Wydarzenie kolejki. Ludzie renesansu

30 kwietnia 2016 roku Paweł Brożek po raz ostatni zdobył dwa gole w jednym spotkaniu ligowym. Działo się to w starciu przeciwko Koronie Kielce. Na kolejny dublet napastnik krakowskiej Wisły czekał zatem ponad trzy lata, a konkretnie 1203 dni. W międzyczasie zdążył nawet już uroczyście pożegnać się z „Białą gwiazdą”. Wszystko działo się na wiosnę 2018 roku przed meczem z Lechem Poznań, w którym doświadczony napastnik strzelił zresztą bramkę. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie, choć wydawało się, że 35-letni wówczas piłkarz zakończy karierę.

Przy Reymonta zmienił się jednak trener. Joana Carillo zastąpił Maciej Stolarczyk, który namówił Brożka do tego, aby wznowił treningi. Tak też się stało, a jedną z przyczyn, dla których piłkarz zdecydował się na podpisanie nowego kontraktu z Wisłą były problemy finansowo-organizacyjne w klubie. Wieloletni zawodnik krakowskiego zespołu po prostu chciał pomóc i choć w poprzednim sezonie rozegrał tylko 14 meczów i strzelił 2 gole, to sam gest okazał się bardzo cenny.

W miniony piątek Paweł Brożek pojawił się na boisku ekstraklasy po raz 361 w karierze, a 341 raz w barwach Wisły, bo 20 spotkań na najwyższym poziomie rozgrywkowym rozegrał w barwach GKS-u Katowice. Jeżeli chodzi o ilość spotkań w ekstraklasie zrównał się z Kazimierzem Węgrzynem, a dwóch występów brakuje mu do Tomasza Wieszczyckiego i Jacka Zielińskiego. Fakt ten uczcił w najlepszy możliwy sposób. Wisła Kraków w poprzednich spotkaniach prezentowała się różnie, ale raczej słabo. Dość powiedzieć, że gola strzeliła tylko w jednym meczu, wygranym 1:0 z Górnikiem Zabrze i kibice przed wizytą ŁKS-u Łódź nie mogli spać spokojnie.

Beniaminek bezlitośnie wypunktowany

Tymczasem drużyna Macieja Stolarczyka zagrała nie tylko najlepszy mecz w sezonie, ale najlepsze spotkanie od pamiętnego zwycięstwa nad Legią, pod koniec marca br. I podobnie jak „wojskowym” zaaplikowała beniaminkowi cztery gole, a połowa tego dorobku to dzieło Pawła Brożka. Nie tylko jednak doświadczony napastnik, który wykańczał akcję stwarzane przez kolegów jak za dawnych lat, zasłużył na słowa uznania. Kiedy w 60. minucie spotkania przy prowadzeniu Wisły 2:0 na placu gry pojawił się Jakub Błaszczykowski, stadion przy Reymonta wyraźnie się ożywił, bo był to pierwszy występ Kuby od… wspomnianego meczu z Legią.

Tym razem były kapitan reprezentacji Polski gola nie strzelił, ale już po pierwszej akcji, w której uczestniczył, Wisła strzeliła bramkę. Mało tego. W doliczonym czasie gry to Błaszczykowski kapitalnie dośrodkował w pole karne, a tam wynik spotkania ustalił Brożek. Kiedyś ci piłkarze, nie tylko na polu klubowym, współpracowali dokładnie tak samo. Jak np. niemal 11 lat temu, na Stadionie Śląskim, kiedy Kuba podawał, a Brożek dał prowadzenie naszej reprezentacji w meczu eliminacji mistrzostw świata z Czechami. Wygląda zatem na to, że po przeszło dekadzie doszło do renesansu duetu, który doprowadził do wysokiego i w pełni zasłużonego zwycięstwa Wisły nad ŁKS-em.

 

Na zdjęciu: Paweł Brożek (w środku) i Jakub Błaszczykowski (z lewej) współpracowali jak za dawnych lat.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ