mi się, że ją wykorzystałem – mówi Małkowski, dla którego maj jest dość szalonym czasem.

– Miałem przecież jeszcze maturę. Na szczęście, egzaminy mam już za sobą. Pisemne poszły mi dobrze, a ustne zdałem na 90 procent. Z języka polskiego omawiałem temat „Psychika człowieka po wojnie”, na podstawie książek „U nas w Auschwitzu” i „Kamienie na szaniec” – zdradza.

Miejsce Ruchu – w ekstraklasie!

Skład Ruchu w sporej mierze oparty jest teraz na młodzieżowcach, których w czerwcu czeka jeszcze wyzwanie niezwiązane z Nice 1 Ligą: dwumecz o Centralną Ligę Juniorów. – Mamy duże szanse na awans. Zdobyliśmy już mistrzostwo Śląska i teraz czekamy na rywala w barażach. Jesteśmy bardzo dobrym zespołem, prowadzą nas dobrzy trenerzy, dlatego możemy wejść do CLJ. Nie ma jednak co o tym gadać, a trzeba to zrobić – podkreśla 19-latek, który zarówno w rozgrywkach juniorskich, jak i teraz w I lidze, parę stoperów tworzy z Bartłomiejem Kulejewskim. – Graliśmy ze sobą już jako sześcio- czy siedmiolatkowie. Potem ja występowałem w swoim roczniku, a Bartek w swoim, jako że jest rok młodszy – zastrzega.
Jak każdy przedstawiciel społeczności Ruchu, musi mieć marzenia. – Najskrytsze to mistrzostwo Polski. Najbliższe? Nawet nie chcę za głośno o tym mówić, ale chciałoby się, by nadal była tu pierwsza liga… A jeśli nie, to chcę pomóc w jak najszybszym odbudowaniu się. Bo wiadomo, że miejsce Ruchu jest w ekstraklasie! – podkreśla Dominik, który przed niedzielnym meczem z Zagłębiem zapewne znów… będzie czekał na wskazówki od Kamila Grabary.