Wydarzenie kolejki. Czy ktoś ich dogoni?

 

Choć sam wynik (2:1) tego nie obrazuje, to Legia całkowicie zdominowała gości z Krakowa. Kontrolowali przebieg spotkania i podopieczni trenera Michała Probierza nie mieli zbyt wiele do powiedzenia.

Świetnie funkcjonująca formacja pomocy nie pozwalała Cracovii stworzyć jakichkolwiek okazji bramkowych. Jedyną szansą na zdobycie gola przez przyjezdnych był rzut karny, który został wykorzystany przez Sergiu Hancę.

– Wynik meczu powinniśmy rozstrzygnąć wcześniej. Powinniśmy wygrać, nie martwiąc się do ostatnich chwil. Mimo to, mając tylko zaliczkę jednobramkową, nie pamiętam klarownych sytuacji pod bramką Radosława Majeckiego, za to naszych akcji było sporo. Jednak nie zawsze wygrywa się wysoko – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Legii, Aleksandar Vuković.

Druga linia warszawian jest chyba ich największym atutem. W sobotę na boisku rządził Walerian Gwilia, który zdobył też piękną bramkę. Gruzin w dwóch pierwszych meczach 2020 roku wchodził z ławki. Pokazał się w nich jednak na tyle dobrze, że od meczu z Jagiellonią włącznie nie schodzi z murawy.

Dobrą formę od dłuższego czasu utrzymuje również Domagoj Antolić. Piłkarz związany z „wojskowymi” od 2018 roku dopiero w tym sezonie pokazuje, na co tak naprawdę go stać. On również w miniony weekend pokonał Michala Peszkovicia. A przecież przy Łazienkowskiej wciąż wzmacniają tę formację, bo tydzień temu do zespołu dołączył Bartosz Slisz, jeden z najlepszych defensywnych pomocników w ekstraklasie.

Wydaje się, że na tak dobrze dysponowaną drużynę wicemistrzów Polski nie ma mocnych. Skuteczny i ciekawy styl gry oraz wcześniejsze potknięcie Cracovii w meczu z Piastem Gliwice poskutkowały tym, że stołeczny zespół odskoczył rywalom w tabeli. Warto chwalić Legię za ostatnie zwycięstwa, bo nareszcie w ich grze widać konsekwencję.

– W tym kierunku musimy podążać. Przed nami daleka droga i jeszcze nie mamy czego świętować. W Legii nikogo nie powinno interesować pierwsze miejsce na tym etapie rozgrywek – zaznaczył trener Vuković.

Zespół z Łazienkowskiej od ich konkurentów odróżnia przede wszystkim szeroka kadra. Na ławce rezerwowych sobotni mecz rozpoczął Paweł Wszołek, Tomasz Pekhart, czy ściągnięty latem Mateusz Cholewiak.

Do tego dochodzą bardzo ciekawi, młodzi zawodnicy, jak Piotr Pyrdoł i Maciej Rosołek. Dla większości z nich znalazłoby się przecież miejsce w pierwszej „11” praktycznie każdego innego zespołu z ekstraklasy.

Czy Legię już teraz można uznać za tegorocznego mistrza Polski? Z takimi wyrokami nie warto się spieszyć na tym etapie sezonu w żadnej lidze, a szczególnie w ekstraklasie.

Do zakończenia rozgrywek jeszcze sporo czasu, pozostało do rozegrania 13 kolejek i w nich wszystko może się stać. Pokazała to w zeszłym roku drużyna Piasta Gliwice, która fantastycznym finiszem po podziale tabeli na pół wyrwała mistrzostwo właśnie warszawianom.

Biorąc jednak pod uwagę aktualną formę trzynastokrotnego zdobywcy tytułu mistrza Polski, ich budżet oraz potencjał kadrowy każdy inny wynik niż końcowy triumf trzeba będzie uznać za porażkę.