Wychowany na Wiśle. Pokonać stres

Maciej Stolarczyk zaczął na niego stawiać już w grudniu zeszłego roku. 18-latek zagrał w czterech spotkaniach z rzędu. I wiosnę też rozpoczął w podstawowym składzie Białej Gwiazdy. Dla Plewki było to spore wyzwanie. Momentami wpadał w oko, ale na długie minuty znikał gdzieś za plecami kolegów. To jeden z najtrudniejszych momentów w życiu każdego piłkarza. Moment, gdy trzeba porzucić granie juniorskie, przestawić na boisku kilku facetów i zrobić wielki krok do przodu.

– Z tych wiosennych spotkań najlepszy w moim wykonaniu był mecz ze Śląskiem. Złapałem trochę luzu i mogłem wreszcie pokazać na co mnie mniej-więcej stać. Przed meczami dopada mnie dość spory stres. Każdy zawodnik się stresuje, ci starsi też, ale młodsi w większym stopniu. Ja to odczuwam bardzo – opisuje. Teraz cała sztuka w tym, by Plewka łapał luz jak najczęściej. Nad tym pracuje agent piłkarza, Marcin Lewicki, który organizuje 19-latkowi spotkania z psychologiem i zajęcia z biomechaniki ruchu.

Słowacja o krok

Niewiele brakowało, a zimą Plewka zmieniłby klub. Piłkarz otrzymał propozycję ze słowackiego klubu DAC Dunajska Streda. – Odpowiadała nam ta propozycja, bo DAC to stabilny klub, a dla młodego zawodnika w fazie rozwoju jest to bardzo ważne. Regularne wypłaty ułatwiają inwestycję w siebie. Pobyt w DAC byłby formą przygotowania w kierunku jeszcze większych klubów. Trenerem jest Niemiec, dyrektorem Belg, w sztabie jest Holender, są jeszcze Anglicy, Grek. To europejska mieszanka, a klub organizuje lekcje słowackiego i angielskiego. Jest tam wszystko, co młody piłkarz potrzebuje do rozwoju – przekonuje agent piłkarza Marcin Lewicki z ProSport Manager.

– DAC to taka mała namiastka i przygotowanie do profesjonalnej piłki w Europie zachodniej. Mieszkasz w podobnej do Polski kulturowo i mentalnie Słowacji, ale musisz już myśleć i pracować jak na zachodzie. Niby nieduża różnica, ale w kontekście rozwoju i marzeń o dużej karierze na zachodzie ma to ogromne znacznie, szczególnie w tym wieku. Na koniec wspólnie uznaliśmy jednak, że perspektywa regularnego grania w Wiśle jest dla niego bardzo atrakcyjna, ale nad Patrykiem ciągle trzeba pracować – dodaje Lewicki. – Ja o transferze nie chcę już mówić. Cieszę się, że zostałem w Krakowie – ucina Plewka.

W dzisiejszym futbolu sesje z psychologiem to nic wyjątkowego, a 5 lat temu Plewka potrzebował pomocy jak nigdy wcześniej. Doznał kontuzji, która mogła skończyć jego przygodę z piłką. – To był turniej szkolny. Patryk chodził do gimnazjum, gdzie większość to chłopaki z Wisły, a grali przeciwko SMS, a tam głównie są chłopcy z Cracovii. Te mecze zawsze są ostrzejsze od pozostałych spotkań. Ktoś wszedł Patrykowi po chamsku w nogi i skończyło się złamaniem dwóch kości – opisuje ówczesny kierownik drużyn młodzieżowych Wisły, Artur Wróblewski.

Czarna dziura

Pierwsza operacja została zepsuta. Kości trzeba było złamać ponownie i złożyć od nowa. Plewka dziś niewiele z tego pamięta. – Czarna dziura. Słyszałem tylko, że miałem dwie operacje i tyle. Nie wiem nawet, jak długo byłem w szpitalu – mówi. Gdyby nie druga operacja, Plewka mógłby nawet mieć problem ze sprawnym poruszaniem. – Dobrze, że nikt mi wtedy o tym nie powiedział, bo chyba bym się załamał – mówi dziś. Zaliczył kilka ważnych sesji z psychologiem. Potem przez pewien czas był przykuty do łóżka, a lato 2014 pamięta tylko z tego, że leżał na kanapie przed telewizorem i oglądał kolejne mecze mistrzostw świata.

Złamana kość potem jeszcze długo dawała się we znaki. – Odzywała się choćby na zmianę pogody. Czułem ją też po treningach na sztucznej na wierzchni albo w hali. Teraz też czasem czuję tam ból, ale nie na tyle mocny, by przerwać treningi – opisuje.

Wcześniej najchętniej oglądał mecze AC Milan. – Kibicowałem temu klubowi od małego. Fajnie, że trafił tam Krzysiek Piątek, wreszcie wygrywają i mają świetną defensywę. W przeszłości moim ulubionym piłkarzem był Ronaldinho i po nim mam numer 80 na koszulce. Po raz pierwszy wybrałem ten numer w wieku 10 lat. Z Libiąża jechaliśmy do Francji na turniej. Wraz z dwoma rówieśnikami pojechaliśmy w nagrodę z chłopakami o 5 lat starszymi. Ze względu na wiek nie pograliśmy za wiele, ale to była fajna przygoda – wspomina.

Lekcje przez telefon

Potem była wyprowadzka z domu w wieku 13 lat. Nie była to łatwa decyzja dla rodziców, bo Patryk to jedynak. Szybko zaufali jednak wizji rozwoju przedstawionej przez ówczesnego dyrektora akademii Wisły, Rafała Wisłockiego i puścili syna w świat. Wokół Patryka zaczynało się już sporo dziać, bo regularnie przyglądali mu się choćby skauci Ajaxu Amsterdam.

Do Krakowa najpierw przez pół roku dojeżdżał na treningi autobusami z Libiąża, potem przeniósł się już na stałe. – Warunkiem przenosin była dobra postawa w szkole i internacie. Miałem nie przynosić stamtąd problemów, nie robić głupot, płynnie przechodzić z klasy do klasy – opowiada Plewka.

Miał jednak trudniejsze chwile – Było mi ciężko ze względu na szkołę. Gdy mi nie szło dzwoniłem do mamy i mówiłem, że chyba nie dam rady, że chcę wracać. Przez telefon pomagała mi z historią. Bez jej pomocy chyba nie dałbym rady – podkreśla. – Potem przez długi okres to ja byłem najstarszym chłopakiem w internacie, więc często rozmawiałem z rodzicami młodszych kolegów. Opowiadałem, jak się mieszka w internacie. Jak Kacpra Wydrę trzeba było nakierować, żeby zachowywał się lepiej, to przenieśli go do naszego pokoju – dodaje ze śmiechem.

Bez wsparcia starszyzny

Zanim zamieszkał w internacie Wisły wcześniej mieszkał w internacie na Szablowskiego. Źle się tam czuł, bo trafił do pokoju z dwoma wesołkami, którzy co rusz wymyślali coraz głupsze żarty. Po przeprowadzce odetchnął, a mieszkając na obiektach Wisły autem było choćby to, że wieczorem wystarczyło się przespacerować korytarzami i już było się w sali gimnastycznej, gdzie można było rozegrać z kolegami kilka dodatkowych meczów.

Na krakowskich boiskach też musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości, bo o ile w Libiążu był jednostką wybijającą się, w Wiśle trafił do grupy zawodników z podobnymi umiejętnościami. Musiał nabrać pewności siebie w nowym otoczeniu nim zaczął się wyróżniać. Potem szło już z górki. – Na jakiej pozycji Rafał Wisłocki, wówczas jeszcze trener, go nie ustawił to Patryk dawał radę. W ataku strzelił kilka goli. Jeśli grał naskrzydle to dograł kilka piłek. A jeśli w środku pomocy – kilka piłek odebrał, wyprowadził kilka akcji i dograł lub strzelił. W tym wieku nie było jeszcze takiego typowego przypisywania do pozycji – opisuje Wróblewski.

W pierwszej drużynie Wisły po raz pierwszy pojawił się za czasów Kiko Ramireza. Trener drużyny U-17 Goncalo Feio uznał, że 16-latek jest już gotowy. Nie było jednak łatwo. – Trochę zabrakło wtedy wsparcia ze strony starszych piłkarzy. Teraz pod tym względem jest lepiej. Podczas zgrupowania w Turcji Jakub Błaszczykowski spotykał się wieczorami z młodymi chłopakami i rozmawiał z nimi o piłce, o życiu, co warto, czego lepiej unikać. To były dla nich świetne lekcje – mówi Wróblewski.

Patryk Plewka może liczyć na wsparcie Jakuba Błaszczykowskiego.
fot. BARTEK ZIOLKOWSKI / 400mm.pl
fot. BARTEK ZIOLKOWSKI / 400mm.pl

Nowy kontrakt?

Takie lekcje z pewnością będą potrzebne, tym bardziej dla takiego chłopaka, który potrzebuje wsparcia, by uwierzyć w swoje możliwości. By nabrać przekonania, że już teraz może poradzić sobie w piłce seniorskiej. Agent piłkarza wierzy, że może pomóc mu w tym nowy kontrakt. W sierpniu zeszłego roku Plewka podpisał profesjonalny kontrakt na mocy którego jesienią zarabiał około 3 tysiące brutto, ale dzięki rozegraniu odpowiedniej liczby minut na boiskach ekstraklasy, na przełomie roku jego pensja dwukrotnie wzrosła.

– Obecnie prowadzimy rozmowy na temat nowego kontraktu, ale sprawa utknęła, bo po rezygnacji Arkadiusza Głowackiego z roli dyrektora sportowego nie wiemy, z kim rozmawiać – mówi Lewicki. – Jeśli Wisła chce w perspektywie czasu zarobić na sprzedaży Patryka, powinien nie grać już na kontrakcie juniorskim. Dotychczasowa umowa została podpisana w sierpniu zeszłego roku, niedawno Patryk otrzymał podwyżkę, która została uruchomiona dzięki rozegraniu odpowiedniej liczby minut w ekstraklasie – dodaje.

Teraz Plewka musi wykazać się wolą walki, bo po meczu z Pogonią Szczecin stracił miejsce w podstawowym składzie na rzecz Vukana Savićevicia. Na razie ma czas, by odrobić zadanie domowe, które dostał przy okazji pierwszych czterech meczów rundy wiosennej. Już w pierwszej kolejce, w meczu przeciwko Górnikowi Zabrze, gdy na boisku rywalizował z Szymonem Żurkowskim, dostał kilka wskazówek, w którym kierunku powinien zmierzać.